Mój plan był genialny, ale nie przewidziałem tego co wydarzy się po jego wykonaniu. Kraft zachowywał się jakby popadł w jakąś depresję, nie jadł rzeczy, które mu przynosiłem, pił tylko szklankę wody każdego dnia. Nie odzywał się do mnie ani słowem, kiedy przychodziłem do niego na dół, siedzieliśmy w ciszy. Co chwile zerkałem na jego smutną twarz, chciałem go dotknąć, chciałem go jakoś pocieszyć, ale bałem się, że wpadnie w szał, więc wystarczyło mi to nasze wspólne siedzenie w milczeniu. Bardzo liczyłem, że coś się zmieni, że z czasem Stefan zapomni o Michaelu, ale powoli sam zaczynałem w to wątpić.
Mijał już trzeci dzień, od dnia, w którym zabiłem Hayboecka. Nie żałowałem tego co zrobiłem, ale miałem poczucie winy, że to przeze mnie Krafti wygląda jak siedem nieszczęść. Tylko z tego powodu czułem się okropnie. Gdybym miał wybór i mógł cofnąć się w czasie to tak czy siak bym strzelił. Musiałem doprowadzić tę sprawę do końca, musiałem się go pozbyć.
Jak każdego dnia przygotowałem nam coś do jedzenia i zaniosłem na dół, położyłem na stoliku i usiadłem naprzeciwko Krafta. Nie zauważył mnie nawet, patrzył otępiałym wzrokiem w jedną ze ścian pomieszczenia. Postanowiłem się do niego odezwać, po raz pierwszy od trzech dni.
- Stefan, musisz coś jeść. Cholera, odezwij się. Wiem, że jest Ci ciężko, ale serce mi pęka, kiedy widzę, jak powoli się wykańczasz. Milczenie to nie rozwiązanie.
Skierował oczy na mnie, czułem jak jego wzrok przeszywa mnie na wskroś. Myślałem, że będzie teraz siedział tak i patrzył na mnie dopóki sobie nie pójdę, ale zamrugał kilka razy i odezwał się:
- Myślisz, że będę z Tobą rozmawiał po tym co zrobiłeś?
- Wiem, że jesteś na mnie wściekły, ale spróbuj mnie zrozumieć. Zrobiłem to dla nas. Gdyby Michael żył nigdy nie moglibyśmy być razem. Kocham Cię, musiałem się go pozbyć. - powiedziałem.
- Bzdury gadasz Manuel. Nie zrobiłeś tego dla nas, zrobiłeś to dla siebie. Czy Ty wiesz w ogóle co to miłość? Gdybyś mnie kochał to dałbyś mi święty spokój i cieszył się moim szczęściem, a ty mi je brutalnie zabrałeś. Zabiłeś Michiego i wyrwałeś mi serce. A ty jeszcze liczysz, że Cię pokocham? Na twoim miejscu modliłbym się o to, żebym Ci w ogóle wybaczył. - odparł sucho.
Nic więcej nie powiedział, posiedziałem z nim jeszcze chwilę, ale potem wyszedłem. Może kiedy mnie nie będzie to wtedy ruszy choć trochę jedzenia. Miałem taką nadzieję. Wróciłem do niego po godzinie, oglądał telewizję, jakiś kanał informacyjny. Na ekranie telewizora widniało zdjęcie jego i Michaela, prezenterka mówiła, że zaginęli i trwają ich poszukiwania, prosiła też, żeby każdy kto ma jakieś podejrzenia albo coś wie zadzwonił pod podany numer telefonu. Wyłączyłem go. Stefan zerwał się z sofy.
- Czemu to wyłączyłeś? - krzyknął.
- Jak to czemu? Kraft, nie możesz się zadręczać, musisz o nim zapomnieć, a oglądanie wiadomości, w których są jego zdjęcia, nie sprawi, że tak się stanie - spojrzałem na stół - O widzę, że ruszyłeś jedzenie. W końcu jakiś postęp.
- Zrobiłem to dla Michaela, on nie chciałby, żebym sam się krzywdził. - odparł.
- Dobrze, tłumacz to sobie jak chcesz, ważne, że w ogóle to ruszyłeś. Jutro jadę na konkurs, nie będzie mnie aż do poniedziałku. Przyniosę Ci tu tyle jedzenia i picia, żebyś mi przez te kilka dni nie umarł, kochanie - uśmiechnąłem się - Nawet nie wiesz jak bardzo będę za Tobą tęsknił. - podszedłem do niego i chwyciłem go za podbródek, chciałem go pocałować w usta, ale Kraft odepchnął mnie, a w jego oczach pojawiły się łzy.
- Nie dotykaj mnie! Nigdy więcej tego nie rób. - krzyknął po czym odsunął się ode mnie jak najdalej.
Dzisiejszą walkę przegrałem, ale następnym razem osiągnę swój cel. Kraft, jeszcze będziesz mój.

CZYTASZ
the thorn birds
FanfictionKiedy los brutalnie odebrał Stefanowi to co miał najcenniejsze, jego życie straciło sens. Uwięziony jak ptak w klatce, nie może uciec. Prześladowca pragnie jego miłości, ale czy można pokochać kogoś, kto zamienił twoje życie w piekło. Kogoś, kto chc...