-4- Kraft -4-

378 86 7
                                    

Powrót Fettnera bardzo mnie zaskoczył, zjawił się już w niedzielę wieczorem, chociaż w sumie mogłem już stracić poczucie czasu, siedzę tu już prawie tydzień. Akurat obudziłem się kiedy przyszedł, przez co nie mogłem bronić się tak jak przedtem. Po przebudzeniu nie miałem siły nawet na podniesienie rąk, poza tym byłem już wszystkim wykończony, zmęczony i załamany.

Manuel usiadł na skraju fotela i po prostu pocałował mnie w usta, nie miałem siły się opierać, ale pocałunku nie odwzajemniłem, niech sobie facet za dużo nie pomyśli.

- No Krafti, miło, że piszesz dla mnie poematy na ścianie - powiedział patrząc na wierszyk, który wyryłem drutem - Przynajmniej jestem pewien, że myślałeś o mnie kiedy mnie nie było. - przeczesał ręką moje włosy. - Wyglądasz dzisiaj tak uroczo, mam ochotę Cię schrupać.

- Co? Uwięziłeś mnie tutaj, więc racz chociaż nie mówić do mnie jak do dziecka, okej? - wymamrotałem i schowałem się pod kołdrą.

- Dobrze, pod jednym warunkiem, jeśli będziesz dzisiaj dla mnie miły i grzeczny to mogę tak nie mówić. To jak, wchodzisz w to? - zapytał.

To w sumie nie była głupia myśl, Fettner, podsuwasz mi pomysły i nawet o tym nie wiesz. Będzie ciężko grać i udawać wielką miłość, ale mogę chociaż spróbować być dla niego milszy. Zacznie wierzyć, że go pokochałem, da mi większe pole do popisu, zaufa mi, zacznie popełniać błędy, a ja wtedy ucieknę i nie pozwolę, żeby to co zrobił mi i Michiemu uszło mu płazem. Nie odpowiedziałem Manuelowi na pytanie, ale kiwnąłem głową, żeby potwierdzić mu, że postaram się zachowywać się troszeczkę inaczej. Fettner uśmiechnął się, wstał i opuścił pokój. Daj mi Panie siłę na to, żebym wytrzymał z nim te kilka dni, i niech pojawi się dla mnie choćby najmniejsza szansa na próbę ucieczki.

Manuel wrócił po kilku godzinach, przyniósł świeczki i talerze spaghetti. Nadszedł czas na odegranie roli niczym Leonardo DiCaprio w Titanicu. Manu zostań moją Rose, tylko zmienię trochę zakończenie i to Ciebie moja kochana Rose wepchnę do lodowatej wody. I będę się czuł z tym genialnie, będę twoją górą lodową, która odebrała Ci życie.

- Manu, opowiedz mi co działo się na konkursach? - poprosiłem.

- Wszyscy zastanawiają się co z wami. Nie masz pojęcia ile wersji waszego zniknięcia krążyło po korytarzach hotelu. Nie usłyszałem chyba tylko historii o ufoludkach, a tak już wszystko zostało przerobione. Była nawet sugestia, że to wy sami postanowiliście uciec i odpocząć.

- Ach, tak. A co słychać u Gregora? - czułem się naprawdę okropnie próbując utrzymywać sztucznie miły nastrój.

- Przez chwilę myślałem, że Greg o wszystkim wie. Wiesz jaki on jest, najpierw się do mnie nie odzywał, a potem znowu zaczął i chciał was szukać, powiedziałem mu, że policja się tym zajmie. O i mógłbyś napisać list do rodziców, że wszystko z Tobą i Michim jest w porządku, odwróci to uwagę policji, i będziemy mieli więcej czasu na cieszenie się sobą, Krafti. - odparł.

A to drań przebiegły, tak to sobie wymyślił, mógłbym ukryć jakąś wiadomość w tym liście, ale Manu pewnie by sprawdził go 10 razy, zanim by go w ogóle wysłał. Nie pozostawało mi nic jak napisać ten list, może wtedy mi zaufa. Muszę się zgodzić.

- Oczywiście Manu - odparłem - Z wielką przyjemnością zrobię to dla Ciebie. - ale tak naprawdę robiłem to tylko i wyłącznie dla siebie. 1:0 dla mnie Manu, 1:0.

the thorn birdsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz