Rozdział 1

306 16 0
                                    


            Szatynka przytaknęła nauczycielce i niepewnie ruszyła w moim kierunku. Gdy zajęła miejsce obok mnie, spojrzałem na nią, a ona na mnie. W jej oczach było widać zdenerwowanie spowodowane albo mną, albo nową szkołą. Na pewno nie będzie miała tu łatwo. To miejsce tylko pozornie wygląda na takie miłe i przyjazne wszystkim. Kiedy tylko nauczyciel nie patrzy, zaraz zaczynają się komentarze na twój temat (a może tak jest tylko w moim przypadku?) Nie mniej jednak, nowa osoba w klasie jest idealnym tematem do rozmów. Gdy w końcu zadzwonił dzwonek, nauczyciel wyszedł, a my zaczęliśmy się pakować.

-Ej nowa, jak się siedzi koło tego gbura, Lynch'a?- zapytał David. Jest typowym pewnym siebie chłopakiem, którego każdy lubi. Oczywiście jemu to wszystko jak najbardziej pasuje. Lubi mieć koło siebie masę znajomych i dziewczyn wpatrujących się w niego jak w obrazek.

Ona dalej pakowała książki do swojej torby nie zwracając uwagi na komentarze.

-Co ty taka nieśmiała? Spokojnie, coś na to poradzimy. Może dasz się wyciągnąć na jakiegoś drinka po szkole?- kontynuował i zaczął do niej podchodzić. Musiałem zareagować. Sam przez to przechodziłem, więc wiem jak się czuje i jak mogłoby się to skończyć gdybym nic nie zrobił. Mnie nikt obronić nie mógł. Każdy miał mnie w dupie i pewnie nadal ma.

-Zostaw ją. Możesz sobie chociaż raz darować te swoje słabe gadki na podryw?- wszedłem między nich i odepchnąłem chłopaka

-Ooo! Od kiedy z ciebie taki obrońca Lynch? W ogóle od kiedy ty potrafisz mówić hmm?

-Po prostu daj jej spokój dobra?- powiedziałem po czym wyszedłem z klasy. Nie wiem czy dobrze zrobiłem zostawiając ją samą z nim... Przynajmniej jakoś zareagowałem, to powinno wystarczyć, prawda?

Reszta lekcji minęła w miarę normalnie. Tak jak się spodziewałem dziewczyna musiała siedzieć koło mnie na prawie każdym przedmiocie. Wyszedłem ze szkoły i zacząłem iść w kierunku miejsca mojego zamieszkania. Miałem dość już tego całego dnia, a w domu pewnie czeka mnie kolejna dawka 'przygód'.

Otworzyłem drzwi i od razu przywitała mnie moja siostra Rydel. Chyba ona jako jedyna w całej rodzinie się mną przejmuje. Rodzice mają mnie za totalne beztalencie i najchętniej by się do mnie nie przyznawali. Reszta mojego rodzeństwa nie zwraca na mnie uwagi i pewnie uważają tak jak rodzice, że do niczego się nie nadaje. Przecież oni są utalentowani, piszą piosenki, śpiewają i grają na różnych instrumentach. Co z tego, że ja też to potrafię. Przecież ja nie zasługuje na ich uwagę. Tak jest odkąd tylko pamiętam. Nawet nie wiem co tak naprawdę im zrobiłem, a Rydel ciągle kłamie, że niby też nie wie czemu wszyscy tacy są. 

-Hej! Jak tam w szkole braciszku?- powiedziała Delly.

-Jakoś leci, dzięki że pytasz.- odpowiedziałem i przytuliłem się do niej. Ona jako jedyna potrafi mnie wesprzeć w trudnych chwilą i za to ją kocham najbardziej.

Chwile porozmawialiśmy, po czym postanowiłem udać się do swojego pokoju, żeby bardziej nie narażać się na swoich braci. To i tak cud, że nie zobaczyli, że już wróciłem i rozmawiam z siostrą. Wszedłem do pomieszczenia. Zastałem go w takim stanie jaki jest zawsze. Staram się wszystko utrzymać w porządku. Dzięki temu zawsze wiem gdzie co jest i łatwiej mi się skupić na różnych rzeczach, które robię.

Usiadłem na łóżku, założyłem słuchawki na uszy i zacząłem czytać książkę. Tak zwykle mijał mi czas po szkole nie licząc oczywiście odrobienia lekcji czy uczenia się na sprawdzian.

~~~

Właśnie zadzwonił dzwonek na przerwę obiadową. Jeszcze tylko kilka lekcji i weekend...Usiadłem sam z tyłu stołówki i zacząłem wyciągać z plecaka swój lunch, gdy nagle usłyszałem czyjś głos.

-Hej, mogłabym się dosiąść?- powiedziała nieśmiało.

Spojrzałem zdezorientowany na osobę która wypowiedziała te słowa i okazało się, że to była Laura.

-Skoro musisz- odpowiedziałem oschle. Dziewczyna usiadła niepewnie naprzeciwko mnie i zaczęła jeść kanapkę. Siedzieliśmy w ciszy którą ona nagle przerwała:

-Chciałam ci podziękować za to co zrobiłeś wczoraj.

-Nic wielkiego, tylko powiedziałem co myślę. 

-Mimo wszystko dziękuję.

-Wiesz, że to się nie skończy? Oni ciągle będą cię zaczepiać, tylko po to abyś się z nimi zakolegowała, a później żebyś z którymś z nich poszła do łóżka.- Zaśmiałem się cicho wypowiadając ostatnie słowa.

-Po prostu będę ich ignorować tak jak robisz to ty.- Widać było, że jest spięta

-Tego nie da się ignorować.

-To czemu ciebie nie zaczepiają?

-Zaczepiali. Chcieli, żebym był taki jak oni. Szkoda tylko, że nie pomyśleli, że nie każdy chce być taki jak oni. Mam swoje problemy i nie mam czasu na prowadzenie jakiegoś wielkiego życia towarzyskiego jak oni.- powiedziałem.

-Czyli przestali, wiec u mnie będzie to samo, prawda?- zapytała, a ja parsknąłem

-Oczywiście, że nie będzie tak samo. Ty jesteś dziewczyną, nie spoczną dopóki któryś z nich cię nie zaliczy. Poza tym to, że nie jestem u nich w paczce nie znaczy, że nie jestem obiektem głupich żartów, czy nawet pobić. Staram się być niewidzialny, ale jak widać nie zawsze wychodzi- odparłem i po prostu odszedłem od stolika zostawiając dziewczynę samą. 

~

-Wreszcie!- powiedziałem sam do siebie. W końcu zadzwonił dzwonek oznajmiający, że skończyły się lekcje. Szybko się ubrałem i wyszedłem z budynku szkoły. Już chciałem ruszyć w kierunku mojego domu, kiedy zobaczyłem Laurę otoczoną przez tych idiotów. W sumie mogłem spodziewać się takiego obrotu spraw. Zagadywali ją praktycznie na każdej lekcji jak i po. Mówiłem jej, że tak będzie. Chociaż teraz może mieć z nimi problem. Nauczyciele nie pomogą jej poza terenem szkoły, a nie sądzę, żeby oni planowali podokuczać jej tylko tutaj. Nie myśląc dłużej zacząłem iść w ich kierunku.

Wepchnąłem się między nich i z całej siły odepchnąłem nikogo innego jak Davida, który był najbliżej dziewczyny i można się domyślić co planował zrobić. Po tym co zrobiłem poczułem mocny ucisk na obu stronach ramion, co znaczyło tylko tyle, że czeka mnie kolejna dawka uderzeń. Nawet się nie wyrywałem. Zaczęli mnie ciągnąć w mniej widoczne miejsce. W tym momencie odwróciłem się i spojrzałem na dziewczynę dając jej znak głową, żeby szła do domu.

-Spokojnie, nie martw się, nią zajmiemy się później.- odezwał się David.- Lynch co się stało, że z ciebie nagle taki obrońca co? Zakochałeś się w niej czy jak?- w odpowiedzi parsknąłem cicho śmiechem.

-Może już rób co masz robić, a nie gadasz od rzeczy...- powiedziałem

-Oj blondi...Spokojnie, zaraz dostaniesz to na co zasłużyłeś. Wiesz? Nie masz się nawet o co starać. Ona nawet na ciebie nie spojrzy. Mnie musi po prostu lepiej poznać i zaraz skradnę jej serce- uśmiechnął się przebiegle.

Pewnie miał racje z tym, że na mnie nie spojrzy. W końcu która by spojrzała. Na niego dziewczyny lecą. Której nie podobają się niebieskie oczy i brązowe włosy jakie ma David?

-Po co ma cie poznawać? Żeby tylko przekonać się jeszcze bardziej jakim idiotą jesteś?- palnąłem i od razu pożałowałem swoich słów. Poczułem mocny ból na brzuchu i ledwo co łapałem oddech. Skuliłem się i zacząłem łapczywie łapać tlen.

-To za twoją niewyparzoną mordę. A to za to co zrobiłeś przed szkołą.- Spojrzałem się na niego i znowu oberwałem, ale tym razem w twarz.

Upadłem na ziemie, a z mojego nosa zaczęła sączyć się krew. Chciałem wstać i mu oddać, ale chyba nie najlepiej mi to wyszło, gdyż tylko znowu poczułem ból. Tym razem już się nie ruszałem, już nie chciałem się bronić. Niech robią co mają robić. Ostatnie co słyszałem przed tym jak straciłem kontakt z rzeczywistością było ''Chyba teraz zrozumiałeś, że masz się od niej odczepić i pozwolić nam się nią zająć. Słodkich słów Rossy''

One last dance- Raura [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz