Wszedłem uśmiechnięty do domu i już na korytarzu musiał znowu 'przywitać' mnie Rocky.
-A ty co taki uśmiechnięty do chaty przyłazisz? Zawsze ponury, a teraz nagle szczęśliwy?
-Hahaha! Pewnie był z tą swoją 'dziewczyną'. Jak ma na imię ta twoja dupa?- wtrącił się Riker, który siedział w salonie i oglądał jakiś program w TV.
-Tą jego dziewczyną jest jak już jego ręka...- powiedział Ryland, który siedział obok najstarszego.
-Chłopaki dajcie mu spokój!- skarciła ich Rydel.
-Zamknij się blondi! Ile można już go bronić- warknął Rocky. Nie wytrzymałem, mogą tak się odzywać do mnie, ale nie do niej!
-Masz się tak do niej nie odzywać!- krzyknąłem po czym rzuciłem się na szatyna. Uderzyłem go w brzuch i tak zaczęła się bójka. Najwyraźniej mało mi było siniaków.
Po około minucie, Delly udało się nas rozdzielić. Skończyłem tym razem z podbitym okiem. Mój brat niestety bił się o wiele lepiej ode mnie i nie stało mu się nic poważnego.
Poszedłem do swojego pokoju z przyłożonym lodem do oka. Znowu to samo. Nawet jeden dzień nie może być normalny. Zawsze musi się coś spieprzyć. Mam ich wszystkich dosyć, tak jak całego tego pieprzonego życia. Już nie wytrzymuje tego wszystkiego. Jak zwykle sięgnąłem po żyletkę, która leżała schowana koło mojego łóżka. To właśnie ją starałem się ukryć przed Laurą. Usiadłem w kącie pokoju i podwinął rękaw bluzy. Na mojej ręce widniały już blizny, które starannie ukrywałem, żeby nikt w szkole, czy w domu nie zobaczył. Zawsze kiedy czułem chwile słabości sięgałem po ten kawałek metalu i robiłem jedno lub dwa cięcia na swoim nadgarstku. Tak było i teraz. Kolejna blizna do kolekcji. Po tym wszystkim nie wiedziałem co dalej mam ze sobą zrobić, więc po prostu położyłem się na łóżku i patrzyłem na sufit. Nawet nie zauważyłem kiedy usnąłem.
~~~
Jak zwykle siedziałem w szkole najwcześniej ze wszystkich i wpatrywałem się jak do budynku schodzą się pomału ludzie. Oczywiście po piątkowym i wczorajszym incydencie pozostały siniaki, więc trochę bałem się reakcji innych. Kiedy tak wyglądałem przez szybę nagle ujrzałem Laurę. Uśmiechnąłem się delikatnie na jej widok i obserwowałem jak pomału kroczy w kierunku tego okropnego miejsca. Trochę bałem się co powie kiedy mnie zobaczy. Widziała mnie przed bójką z Rockym i wtedy nie miałem podbitego oka, wiec znowu zaczną się pytania...
Po paru minutach dziewczyna weszła do sali i usiadła obok mnie. Ciągle miałem opuszczoną głowę, tylko po to, żeby grzywka zasłoniła mi twarz a ona nie zobaczyła ,,śliwy" pod moim okiem.
-Hej- powiedziała.
-Cześć- odpowiedziałem trochę oschle.
-Coś się stało? Czemu znowu jesteś taki ponury i przygnębiony?
-Taka moja natura.
-Ross pamiętam jak zachowywałeś się wczoraj. Nie okłamuj mnie. O co chodzi?
-O nic!- kiedy to powiedziałem, przez przypadek spojrzałem na nią, odsłaniając delikatnie fioletową plamę na twarzy.
-C-co ci się stało?
-Nic.
-Ross spójrz na mnie-Nie chętnie wykonałem polecenie, a ona delikatnie odgarnęła moje włosy, odsłaniając przy tym siniaka.- Kto Ci to zrobił? Znowu cie pobili za to wczoraj w kinie?
-Nie- kiedy to powiedziałem, do klasy akurat weszła grupka przygłupów.- O wilkach mowa.
-To na pewno nie oni?
-Tak, przecież mówię!
-Ooo! Jak tam nasza nowa parka?- Wtrącił się brunet, który stał na czele całej 'paczki'
-Weź se już odpuść- powiedziałem i spojrzałem na niego.
-Wooow! Widzę, że ktoś wykonał robotę za nas. Planowaliśmy ci jeszcze przywalić trochę za to z wczoraj, ale odpuściliśmy. Na szczęście pewnie oni nas zastąpili- odpowiedział śmiejąc się.
-O kim on mówi?
-Nie ważne.
-Ross ja chce wiedzieć.
-Po co mam ci to mówić? Jak ci powiem to co ci to da? Pójdziesz do nich i powiesz, że tak nie ładnie?- Chyba zrobiło jej się głupio, bo tylko spuściła głowę i siedzieliśmy w ciszy. Potem weszła nauczycielka i zaczęła się lekcja.
Zajęcia jak zwykle mijały pomału i nudno. Jednak jakoś udało mi się wytrzymać do tej 16:00. Zacząłem iść w kierunku wyjścia kiedy nagle podbiegła do mnie Laura. Spojrzałem się na nią pytająco, a ona niepewnie zaczęła.
-Słuchaj, tak sobie myślałam umm...Może odprowadziłbyś mnie do domu?- patrzyłem na nią zdziwiony.- No wiesz, nie chce znowu natknąć się na tych chłopaków.
-Więc chcesz, żebym z tobą poszedł i w razie czego żeby znowu mnie pobili- zaśmiałem się, a dziewczynie zrobiło się głupio
-Nie o to mi chodziło...- odpowiedziała niepewnie
-Spokojnie, żartowałem tylko. Odprowadzę cię.- uśmiechnąłem się delikatnie- Poza tym kolejna porcja siniaków nie powinna zrobić jakiejś dużej różnicy.- wzruszyłem ramionami.
Droga do domu szatynki mijała w ciszy. Czułem się trochę niekomfortowo, bo w końcu zawsze o czymś rozmawialiśmy, a teraz nic. W końcu dziewczyna postanowiła to przerwać:
-To powiesz mi w końcu kto ci to zrobił?- Nie mogła zacząć rozmowy innym pytaniem, prawda?
-Nie- odpowiedziałem krótko.
-Dlaczego nie chcesz mi nic powiedzieć? Ciągle coś ukrywasz.
-Ty też.
-Ross, nie odwracaj kota ogonem. To ty tutaj ciągle zachowujesz się dziwnie, masz jakieś wahania nastroju. Raz jesteś uśmiechnięty, raz przygnębiony, a innym razem zły i spięty. Powiedz mi co się dzieje.
-Po co?
-Bo może ci pomogę.
-Nie sądzę...
-Ehh...- westchnęła ciężko i odpuściła- Nie rozumiem, twoja siostra jest zupełnie inna, zgaduje że reszta twojego też jest taka.- Wystarczyła wzmianka o moich braciach, a ja już miałem zaciśnięte pięści, jednak postanowiłem odpowiedzieć spokojnie
-Czyli jaka?
-Miła, uśmiechnięta i wesoła. Chciałabym ich też poznać.
-Ale nie poznasz...- odparłem cicho.
-Co?
-Nic, po prostu nic nie wiesz...- odpowiedziałem oschle.
-I znowu to robisz- powiedziała zrezygnowana.
-Słuchaj ja wcale nie chciałem się z nikim przyjaźnić okey? To ty zaczęłaś wyciągać mnie na miasto. To, że z tobą wychodziłem nie znaczy, że możesz teraz mnie o wszystko wypytywać i kazać mi się zmieniać. Taki jestem, trudno.- Stanęliśmy w miejscu.
-Nie chciałam, przepraszam- spuściła głowę.
-Nie ważne... po prostu, chodź.
Reszta drogi minęła nam znowu w ciszy, z której tym razem się cieszyłem. Mam nadzieje, że nie będzie już poruszać tematu mojej rodziny, albo tego jak się zachowuje. Kiedy doszliśmy na miejsce, dziewczyna przytuliła mnie na pożegnanie i jeszcze raz przeprosiła za swoje zachowanie. Ja tylko wzruszyłem ramionami jakby nigdy nic i odszedłem. Może zachowałem się trochę jak cham, trudno. Może teraz zrozumie, że nie chce gadać o tych rzeczach. Nie myśląc o tym dłużej, ruszyłem tym razem w kierunku mojego domu. Bałem się trochę reakcji Rydel, bo miałem wrócić do domu od razu po szkole, a droga tam zajmuje mi może z 10min. Tymczasem wszystko przeciągnęło się do prawie godziny...
CZYTASZ
One last dance- Raura [PL]
FanfictionCzy zwykłe spotkanie w szkole może przerodzić się w niezwykłą znajomość? Ross- 18 latek, który boryka się z wieloma problemami w domu. Życie nigdy nie było dla niego łagodne. Stara się przetrwać ciężki okres w życiu, nie rzucając się nikomu w oczy...