Rozdział 7

176 9 0
                                    

Szedłem właśnie w kierunku parku. Bałem się tego spotkania, nie wiem co mi powie. Usiadłem na ławce i spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 14:57. Nie musiałem długo czekać, ponieważ chwilę później zobaczyłem dziewczynę.

-Hej- przywitałem się niepewnie.

-Cześć, po co chciałeś się spotkać?- odpowiedziała oschle, a mi zrobiło się przykro.

-Napisałem ci w sms'ie. Chciałem z tobą porozmawiać.

-Na jaki temat?

-Na temat tego co się wczoraj wydarzyło- odparłem i spuściłem głowę.

-Dlaczego mnie okłamałeś?

-Czemu myślisz, że to zrobiłem? Nie masz na to dowodów. Po prostu uwierzyłaś w to co powiedział mój brat!

-Nawet nie próbowałeś zaprzeczać!

-Bo nie potrafiłem! Nie potrafię się im sprzeciwić, bo wiem do czego są zdolni!- wybuchnąłem- Ciągle mnie upokarzają i mówią jakie to ze mnie gówno i że do niczego się nie nadaje! Cały czas mi uświadamiają, że nie chcą mnie tu! Może lepiej będzie ze sobą skończyć i mieć święty spokój od tego wszystkiego?!- znowu ledwo powstrzymywałem łzy, które zebrały się w moich oczach.

-Ross, ja... ja nie wiem co powiedzieć.

-Najlepiej nic nie mów. Nie potrzebuje współczucia. Moje życie i tak nie ma sensu.

-Nie mów tak!

-Taka jest prawda! Nikt mnie tu nie chce!

-Ja cię tu chce!- podeszła do mnie i mocno przytuliła. Z moich oczu poleciały łzy. Nie starałem się ich dłużej zatrzymywać. Trwaliśmy w uścisku przez dłuższy czas. W końcu jednak musieliśmy się od siebie oderwać.- Nie zostawiaj mnie. Nie zostawiaj swojej siostry. Widać, że bardzo cie kocha. Nie rób tego jej i mi.

-Nie zostawię - odpowiedziałem cicho i ją przytuliłem.

-Jak długo to trwa?- zapytała.

-Odkąd tylko pamiętam. Zawsze mnie nienawidzili, chociaż tak naprawdę nic im nie zrobiłem.

-A co na to rodzice?

-Oni też najchętniej by się mnie pozbyli.

-Gdzie są teraz?

-Wyjechali gdzieś. Nie wiem, nie interesuje mnie to. Ważne, że ich nie ma.

-Czyli każdy z rodziny cię tak traktuję?- zapytała smutno.

-No wszyscy oprócz Rydel, ona jako jedyna mnie wspierała i broniła. Ja starałem się robić to samo wobec niej.

-A ten siniak pod okiem, to oni ci zrobili?

-Ta. Zwrócił się nieodpowiednio do Rydel, a ja tak jak ci mówiłem chciałem ją obronić. Tyle, że z nim nie miałem szans. Jak zresztą z każdym...

Staliśmy w ciszy przez parę minut, po czym postanowiłem odprowadzić ją do domu. Pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoim kierunku.


One last dance- Raura [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz