Rozdział 8

194 10 0
                                    

Po skończonych zajęciach w szkole odprowadziłem oczywiście szatynkę do domu (robie to zawsze, więc chyba nie musze o tym ciągle mówić) i sam ruszyłem w kierunku swojego. Gdy stałem przed drzwiami usłyszałem nieznajome mi głośne śmiechy. Oznaczało to, że moi bracia przyprowadzili znajomych. Świetnie! więcej osób, którzy będą mnie poniżać. Nie mogłem stać ciągle na dworze, więc niechętnie nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Oczywiście musieli mnie zauważyć.

-Siema brachu! Wreszcie wróciłeś z tej cholernej budy!- odparł Riker. Widać było, że wszyscy są pod wpływem alkoholu, więc chciałem udać się do swojego pokoju. Niestety znowu zatrzymał mnie Rocky.

-A ty gdzie się wybierasz? Z nami się nie napijesz?- również był pijany.

-Nie, dzięki.

-Nie marudź tylko siadaj i pij!- nie zdążyłem nic odpowiedzieć bo szatyn złapał mnie za przedramię i pociągnął w stronę salonu gdzie wszyscy siedzieli. Nie widziałem nigdzie Rydel. Musiało jej nie być w domu (pewnie wyszła gdzieś z Ell'em). Gdyby była to by zareagowała i nie pozwoliła braciom na to co aktualnie robią. Usiadłem na fotelu i po prostu słuchałem o czym mówią. Nagle jeden ze znajomych których nie znam zapytał:

-Jaki był wasz najgorszy dzień w życiu?

-To chyba oczywiste! Kiedy matka przyprowadziła tego idiotę!- odpowiedział najstarszy i wskazał na mnie palcem, śmiejąc się przy tym.

-Ale jak to przyprowadziła?- odparłem trochę zaskoczony.

-Normalnie, zaadoptowali cię i tu przywieźli.- odpowiedział jakby nigdy nic.

-To ja jestem adoptowany?!- zerwałem się gwałtownie z fotela.

-Sorry, w końcu musiałeś się dowiedzieć.

Ruszyłem w stronę mojego pokoju. Zamknąłem drzwi, rzuciłem się na łóżko i próbowałem wszystko sobie poukładać. Niestety nie potrafiłem tego zrobić. Jedyne co pozostało mi zrobić to czekać, aż Rydel wróci do domu i wszystko mi wyjaśni, bo ona chyba też zna całą prawdę.

Nie musiałem długo czekać bo już po ok. 30 minutach usłyszałem krzyk blondynki. Przeczekałem burzę trwającą na dole i gdy moja 'siostra' udała się do siebie, ja ruszyłem w jej kierunku. Zapukałem i gdy usłyszałem słowo ''proszę'' wszedłem do środka.

-Rydel, czy to prawda, że jestem adoptowany?- postanowiłem postawić kawę na ławę bez owijania w bawełnę.

-Kto ci to powiedział?

-Riker. To prawda?- zapytałem ze złością.

-Tak... Chciałam żebyś dowiedział się w inny sposób.

-Dlaczego? Dlaczego mnie adoptowaliście, skoro dobrze wiem, że nikt mnie tutaj nie chce

-To było tak, że mama miała siostrę i ona miała syna. Niestety zachorowała i poprosiła naszą mamę, aby po jej śmierci zaadoptowała cię i zapewniła taki sam dom co ona. Jak widzisz nie za bardzo jej to wyszło. Od początku nie podobała jej się adopcja ciebie. Nie chciała mieć więcej dzieci. Nie odmówiła jej bo nie potrafiła, w końcu to była jej siostra

-Ale dlaczego wszyscy są dla mnie tacy oschli?

-Nie potrafili zaakceptować kogoś nowego i gdy zauważyli, że mama zachowuje się sam wiesz jak, to postanowili wziąć z niej przykład. Przykro mi Ross.

-Jasne, łatwo ci mówić! Ty nie jesteś adoptowana. Ciebie ktoś kocha, a mnie? Boże, czemu ja wcześniej na to nie wpadłem?!- Nie wytrzymałem tego wszystkiego. Wybiegłem z pokoju Rydel i ruszyłem w stronę wyjścia. Nie chciałem dłużej zostać w tym domu.

Było już dość ciemno mimo wczesnej godziny. Nie miałem pojęcia gdzie idę, nie obchodziło mnie to. Przechodziłem między różnymi alejkami, aż w końcu postanowiłem usiąść na pobliskiej ławce i wszystko sobie przemyśleć.

-Masz ognia?- usłyszałem nagle nieznajomy głos. Podniosłem głowę i ujrzałem chłopaka. Miał długie ciemne włosy i masę tatuaży na ciele. Wyglądał na jakieś dwadzieścia parę lat.

-Emm... nie.

-Fuck! Tak w ogóle to co ty tu robisz? Rzadko kiedy ktoś tu przechodzi.

-Musiałem przemyśleć parę spraw.

-Uuu, czyżby jakieś problemy? Słuchaj, może dasz się zaprosić do środka? Napijemy się czegoś i będziesz mógł się wygadać.

-Do środka? Czemu miałbym gdziekolwiek z tobą iść?

-Tak, niedaleko znajduje się miejscówka naszej paczki. Właśnie szedłem w jej kierunku. Nie zmuszam cię żebyś ze mną poszedł, ale uwierz, że alkohol leczy rany. Ulży ci.

-W sumie i tak nie mam się gdzie podziać.

-Mój chłopak! Chodź.- powiedział. Szliśmy jakieś 10min, aż w końcu znaleźliśmy się w nieznanym mi dotąd miejscu. Nie było luksusów, czego można było się spodziewać. W całym pomieszczeniu czuć było alkohol i papierosy.

-Tak w ogóle to jestem Josh.- podał mi rękę, którą uścisnąłem.

-Ross.

-No to siadaj i opowiadaj.- odpowiedział i wręczył mi do ręki puszkę piwa.

Powiedziałem mu wszystko. Sam nie wiem czemu, może po prostu chciałem aby ktoś mnie wysłuchał. Parę procentów które w sobie miałem również sprawiły, że stałem się bardziej otwarty.

-No powiem ci, że nie jest za fajnie.- odparł ciemnowłosy.- ale wiesz, jeden gościu z naszej ekipy przeszedł to samo. Pewnie go znasz.

-Kto?

-David, chodź na chwile!- krzyknął, a chwile po tym obok niego pojawił się chłopak który 'prześladuje' mnie w szkole.- Ross poznaj....

-Wiem kto to- powiedziałem oschle- Myślałem, że masz swoją paczkę, a tym czasem sam w jakiejś jesteś. Wyśmiewasz się ze mnie, a sam przechodzisz to samo.- zwróciłem się do mojego wroga.

-Sam uciekłem z domu. Widzę, że ciebie się w końcu pozbyli z domu co? Już nie mogli na ciebie patrzeć. - odpowiedział mi i przybliżyliśmy się do siebie tak, że dzieliło nas jakieś 15cm.

-Dla twojej wiadomości, ja też sam uciekłem z domu.

-Dobra panowie, to nie czas na jakieś kłótnie. Po prostu odpuście sobie bo to nie ma sensu abyście teraz robili tu jakieś problemy. Teraz jesteśmy razem, więc ma tu panować zgoda, jasne?- rozdzielił nas Josh

-Ale zaraz, jak to razem?- zapytałem.

-No przecież teraz należysz do nas.

-Co?! Przecież ja nic takiego nie mówiłem!

-Spokojnie! I tak nie masz gdzie wracać. Chyba, że chcesz wylądować na ulicy. Chcesz?

-Nie...

-To jak będzie?

-Dobra, zgadzam się.

-No! Mój chłopak!

Potem wspólnie wypiliśmy jeszcze trochę alkoholu i po raz pierwszy wziąłem narkotyki. Muszę wam powiedzieć, że był niezły ubaw! Bawiłem się i nie myślałem o tym co będzie jutro. W końcu mogłem odpocząć od dręczących mnie problemów...

One last dance- Raura [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz