Rozdział 20

210 10 1
                                    

Tak jak mówiłem, wróciłem wczoraj po ok. godzinie. Wpadłem na pewien pomysł, który postanowiłem wprowadzić w życie. Około godziny 4:30 wschodzi słońce, tak więc postanowiłem, że ustawię budzik na 4:00.

Telefon zadzwonił o wyznaczonej godzinie, wyrywając mnie ze snu. Odwróciłem się i zobaczyłem, że szatynka wciąż smacznie śpi. Tak mi przykro, że muszę ją obudzić. Zakładam, że nie jest rannym ptaszkiem.

-Laura, wstawaj- zacząłem nią trząść, ale ona wydała z siebie kilka niemrawych słów i obróciła się na drugi bok.-Wstawaj albo użyję metody Rydel.

-Nienawidzę cię- szepnęła.

-Tak, tak, wiem. A teraz wstawaj!

Dziewczyna przeciągnęła się i przetarła oczy. Usiadła po czym spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.

-Możesz mi powiedzieć, która jest godzina? Na zewnątrz jest nadal ciemno...- mówiła zirytowana.

-Wiem. O to chodzi!- uśmiechnąłem się- A teraz, ubieraj się i chodź.

Wyszedłem z namiotu i sam poszedłem się przebrać. Mimo, że jest początek wakacji, to z rana potrafi być zimno. Po około 10 minutach, wróciłem do dziewczyny.

-Gotowa?- zajrzałem do środka.

-Tak, ale nadal nie wiem co ty kombinujesz.

-Zobaczysz. Teraz chodź- podałem jej rękę, którą od razu uścisnęła.

Zaczęliśmy iść moją wczorajszą trasą. Szatynka wciąż kurczowo trzymała się mojego przedramienia. Najwyraźniej bała się chodzić lasem o tej porze. W sumie to się jej nie dziwie. Przecież słońce jeszcze nie wzeszło.

-Możesz mi w końcu powiedzieć dlaczego zabierasz mnie do lasu o 4 rano?!

-Planuje zaspokoić swoje pragnienie i cię zabić, a następnie zakopać tak by nikt nie znalazł ciała.

-Bardzo śmieszne...A tak na serio?

-Tak na serio to niespodzianka.

-Nienawidzę niespodzianek.

-Tak, ja też- zaśmiałem się.

Po 15 minutach dotarliśmy. Zaprowadziłem ją w to samo miejsce, którego wczoraj szukałem. Było to urwisko z którego wszystko było widać. Chciałem razem z nią usiąść tu i pooglądać wchodzące słońce.

-Jesteśmy- oznajmiłem.

-Wow, Ross. Nie wiem co powiedzieć.- podeszliśmy na skraj i usiedliśmy obok siebie- Jak ty to znalazłeś?

-Rydel powiedziała mi gdzie jedziemy. Chciałem zobaczyć co ciekawego można tu zwiedzić i zobaczyłem to. Wczoraj wieczorem chciałem je znaleźć, a dzisiaj pokazać tobie.

-To uroczę- uśmiechnęła się szczerze- Wciąż nie mogę uwierzyć w to jak jest tu pięknie.

-Pięknie będzie za parę minut.- oznajmiłem, a dziewczyna spojrzała się na mnie pytająco- Za parę minut wzejdzie słońce.

-To dlatego obudziłeś mnie tak wcześnie.- stwierdziła, a ja pokiwałem twierdząco głową- Dziękuję- przytuliła mnie, a ja odwzajemniłem uścisk.

Kiedy oderwaliśmy się od siebie, niebo zaczęło się pomału rozjaśniać. Szatynka położyła głowę na moim ramieniu. Siedzieliśmy w ciszy obserwując słońce, które budzi się do życia. Nagle usłyszałem cichy szloch i zdezorientowany spojrzałem na dziewczynę.

-Hej, wszystko w porządku? Co jest?- pytałem przejęty i wytarłem łzę, która pociekła jej po policzku.

-Tak, wszystko w porządku. Nic mi nie jest.

One last dance- Raura [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz