Obudziłem się około godziny 11:00. Niepewnie zszedłem na dół z obawy, że znowu zaczną się ze mnie naśmiewać. Nikogo nie spotkałem. Wszedłem do kuchni i zobaczyłem Delly, która robi śniadanie.
-O! wreszcie wstałeś. Dzisiaj możesz zjeść na dole ze mną, bo ta trójka debili wyszła zjeść coś na mieście.- powiedziała po czym nałożyła mój talerz jedzenie. Nagle zadzwonił telefon Rydel. Wyszła z pomieszczenia i odebrała. Ja zabierałem się właśnie za konsumowanie śniadania, gdy nagle usłyszałem:
-ROSS!!! To do ciebie- krzyknęła z wyczuwalnym szczęściem w głosie. Umyłem ręce i udałem się w stronę siostry. Po chwili miałem już telefon przy uchu
-Halo?
-Cześć Ross, z tej strony Laura.
-Emm... hej. Skąd w ogóle masz numer mojej siosty?
-No wiesz, wczoraj zapomnieliśmy się wymienić swoimi numerami, ale przypomniałam sobie, że Rydel dała mi wtedy w piątek swój, więc zadzwoniłam.
-No tak, mogłem się tego domyślić. Too, po co dzwonisz?
-W sprawie tego spotkania. O której godzinie by ci pasowało?
-Szczerze? Kiedy tylko chcesz. Nie mam nic do roboty.
-To super! Za 20min w parku?
-Jasne.
Rozłączyłem się i znów udałem się w stronę kuchni.
-I jak tam? Wychodzicie gdzieś razem?
-Tak, umówiliśmy się w parku, więc za chwile wychodzę.
-Czyżby to była randka?- zrobiła ''brewki'' i szeroko się uśmiechnęła
-Rydel, proszę cię. Dobrze wiesz, że znam ją tylko kilka dni, poza tym na razie nie zamierzam się z nikim wiązać.
-Dobra, dobra. Ja tam wiem swoje. Ale cieszyłabym się gdyby moja kumpela, była razem z moim ulubionym bratem.
Parsknąłem cicho i poszedłem ubrać się, bo przecież nie pójdę w piżamie. Po ok. 5 min byłem już gotowy do wyjścia. Wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i udałem się w stronę parku.
Kiedy już dotarłem do wyznaczonego miejsca, zobaczyłem w oddali szatynkę. Stała nad rzeką i przyglądała się pływającym w niej kaczką. Podszedłem i przywitałem się:
-Cześć.
-O, hej! Wystraszyłeś mnie.
-Nie chciałem.
-Nic się nie stało- zaśmiała się nieśmiało- To gdzie najpierw idziemy?
-Nie wiem, to przecież ty chciałaś się ze mną spotkać.-odparłem trochę oschle.
-Jak nie chciałeś nigdzie ze mną iść trzeba było powiedzieć- odpowiedziała z wyczuwalnym smutkiem w głosie.
-Nie no, ja po prostu. Nie o to mi chodziło. Mówiłem, że jestem beznadziejny jeśli chodzi o spotkania z ludźmi...- powiedziałem i odwróciłem wzrok.
-Chciałabym cię trochę poznać. Może przejdziemy się znowu do kawiarni, zamówimy coś do picia i porozmawiamy?
-Może być.
Już po chwili zajęliśmy miejsce przy stole i zamówiliśmy kawę.
-Too, skąd się przeprowadziłaś?- zacząłem
-Z Miami.
-Dlaczego?- palnąłem
-Mówiłam ci, że nie chce o tym rozmawiać...
CZYTASZ
One last dance- Raura [PL]
FanfictionCzy zwykłe spotkanie w szkole może przerodzić się w niezwykłą znajomość? Ross- 18 latek, który boryka się z wieloma problemami w domu. Życie nigdy nie było dla niego łagodne. Stara się przetrwać ciężki okres w życiu, nie rzucając się nikomu w oczy...