Rozdział 3

223 13 0
                                    

Obudziłem się około godziny 11:00. Niepewnie zszedłem na dół z obawy, że znowu zaczną się ze mnie naśmiewać. Nikogo nie spotkałem. Wszedłem do kuchni i zobaczyłem Delly, która robi śniadanie.

-O! wreszcie wstałeś. Dzisiaj możesz zjeść na dole ze mną, bo ta trójka debili wyszła zjeść coś na mieście.- powiedziała po czym nałożyła mój talerz jedzenie. Nagle zadzwonił telefon Rydel. Wyszła z pomieszczenia i odebrała. Ja zabierałem się właśnie za konsumowanie śniadania, gdy nagle usłyszałem:

-ROSS!!! To do ciebie- krzyknęła z wyczuwalnym szczęściem w głosie. Umyłem ręce i udałem się w stronę siostry. Po chwili miałem już telefon przy uchu

-Halo?

-Cześć Ross, z tej strony Laura.

-Emm... hej. Skąd w ogóle masz numer mojej siosty?

-No wiesz, wczoraj zapomnieliśmy się wymienić swoimi numerami, ale przypomniałam sobie, że Rydel dała mi wtedy w piątek swój, więc zadzwoniłam.

-No tak, mogłem się tego domyślić. Too, po co dzwonisz?

-W sprawie tego spotkania. O której godzinie by ci pasowało?

-Szczerze? Kiedy tylko chcesz. Nie mam nic do roboty.

-To super! Za 20min w parku?

-Jasne.

Rozłączyłem się i znów udałem się w stronę kuchni.

-I jak tam? Wychodzicie gdzieś razem?

-Tak, umówiliśmy się w parku, więc za chwile wychodzę.

-Czyżby to była randka?- zrobiła ''brewki'' i szeroko się uśmiechnęła

-Rydel, proszę cię. Dobrze wiesz, że znam ją tylko kilka dni, poza tym na razie nie zamierzam się z nikim wiązać.

-Dobra, dobra. Ja tam wiem swoje. Ale cieszyłabym się gdyby moja kumpela, była razem z moim ulubionym bratem.

Parsknąłem cicho i poszedłem ubrać się, bo przecież nie pójdę w piżamie. Po ok. 5 min byłem już gotowy do wyjścia. Wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i udałem się w stronę parku.

Kiedy już dotarłem do wyznaczonego miejsca, zobaczyłem w oddali szatynkę. Stała nad rzeką i przyglądała się pływającym w niej kaczką. Podszedłem i przywitałem się:

-Cześć.

-O, hej! Wystraszyłeś mnie.

-Nie chciałem.

-Nic się nie stało- zaśmiała się nieśmiało- To gdzie najpierw idziemy?

-Nie wiem, to przecież ty chciałaś się ze mną spotkać.-odparłem trochę oschle.

-Jak nie chciałeś nigdzie ze mną iść trzeba było powiedzieć- odpowiedziała z wyczuwalnym smutkiem w głosie.

-Nie no, ja po prostu. Nie o to mi chodziło. Mówiłem, że jestem beznadziejny jeśli chodzi o spotkania z ludźmi...- powiedziałem i odwróciłem wzrok.

-Chciałabym cię trochę poznać. Może przejdziemy się znowu do kawiarni, zamówimy coś do picia i porozmawiamy?

-Może być.

Już po chwili zajęliśmy miejsce przy stole i zamówiliśmy kawę.

-Too, skąd się przeprowadziłaś?- zacząłem

-Z Miami.

-Dlaczego?- palnąłem

-Mówiłam ci, że nie chce o tym rozmawiać...

One last dance- Raura [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz