Rozdział 1

1.9K 84 6
                                    


Szczęk mieczy niósł się po całym budynku. Istoty krążące po korytarzach wydawały się nie zwracać na to uwagi, w końcu stan ten trwał już od kilku dni, zdążyły się przyzwyczaić. Odkąd pojawiła się ta zbieranina wszelakiej maści nadpobudliwych smarkaczy, Delegatura OMERG tętniła życiem. Wcześniej obsada skupiona była na standardowych zadaniach wyznaczonych przez Rogacza, pracując w ciszy i skupieniu, najczęściej nawet nie spotykając się przez cały dzień, z powodu wielkości rezydencji. Teraz wszyscy stali mieszkańcy zajmowali najniższy poziom, zostawiając dwa pozostałe oraz taras na dachu Rei'emu i jego drużynie. A ta robiła zamieszanie, jakby to był oddział szturmowy w czasie popijawy po misji, a nie garstka, w większości, niedorostków. I nie zbliżali pod żadnym pozorem do sali ćwiczeń, groziło to co najmniej stratowaniem.

Siedziałam na balustradzie tarasu i obserwowałam jak Eubul „tresowała" Arne'go. W inny sposób nie mogłam tego określić. Na dole jeden z rezydentów szkolił chłopaków z mojej klasy. Był człowiekiem, mistrzem miecza i Rei osobiście go wyznaczył do tego zadania. Nie zarejestrowałam z jakiej pochodził planety, bo jak usłyszałam, że także mam brać udział w tych zajęciach wolałam się profilaktycznie ulotnić. Mężczyzna nie zbliżał się zmiennokształtnej, czuł przed nią taki respekt, że bezczelnie wykorzystywałam prababkę jako straszak.

Odkąd przekroczyliśmy krąg Cahir'a i zameldowaliśmy się w Delegaturze, zostałam razem z chłopakami z klasy i wilkołakiem uziemiona w budynku. Nie wolno nam było wystawić nawet nosa za drzwi. Taida, która pojawiła się kilka godzin później osobiście nam zagroziła śmiercią, jeżeli się do tego nie zastosujemy. Mnie tam pasowało, że ktoś inny zajmie się sprzątaniem po naszej poprzedniej eskapadzie i planowaniem następnej. Jako, że ani nimfa, ani Rei nie dowierzali nam w tym względzie jako strażnik została z nami Eubul. Zmiennokształtna i tak wywołała skandal na dworze królowej odmawiając oddania odgryzionej prawej dłoni Meredyka. Kilku odważniejszych członków gwardii rzuciło się na nią, bo cóż mogła im zrobić taka drobna kobieta? Bardzo szybko wyprowadziła ich z błędu i oprócz kończyny byłego partnera miała także kilka par uszu do kolekcji. Z tego względu także wolała nie pokazywać się na zewnątrz i kisiła się z nami w środku.

- Gdzie zostawiłaś tę rękę? – zapytałam w czasie jednego z pierwszych posiłków. – Trzymasz ją w swoim pokoju? Czy pożarłaś?

- No nie, nie przy jedzeniu! – Kieran skrzywił się i wyraźnie pobladł. – Co z wami jest? Lubicie takie makabry opowiadać między zapiekanką, a krewetkami?

- Uważaj. – Babka roześmiała się. – Jak więcej będziesz z nami przebywać, to też zaczniesz lubić takie makabry. Szczególnie podawane jako potrawka ze wściekłego Doradcy. Może zrobimy z tego danie popisowe w Delegaturze OMERG? – rzuciła mi kpiące spojrzenie.

- Obawiam się, że dziadziuś ma tylko jeszcze jedną na zbyciu – zauważyłam ze smutkiem. – Ale ma inne części do wykorzystania.

Z Eubul bardzo szybko złapałam dobry kontakt. Potrafiłyśmy kpić z otaczającej nas rzeczywistości i przerzucać się ripostami, często powodując salwy śmiechu u naszych towarzyszy. Co prawda babka kręciła trochę nosem na Tybla, bo kto to widział, żeby jej wnuczka zadawała się ze skrzydlatym. Dała jednak nam spokój, tylko czasem przyglądała się ze smutkiem w oczach jak się do siebie tulimy.

- Prze...stań...cie – wyjąkał Rombul. – Po obiedzie czeka nas trening, a jak pójdę głodny to na pewno znów oberwę od Kierana.

- Eubul? – Spojrzałam na nią.

- Zostawiłam ją przy Azylu – odparła poważnie. – Przy użyciu nowoczesnej medycy i czarów elfów mogliby mu ją przyszyć. I byłaby w pełni sprawna. – Uprzedziła moje pytanie. – Meredyka należało skutecznie i definitywnie odsunąć od królowej. Może i Nya de Vries jest marionetką, ale potrafi słuchać. Cahir i Lillith mają tak dobrać jej doradców, żeby elfy znów zaczęły rozkwitać, a nie pogrążały się dalej w marazmie.

ZIEMIANKA tom III - Krwawy rysunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz