Wnętrze krateru powoli pogrążało się w cieniu. Dzień miał się ku schyłkowi, czas szybko przeleciał wewnątrz kryjówki Anioła. Jednak zamiast odpowiedzi pojawiło się więcej zagadek. Tkwiłam w tym wszystkim po szyję, jeżeli nie głębiej. W co ja się, do cholery jasnej, wpakowałam? Kłopoty ciągnęły się za mną od dawna, ale to co działo się na Ziemi było jak spacer boso po piaszczystej plaży. Czasem jakiś drobny kamyk wbije się w stopę, ale zaraz możesz go usunąć i iść dalej. Teraz czułam się jakbym biegła po rozżarzonych węglach, bez odpoczynku, a z każdej strony czaiło się zagrożenie. Jeżeli się zatrzymam – zginę, zboczę ze ścieżki to samo.
– Chodź – powiedział głośno Hayart i wskazał kierunek.
Popatrzyłam na niego, jak na wariata. Przyszliśmy z zachodu, a ten mi każe iść na północ? Przecież według jego słów powrotna droga miała być szybsza i łatwiejsza, a teraz chce robić koło? Westchnęłam i ruszyłam za nim. Mogłam oczywiście iść przejściem przez skały, ale wątpiłam, czy jak dotrę pierwsza do statku zdołam go uruchomić, nie mówiąc już o trafieniu do bazy. W szkole nie mieliśmy jeszcze obsługi takich pojazdów, z opowiadań wyższych roczników wiedziałam, że czeka nas to dopiero w piątym semestrze, bo nie warto uczyć tego młodych przed selekcją.
Właśnie. Selekcja. Miałam do niej jeszcze trochę czasu, ale już teraz wiedziałam, że moi znajomi mieli rację, nie nadawałam się do bezczynnego „siedzenia na dupie". Uzależniłam się od adrenaliny, od wiecznego napięcia i plany na przyszłość krystalizowały się w moim umyśle coraz bardziej. Chciałam wstąpić do OMERG, nie tylko dlatego, że znałam kilku agentów, ale przede wszystkim, że ta praca mogła dać mi satysfakcję. Czułam jednak, że może to kolidować ze związkiem z Tybalem i pewnie będziemy widywać się jeszcze rzadziej, niż teraz. I nie wiedziałam, co na to powiedzą opiekunowie. Rei pewnie się wkurzy i będzie chciał mi to wybić z głowy, najchętniej zamknąłby mnie w jakimś, według niego, bezpiecznym miejscu i nie pozwalał na podejmowanie ryzyka. Miałam jednak jeszcze czas na podjęcie ostatecznej decyzji. Do tego czasu mogło wiele się jeszcze wydarzyć. Tym bardziej, że nie wiedziałam, czy wyjdę żywa z tej misji.
Tak się zamyśliłam, że Hayart zdążył się znacznie ode mnie oddalić. W tym upale nie miałam zamiaru biec, ale musiałam przyspieszyć kroku. Potknęłam się o wystający głaz i ledwo zdołałam utrzymać równowagę. To wreszcie kazało mi wrócić do rzeczywistości i przestać bujać w obłokach. Dno krateru usiane było kamieniami, mniejszymi i większymi, ale niektóre wydawały mi się zbyt... No na pewno nie były dziełem natury, miały kąty proste. Wyglądało to tak, jakby ktoś poukładał na ziemi kwadraty i prostokąty. Także ich zabarwienie dawało do myślenia, smoliście czarne, a gdzieniegdzie powierzchnię znaczyły jasnozielone żyłki. Najchętniej bym je dotknęła, żeby zbadać strukturę, ale bałam się poparzenia. Anioł Światła stanął na jednym z ich i odwrócił się w moją stronę. Zaczął machać niecierpliwie, żebym się pospieszyła.
– Co to jest? – zapytałam. – Kolejne wejście Bóg wie gdzie?
Stanęłam obok niego i poczułam jakby coś rozrywało mnie na strzępy. Pociemniało mi w oczach i opadłam z sił. O mało nie upadłam, ale przytrzymało mnie silne ramię Anioła. Po chwili dziwne wrażenie minęło i odzyskałam wzrok. Staliśmy przed statkiem.
– Co to było? – Nabrałam głęboko powietrza, aż poczułam pieczenie w klatce piersiowej. Rozkaszlałam się, wentylacja takimi rozgrzanymi gazami to nie był mój najlepszy pomysł. – Teleporter?
– Tak jakby – odparł trochę nerwowo, rozejrzał się i otworzył właz do pojazdu. – Nie jest tak rozbudowany jak sieci podprogowe i ...
– No? – zainteresowałam się wchodząc za nim na pokład.
CZYTASZ
ZIEMIANKA tom III - Krwawy rysunek
Ciencia FicciónOficjalnie "martwa", w rzeczywistości pakuje się w kolejną awanturę. Członkowie zespołu będą ją chronić na wszelkie sposoby, ale czy próba odkrycia motywów działania Kamael'a nie pociągnie za sobą bolesnych konsekwencji? Izydora "Izzy" Chavez w kole...