Rozdział 16

810 69 10
                                    


Zmierzyłam dziewczynę wzrokiem, zastanawiając się, czy zdołałabym ją obezwładnić i zwiać. Po chwili jednak uznałam, że to głupi pomysł. Nie znałam terenu i prędzej, czy później, wpadłabym na kogoś, bo jakoś wątpiłam, że „tatuś" rzeczywiście zostawi na straży tylko jednego wampira.

„A jak mi coś wszczepił?" – pomyślałam spanikowana i oblał mnie zimny pot. – „Jakiś nadajnik? I będzie śledził moje kroki? Nie, teraz to ja muszę zagrać potulną owieczkę, żeby przekonać się na czym stoję."

– Władca wyznaczył mnie na twoją towarzyszką – oświadczyła, choć jak wchodziła, to już mnie uświadomiła i położyła na łóżku swój ładunek. – Pan powiedział, że twoje pokoje powinny być gotowe jutro, tak więc, jeszcze dziś musisz się przespać w tej klitce.

– Gdzie właściwie jestem? – zapytałam i zaczęłam grzebać w stosie ubrań.

Nic mi się nie podobało. Nie dość, że wszystko było jaskrawych kolorach, to jeszcze same sukienki. W różnych fasonach i długościach, ale nie trawiłam tej części garderoby.

– Nie masz jakiś spodni? – rzuciłam przez ramię. – A najlepiej coś w stylu, jak sama jesteś ubrana?

Dziewczyna miała na sobie dopasowane ciemne spodnie, jasną koszulkę i luźną kurtkę. I oczywiście glany, a mnie przytargała sandałki na wysokich obcasach.

– Pan powiedział, że masz ubrać suknię – odparła stanowczo.

– Nie – rzekłam.

– Albo suknia, albo nic – upierała się.

Dobra, miałam sprawiać wrażenie uległej, ale o mało mnie krew nie zalała ze złości. Nie ubiorę żadnej z tych kiecek. Nie ma takiej opcji.

– Chcę się z nim widzieć – oznajmiłam.

Odwróciłam się w kierunku wampirzycy i zaczęłam owijać porządnie kocem.

– Jest zajęty, nie wolno mu przeszkadzać – zaoponowała.

– Nic mnie to nie obchodzi – burknęłam i ruszyłam do drzwi.

– Nie!

Musiałam przyznać, szybka była. Zanim zrobiłam dwa kroki, ona już była przy drzwiach i tarasowała wyjście. Kręciła głową, tak że jej fioletowe loki wirowały wokół twarzy. Zaczerwieniła się, tfu, bardziej zżółkła, bo taki odcień miała jej skóra, jakby miała wybuchnąć. Spojrzałam jej w oczy i to ona pierwsza odwróciła wzrok. Czułam, że tę rundę wygrałam.

– Nie będzie zadowolony – mruknęła, ale wyszła z pokoju.

Znalazłyśmy się w ponurym korytarzu. Ściany wydawały się wilgotne i cuchnęło, nie potrafiłam jednak określić czym. Tonął także w półmroku, dopiero kilka metrów dalej zwisała z sufitu goła żarówka, dająca słabe światło. Mój pokój był ostatni, a na poprzecznej ścianie nie było okna, tylko lity mur.

Przy moim tymczasowym lokum stało kilku mężczyzn, którzy obrzucili mnie zaciekawionym, a może raczej głodnym, wzrokiem. Otaksowałam ich, ale tylko wyszczerzyli kły i błysnęli bursztynowymi oczyma. Wzruszyłam ramionami i uniosłam wyżej głowę, nie miałam zamiaru pokazywać, że się bałam. Było mi także zimno. Nie dość, że koc był dość cienki, to jeszcze miałam gołe stopy, a od kamiennej podłogi ciągnęło. Warknęłam i ruszyłam korytarzem.

Co kilka metrów znajdowały się drzwi. Dźwięk dobiegający zza nich zaintrygował mnie na tyle, że zatrzymałam się przy jednych z nich. Te miały niewielkie zakratowane okienko, przez które można było swobodnie zajrzeć do środka. Pod przeciwległą ścianą kucała istota, obejmując się ramionami i jęczała. Głowę miała pochyloną, niemal wciśniętą między barki, i kołysała się w przód i tył, na tyle, na ile pozwalała jej mur. Nie potrafiłam zrozumieć kim lub czym jest. Westchnęłam głośniej, a wtedy ona na mnie spojrzała. Zakryłam dłonią usta, żeby nie zacząć krzyczeć.

ZIEMIANKA tom III - Krwawy rysunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz