Stał tam, na samym skraju otwartego terenu i przyglądał mi się z błyskiem w oczach. Wyglądał zupełnie inaczej niż na rozprawie. Znikł garnitur, a w jego miejsce pojawił się kamuflujący buro–zielony mundur. Przestał też przypominać dystyngowanego biznesmena, cała jego postawa wyrażała butę i świadomość, że jest panem sytuacji.
– Ją do kapsuły – rozkazał, kiedy dwóch wampirów podnosiło mnie z ziemi. – I pilnować, żeby się nie wydostała.
Matko i córko, co się tutaj działo? Ktoś zdradził, bo Kamael wyraźnie wiedział, że nie mamy ochrony. Wątpiłam, czy wampirzyce jej potrzebują, ale ja i Chani na pewno. I co się stało z wartownikami? Biłam się z myślami, kiedy byłam krępowana i kneblowana. Balatiny w butach tak się rozgrzały, że czułam je przez skórę glanów. Chciałam odwrócić głowę, żeby sprawdzić, co się dzieje z moimi towarzyszkami, ale natychmiast jeden ze strażników przyłożył mi pistolet do głowy. Mogłam tylko polegać na słuchu, a ten mi mówił, że dziewczyny jeszcze próbują się bronić. Przekleństwa, które się sypały zjeżyły mi włosy na głowie, a paniczny krzyk jednej z nich znów zmusił mnie do próby odwrócenia się. Oberwałam kolbą w skroń, aż mi zrobiło się ciemno przed oczyma.
Prowadzono mnie, a raczej ciągnięto, w stronę drogi z której dochodził pomruk jakiejś maszyny. Mrugałam, próbując pozbyć się mroczków, kiedy zahaczyłam nogą o jakąś przeszkodę. Spodziewałam się pniaka, jakiejś większej gałęzi, ale to było... ciało. Natychmiast zatrzymałam się, zapierając jak dziki osioł. To był jeden z naszych obrońców, wybebeszony jak świniak po uboju. Z przerażeniem przyglądałam się temu, co z niego zostało. Napastnik nie znał litości i co najgorsze, zrobił to po cichu, bo nic nie słyszałyśmy na polanie. Chyba, że... Szukałam śladów walki, krwi i wnętrzności, bo otwarty brzuch świecił pustkami. Nie było prawie nic, tylko śladowe krwawe plamy szpeciły ściółkę. Czyli zabito go gdzie indziej, a zwłoki przyniesiono tutaj, żebyśmy wiedziały co nas czeka w razie oporu.
– Nie mamy całego dnia – ryknął Kamael. – Przestańcie się z nimi bawić! Zaaplikować środek i w drogę!
Środek? Jaki środek? Zaczęłam się szamotać, ale spowodowało to tylko, że wampiry mocniej zacisnęli dłonie na mych ramionach.
– Tej też? – zapytał mój strażnik.
– Nie. – Władca wampirów nagle znalazł się przede mną i złapał mnie za podbródek. – Ona musi być czysta.
Gwałtownie odsunęłam głowę, byle dalej od jego dotyku. Zimno mi się zrobiło i serce zaczęło przyspieszać, kiedy spojrzałam w jego czerwone oczy. Nie ukrywał złośliwej radości i już wiedziałam, mam przechlapane.
„Gdzie są psy?" – pomyślałam spanikowana. – „Teraz naprawdę je potrzebuję!"
– Możecie ją uśpić – oznajmił ukazując kły. – I pilnujcie, żeby jej włos z głowy nie spadł. W domu pokażę ci, czym jest miłość rodzicielska. – Przeciągnął pazurem po moim policzku, przecinając skórę. – Pokażę ci, co jest twoim przeznaczeniem.
Poczułam ukłucie w szyję i odpłynęłam.
***
Stara stodoła dziadków najczęściej służyła w deszczowe dni za plac zabaw. Ron, Marek i ja stworzyliśmy sobie tam miejsce, gdzie eksperymentowaliśmy, toczyliśmy zażarte dyskusje, czy boje. Albo po prostu leżeliśmy na pachnącym sianie i opowiadaliśmy niestworzone historie. Dach w niektórych miejscach przeciekał, więc towarzyszyło temu jednostajne kapanie. Żadne z naszej trójki nie bało się ciemności, ale na wszelki wypadek uzbrojeni byliśmy w latarki, bo zejście z wysokiej sterty słomy i nie zaliczenie niekontrolowanego lotu, było więcej niż prawdopodobne.
![](https://img.wattpad.com/cover/108029887-288-k732878.jpg)
CZYTASZ
ZIEMIANKA tom III - Krwawy rysunek
Fiksi IlmiahOficjalnie "martwa", w rzeczywistości pakuje się w kolejną awanturę. Członkowie zespołu będą ją chronić na wszelkie sposoby, ale czy próba odkrycia motywów działania Kamael'a nie pociągnie za sobą bolesnych konsekwencji? Izydora "Izzy" Chavez w kole...