Rozdział IV

1.3K 108 5
                                    

Po treningu postanowiłam odprowadzić dzieciaki. Pod czas drogi rozmawialiśmy o wszystkim. Głównie opowiadały mi co przytrafiło im się w ostatnich dniach. Tą miłą rozmowę przerwało nam głośnie burczenie mojego brzucha. Nie jadłam nic od wczoraj więc nic dziwnego że mój żołądek dawał o sobie znać.

-Jest pani głodna?-zapytała Ren.

-Nic mi nie jest, odprowadzę was i pójdę coś upolować-podeszłam do niej pogłaskałam ją po głowie i uśmiechnęłam się łagodnie.-Ruszajmy dalej.-dodałam. W 10 min dotarliśmy na obrzeża wioski, pożegnałam się z moimi uczniami i ruszyłam w poszukiwaniu jedzenia. Nie miałam ochoty polować więc wróciłam do domu i złowiłam kilka ryb. Rozpaliłam ognisko i zaczęłam piec ryby. Co by tu zrobić ,gdy się najem? Może potrenuje? Albo na spacer? I tak rozmyślałam zapatrzona w ogień tańczący na wietrze. Nagle usłyszałam rozmowy niedaleko mnie. Zgasiłam ognisko i poszłam sprawdzić kto to.

Gray p.o.v

Mam dość. Od kilku godzin łazimy po lesie w poszukiwaniu jednej kobiety. Natsu próbował wywęszyć ją, ale jak to powiedział czuł ją wszędzie.

-Erza dlaczego jej szukamy?-zapytałem. Erza stanęła i odwróciła się w naszą stronę.

-Mamy misje aby pozbyć się jej z tego lasu, więc to robimy.

-Jak zamierza pani to zrobić? Chyba nie chce pani jej zabić... prawda?-zapytała Wendy smutnym głosem. Erza wbiła wzrok w ziemię. Nie wiem co chce zrobić ale nie pozwolę zabić Yumiko. Ona nie jest zła.

-Nie możemy jej zabić! Przecież nie zrobiła nic złego!-krzyczał Natsu na cały regulator aż mnie uszy zabolały.

-Zgadzam się z piekarnikiem.

-Jak mnie nazwałeś lodówko!!-znowu wrzeszczy

-Tak jak słyszałeś zapałko!-odkrzyknąłem i zaczęliśmy się bić.

Yumiko p.o.v

Szłam powoli w stronę krzyków. Po dotarciu na miejsce skąd dochodził hałas zobaczyłam tych samych magów których wcześniej spotkałam. Chyba się kłócili bo było strasznie głośno, a przez mój smoczy słuch aż mi głowa pękała. Przez kilka minut stałam i czekałam na jakiś ciekawszy rozwój akcji ale poza małą bójką nie działo się nic ciekawego. Postanowiłam wyjść z ukrycia i z nimi porozmawiać.

-Co wy tutaj robicie?-zobaczyłam jak kilka osób podskoczyło ze strachu na mój widok. Najwidoczniej musiałam ich przestraszyć, cóż mówi się trudno. Wszystkie pary oczu były skierowane na moją osobę. Najwidoczniej nikt nie raczył mi odpowiedzieć.

-Pytałam co tutaj robicie?-zapytałam ponownie. Szkarłatnowłosa zaczęła do mnie podchodzić. Kiedy stanęła ze mną twarzą w twarz, spojrzała mi w oczy i zapytała.

-Yumiko dołącz do Fairy tail.-powiedziała. Ze zdziwienia rozszerzyłam oczy. "To nawet nie było pytanie tylko stwierdzenie. Magowie w tych czasach nie mają kultury czy co?" Po minach pozostałych widziałam że byli równie zdziwieni co ja.

-Więc taki miałaś plan- krzyknął różowowłosy, chyba miał na imię Natsu ale teraz to mało ważne. Szkarłatnowłosa zaczęła się wydzierać na Natsu ale nie słuchałam ich. W głowie miałam mętlik.

-A co jeżeli się nie zgodzę?-zapytałam Erzę, tak nazywali ją inni więc pewnie ma tak na imię. Ona odwróciła się w moją stronę .

-Wtedy będziemy musieli znaleźć ci inny sposób abyś opuściła ten las.-odpowiedziała. Teraz już nic nie rozumiałam, dostali zlecenie aby mnie zabić, a oni chcą żebym opuściła las. Bezsens! Kto wtedy będzie chronił Livanie i jej mieszkańców! Czułam jak moje oczy zaczynają lekko świecić (Kiedy Yumiko robi się zła jej oczy zaczynają świecić na Niebiesko. Im jest bardziej złą tym mocniej świecą :) ).

-To nie ma sensu. Dostaliście zlecenie aby mnie zabić, więc dlaczego chcecie żebym przyłączyła się do waszej gildii?!-spojrzałam na nią. W tej chwili parzyłyśmy sobie w oczy. Wtedy podszedł do nas czarnowłosy. 

-Ponieważ nie jesteś zła. Mieszkańcy po prostu się ciebie boją. A ponad to widzę że...jesteś samotna.-Odpowiedział. Kiedy miałam im odpowiedzieć usłyszałam wołanie o pomoc. Próbowałam znaleźć źródło dźwięku ale przez kaptur mój słuch był nieco słabszy. Bez wahania zdjęłam kaptur i zaczęłam nasłuchiwać otoczenie. Nie zwracałam uwagi na zdziwionych magów. Wreszcie udało mi się zlokalizować miejsce dźwięku. Nie mogłam rozłożyć skrzydeł przy magach, wcześniej w mieście nie było problemu ponieważ w nocy słabo je widać. Zaczęłam szybko biec w stronę klifu (tam była osoba która potrzebowała pomocy), a magowie za mną. Kiedy byłam już blisko usłyszałam kolejny krzyk tym razem bardzo wyraźny.

-Smoczyco! Ratunku!-kiedy to usłyszałam przyśpieszyłam jeszcze bardziej. To był głos Ren, mojej małej Ren. Po dotarciu na miejsce zobaczyłam potwora stojącego nad maluchem. Ren stała na krawędzi klifu. Szybko ruszyłam jej na ratunek.

-Ren padnij! Rwące Szpony Smoka Mroku!- potwór padł. Powoli podchodziłam do przestraszonej dziewczynki gdy nagle klif na którym była ułamał się pod ciężarem potwora. Ren zaczęła spadać, wraz ze stworem. Szybko zdjęłam płaszcz, rozłożyłam skrzydła i skoczyłam za maluchem.

-Ren!!!

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej dawno mnie tu nie było. :)

Postanowiłam wrócić do pisania. Od razu uprzedzam że opowiadania nie będą pojawiały się regularnie. Nie będę się zmuszać się do pisania, bo wtedy mi nic nie wychodzi.

Mam nadzieje że rozdział po długiej przerwie wam się spodoba :D

Z góry przepraszam za wszelkie błędy.

Widzimy się w następnej części!

Fairy Tail - Smok w ludzkim cieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz