Rozdział XXXI

181 14 6
                                    

Patrzyłam jak zahipnotyzowana. Nie mogłam dowierzyć własnym oczom. "CO ON TU ROBI!?". Tylko to jedno pytanie rozbrzmiewało w mojej głowie.  Dookoła słyszałam przerażone krzyki publiczności oraz magów. Uciekali jak najszybciej z areny nie zwracając uwagi czy biegną po podłożu, czy innym człowieku. Jednak...czy mieli dokąd uciec? Smok jest w mieście. Nie ma się gdzie ukryć. Nagle poczułam uścisk na przedramieniu i mocne szarpnięcie o które o mało co się nie wywróciłam.

-Rusz się bo zginiesz!-krzyknął do mnie Lyon. Nic mu nie odpowiedziałam tylko dalej wpatrywałam się w jaszczura, który zionął na lewo i prawo swoim zabójczym oddechem.. Gdy chłopak zauważył że nie kontaktuje zaczął ciągnąc mnie w stronę wyjścia. Ledwo postawiłam dwa kroki do przodu, a wszystko do mnie dotarło. Wrzaski ludzi krzyczących z bólu i strachu. Wtedy przypomniałam sobie co stało się w Livani.

Wtedy przypomniałam sobie... martwe ciała moich ukochanych dzieci.

Wtedy... wyobraziłam sobie.. jak przerażone musiały być i w jakiej agonii umierały.

W jednej chwili wyrwałam się Lyonowi i zaczęłam biec w stronę Acnogoli. W drugiej zaś opanowała mnie taka fala wściekłości że ledwo nad sobą panowałam. " NIE POZWOLE JUŻ NIKOMU CIERPIEĆ Z TWOJEGO POWODU! WYSTARCZAJĄCO LUDZI ZIGĘŁO Z TWOJEJ RĘKI!"

-ACNOLOGIAAA!!- krzyknęła nie, ryknęłam wręcz tak głośno jak tylko pozwalało mi na to gardło i przemieniłam się w smoka. Czułam jak moje oczy jarzą się morderczym błękitem , a krew w moich żyłach wręcz wrzała z emocji.

Nim Smok Apokalipsy zareagował na mój ryk, ja byłam już przy nim i uderzyłam go ogonem z całej siły. Na jego nieszczęście nie zdołał tego odeprzeć i poleciał na pobliskie budynki (załóżmy że ludzie mieszkający blisko areny zwiali z domów po zobaczeniu smoka). Nie zwlekając ani chwili użyłam Smoczego Oddechu, zanim smoczysko zdążyło w jakikolwiek sposób się poruszyć Gdy kurz opadł, jedyne co zobaczyłam w tamtym miejscu to niewielki krater. Po smoku nie było ani śladu. Niespodziewanie poczułam ból w ramieniu, jakby ktoś wbijał mi coś bardzo ostrego. Nie patrząc co to dokładnie jest poruszyłam mocno łapą, dzięki czemu uczucie uścisku minęło. Okazało się że to Acnologia wbił we mnie swoje kły. Bez chwili zastanowienia ponownie zionęłam, jednak... mój atak został wchłonięty przez Jaszczura. Zdenerwowało mnie to jeszcze bardziej, o ile to było możliwe. Nim Czarny smok we mnie zionął doleciałam do niego i łapami zamknęłam jego paszczę. Ściskałam ją tak mocne ,że aż słyszałam pękanie jego kłów. W tym momencie chciała zmiażdżyć mu głowę. Smok zaczął się szarpać. Próbował nawet wbić mi szpony w brzuch ale moje łuski są o wiele mocniejsze od jego.

Wtem gdy odzyskałam w miarę trzeźwe myślenie, do głowy wpadła  mi pewna myśl. Skoro może on pochłonął moją magię, to... czemu ja nie mogę jego wchłonąć? Pochyliłam się nad smokiem, otworzyłam paszczę i zaczęłam wchłaniać jego magię. Czułam ostre cząsteczki na języku i niesamowity gorąc w ciele. Ogromna energia zaczęła się we mnie kumulować. 

Przez nieuwagę Acnologia wyrwał się z mojego uścisku. Nie przejęłam się tym i dalej jadłam.  Aczkolwiek on nie chciał zmarnować swojej szansy i zaszarżował na mnie. Szarża nie zadziałała, nie ruszyłam się nawet o milimetr. Nie czekając na dalszy ruch wroga, złączyłam obie ręce i z całej siły uderzyłam go między skrzydła w kręgosłup. Smoczysko wręcz wbiło się w ziemię i nie ruszał się przez chwilę. Dopiero gdy zobaczyłam czarny dym dobywający się  z jego ciała zrozumiałam co się dzieje Przez moje uderzenie oraz spotkanie z ziemią, odniósł poważne rany. Mie był w stanie utrzymać smoczej formy. Po minucie  na arenie zamiast wielkiego, przerażającego smoka, stał muskularny, ciemnoskóry mężczyzna w poszarpanych ubraniach. Patrzył wprost na mnie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 12, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Fairy Tail - Smok w ludzkim cieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz