Rozdział XXIV

667 57 5
                                    

 Słyszałam nad sobą urywki rozmów. Mimo że byłam przytomna nie miałam sił aby chociażby otworzyć oczy, a co dopiero coś powiedzieć. Nie rozumiałam również zbytnio tych rozmów, jedynie poszczególne słowa ale mogłam się domyśleć że są zmartwieni moim stanem. Nie wiem nawet ile tak już leżałam, czułam się jakbym była skazana na wieczny sen. Dopiero po pewnym czasie przypomniałam sobie że nic nie wiem o stanie Ren, nie wiem nawet czy przeżyła. Ta myśl bardzo mnie przeraziła. Zaczęłam próbować się obudzić, niestety moje próby poszły na marne. Nagle poczułam małe ciepłe rączki na swojej odpowiedniczce.

-Walcz Smoczyco! Nie poddawaj się!-trochę nie wyraźnie ale usłyszałam cichy dziewczęcy głosik. Postanowiłam posłuchać tego głosiku i nie poddawałam się. Nie jestem pewna ile tak walczyłam ale po pewnym czasie nareszcie mi się udało. Powoli zaczęłam otwierać oczy choć było ciężko. Strasznie bolały mnie plecy, a w szczególności lewa łopatka gdzie prawdopodobnie powoli zaczęło mi odrastać skrzydło. Gdy otworzyłam oczy zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Były tutaj cztery spore łóżka, a na jednym z nich leżałam. Obok mojego łóżka na ścianie znajdowało się dość spore okno. Obok mnie znajdowała się również niewielka szafeczka oraz dwa krzesła. Na jednym z nich zobaczyłam małą dziewczynkę, a na drugim mężczyznę. Obydwoje spali. Chciałam podnieść się do siadu aby lepiej przyjrzeć się ich twarzą, ale ból w łopatce skutecznie mi to uniemożliwił. Zrezygnowałam z tego pomysłu i zaczęłam się im przypatrywać. W pomieszczeniu świeciła jedynie mała lampka na szafce obok łóżka mimo to dawała dość mocne światło. Przypatrywałam się im spokojnym twarzom kilka minut. Dopiero po dłuższym momencie rozpoznałam że to Ren i Gray. Musiałam chyba uderzyć głową o podłogę gdy upadałam, bo inaczej nie wyjaśnię tego że nie rozpoznałam ich od razu.

-Ren...Gray...-powiedziałam cicho oraz słabo. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo mam sucho w gardle. Niespodziewanie poczułam ruch obok siebie. Obróciłam głowę w tamtą stronę, gdyż wcześniej wpatrywałam się w okno. Moje oczy napotkały wzrok złotych odpowiedniczek.

-Ren...- dziewczynka kiedy to usłyszała uśmiechnęła się szeroko i szybko jak to tylko możliwe podbiegła do mnie.

-Smoczyco obudziłaś się!-krzyknęła zadowolona i weszła na łózko.- Tak się o panią martwiłam. Myślałam że i-i pani...nie żyje-powiedziała momentalnie zanosząc się płaczem. Bez namysłu przytuliłam czarnowłosą do siebie, przez co leżała na mnie. Zaczęłam ją głaskać po plecach z nadzieją że to ją nieco uspokoi.

-Cichutko,  już wszystko dobrze...Ren powiedz... kto się tobą zajmował gdy byłam nieprzytomna?-złotooka powoli się uspokajała więc myślałam że będzie wstań mi odpowiedzieć. Myliłam się. Usłyszałam ruch z miejsca gdzie spał czarnowłosy.

-Ja-odpowiedział krótko. Spojrzałam na niego nie przerywając uspokajania dziewczynki.

-Dziękuje...za wszystko-powiedziałam szczerze i uśmiechnęłam się do maga lodu. On jedynie odpowiedział tym samym nic nie mówiąc. Nastała między nami cisza, która nie krępowała żadnego z nas. Ja zajęłam się uspokajaniem Ren, a Gray lustrował mnie wzrokiem, prawdopodobnie sprawdzając mój stan. Nagle usłyszałam równomierny oddech ze strony złotookiej. Spojrzałam na nią i zobaczyłam jej spokojną twarzyczkę.

-Która godzina?-zapytałam przerywając cisze.

-Gdzieś tak po północy-odpowiedział jakby nigdy nic. Ze zdziwienia aż rozszerzyły mi się oczy.

-Co wy tu robicie o tej porze?

-Mała nie chciała cię praktycznie odstępować na krok, więc postanowiłem z nią zostać. Od kiedy straciłaś przytomność strasznie się o ciebie martwiła. Musieliśmy ją zmuszać do jedzenia.-odpowiedział spoglądając na złotooką. Ja również to zrobiłam, ale szybko wróciłam wzrokiem na chłopaka.

-Ile spałam?-zadałam nurtujące mnie pytanie. Gray popatrzył na kalendarz wiszący na ścianie.

-Z tydzień... może półtora- odpowiedział. Przez chwilę przetwarzałam to co do mnie powiedział. Kiedy to do mnie dotarło westchnęłam ciężko i przetarłam ręką twarz. ''Co z ciałami mieszkańców? Przez ten czas pewnie zaczęły się już rozkładać. Jak ja ich teraz pochowam?''

-Jak się czujesz?-zapytał troskliwie Gray.

-Dobrze tylko strasznie chce mi się pić.-odpowiedziałam. Suchość w gardle sprawiała że ledwie mogłam mówić.

-Zaraz przyniosę ci wody. Poczekaj chwilę.-powiedział wstając i wyszedł ze skrzydła szpitalnego w którym byłam. Postanowiłam podnieść się do siadu jeszcze raz. Śpiąca Ren nie ułatwiała mi tego zadania. Zanim udało mi się usiąść, czarnowłosy wrucił ze szklanką wody. Gdy zobaczył mnie podpartą na ramionach postawił wodę na szafce i podszedł do mnie.

-Nie powinnaś się przemęczać. - powiedział z troską oraz pomógł mi usiąść. Ren zsunęła mi się na kolana. Głowa wcią mnie bolała ale dało się znieść. Grey podał mi wodę, którą wypiłam za jednym razem. Odłożyłam szklankę z powrotem na szafkę i ponownie się położyłam choć nie było łatwo.

-Powinnaś się jeszcze przespać.

-Ty również. - widziałam po nim że jest zmęczony. W odpowiedzi uśmiechnął się jedynie i poszedł położyć się na łóżko obok.

-Dobranoc-powiedziałam. Poprawiłam jeszcze Ren która spała na mnie oraz przykryłam ją nieco kołdrą.

-Branoc-burknął śpiąco mężczyzna, a ja w międzyczasie zasnęłam.
----------------------------------

Hejka!
Pozdrawiam ze szkoły z przedsiębiorczości xD
Wiem że rozdział trochę nudniejszy ale ostatnio było troche akcji i postanowiłam zrobić kilka rozdziałów spokojniejszych ( z 3-4) .
Przepraszam za wszelkie błędy ale pisze na telefonie i mam włączonom korektę która nie zawsze dobrze poprawia. ☹️

<Aiko_Kisaki>

Fairy Tail - Smok w ludzkim cieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz