Zbliżał się wieczór, a wokół robiło się coraz ciemniej. Mimo to my nieustannie gnaliśmy przed siebie. Znudzona patrzyłam na przesuwający się widok za zakurzoną szybą i czułam jak nużąca podróż powoli mnie usypia.
- Wstawaj bekso, noc jeszcze młoda - jego donośny głos sprawił, że się ocknęłam. W tym momencie zauważyłam, że stoimy w miejscu. Rozespana i zdezorientowana rozejrzałam się dookoła i jedyne co zobaczyłam to szeregi innych samochodów ustawionych w równych rzędach.
- Co się dzieje? - spojrzałam na niego, przecierając oczy, ale on jedynie wskazał na coś bez słowa. Powędrowałam wzrokiem za jego dłonią i zobaczyłam tysiące kolorowych świateł i ogromne młyńskie koło wyróżniające się spośród wszystkiego.
- Wesołe miasteczko? - zapytałam, nie dowierzając.
- Lepiej - wesołe miasteczko nocą - uśmiechnął się szeroko. Dwa dni temu próbowałam go zabić, a dziś idziemy razem do wesołego miasteczka? Może jestem jakaś inna, ale to ostatnie miejsce jakiego mogłabym się spodziewać. - Wysiadaj! - ponaglił mnie i po chwili znalazł się przy moich drzwiach, otwierając je jak prawdziwy gentleman. To było coś czego nie potrafiłam w nim zrozumieć i co męczyło mnie od dłuższego czasu. Jak jedna osoba może mieć dwie tak różne osobowości? Jak diabeł w ciągu sekundy potrafi stać się aniołem? Ruszyliśmy w kierunku tego zaczarowanego miejsca. O dziwo było tu sporo ludzi, mimo że jak dobrze kojarzę był środek tygodnia... a może i nie... Najwyraźniej był to jakiś miejscowy festyn albo coś w tym stylu. - Od czego zaczniemy? - zapytał podekscytowany.
- Nie wiem - pokręciłam głową. Z jakiegoś powodu, nie czułam się tu dobrze, szczególnie w jego towarzystwie. Ci wszyscy weseli ludzie, którzy przyszli tu się rozluźnić i oderwać od monotonnej rzeczywistości i my - porywacz i jego ofiara. To po prostu było nienaturalne.
- O co ci chodzi? - zapytał z wyrzutem, widząc moją minę.
- Nic takiego. Ja... ja nic nie rozumiem. Co to ma znaczyć? - zaczęłam gestykulować.
- Tu nie ma nic do rozumienia i czy wszystko musi mieć jakieś znaczenie? Ciesz się chwilą, daj się porwać i zabaw się - promieniała od niego dziwna energia.
- Ostatni raz kiedy się zabawiłam... - na samą myśl ciarki przeszły mnie po całym ciele.
- Zapomnij o tym - przerwał mi i pociągnął za rękę w stronę jednej z gier. - Masz rzuć - podał mi niewielką czerwoną piłeczkę.
- Słucham? - przestałam za nim nadążać.
- Nie byłaś nigdy w wesołym miasteczku? Zbij puszki tą piłeczką. Rozumiesz? - ostatnie pytanie przesadnie przeciągnął.
- Rozumiem, nie jestem niedorozwinięta - nie zdążyłam ugryźć się w język, jednak on tylko uśmiechnął się pod nosem. Chwyciłam piłeczkę i rzuciłam w stronę ustawionych na sobie puszek, strącając je wszystkie.
- Właśnie o to mi chodziło! Idziemy! - chwycił mnie za rękę i pociągnął do kolejnej gry. Miałam wrażenie, że byliśmy przy każdym możliwym stoisku i zagraliśmy we wszystkie gry. Strzelanie do gumowych kaczek, pistolety na wodę, rzucanie do celu.... Nie mam pojęcia jak to się stało, ale po raz pierwszy nie czułam się przy nim skrępowana. Na chwilę zapomniałam o całym świecie. Gdyby nie to całe porwanie, pomyślałabym, że fajny z niego chłopak. Był zabawny, szarmancki i pilnował mnie jak oczka w głowie. Przestań! Wystarczy tych bzdur! Szliśmy między wszystkimi atrakcjami, jedząc w ciszy watę cukrową.
- Ej! Masz swoją - jęknęłam, gdy ukradł kawałek mojej puchatej chmurki cukru.
- Ty masz inny smak. Masz, weź trochę mojej - mówił, ale ja go już nie słuchałam. - No nie obrażaj się bekso. Hej, co jest? - zauważył, że odpłynęłam do innej rzeczywistości.

CZYTASZ
Mine II Neymar Jr. II
FanfictionSpotkanie dwóch osobowości przypomina kontakt dwóch substancji chemicznych: jeżeli nastąpi jakakolwiek reakcja, obie ulegają zmianie - Carl Gustav Jung