- Na trzy biegniesz za mną do samochodu i uciekamy - powiedział szeptem, a ja zamarłam, sztywniejąc ze strachu.
- Nie, nie, nie... - wyszeptałam, kręcąc głową, ale było już za późno. Ruszył między pułkami w stronę drzwi z rękami wypełnionymi jedzeniem, zostawiając mnie samej sobie. Upuściłam wszystko, co miałam w dłoniach i pobiegłam za nim ile sił w nogach. Nie miałam wyjścia. Zaraz za nami wybiegł pracownik sklepu, krzycząc w naszą stronę. Dobiegłam do auta, po drodze mało co się nie zabijając. Wsiadłam czym prędzej i ruszyliśmy z piskiem opon, ledwo uchodząc ekspedientowi, który biegł za nami jeszcze przez chwilę, rzucając w naszą stronę obelgami. Odkąd wsiadałam do samochodu, siedziałam w ogromnym szoku, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą się wydarzyło.
- Ale było blisko! - powiedział uradowany, zupełnie jakby był w swoim żywiole. - Słyszałaś jak nas wyzywał? - na jego twarzy widniał przeogromny uśmiech, dokładnie jak u dziecka, które przeżyło przygodę życia. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, lecz to zignorował.
- Szukają mnie - po chwili powiedziałam do siebie cicho mając nadzieje, że nie usłyszał.
- Ale nie znajdą - odparł, nie spuszczając wzroku z ulicy. - Jestem za dobry w te klocki kochanie - zerknął na mnie ze cwaniackim uśmieszkiem, a po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Przejechaliśmy jeszcze kilka kilometrów, aż w końcu mój oprawca zjechał na pobocze i zatrzymał auto.
- No to co tam zwinęłaś? - zapytał, rozpakowując swoją kanapkę.
- Nic - spuściłam głowę i na samą myśl o jedzeniu przypomniałam sobie, jak bardzo mój żołądek jest ściśnięty. Tak przyzwyczaiłam się do tego uczucia, że przestałam na nie zwracać uwagę.
- Przecież wybrałaś coś sobie - cudowny zapach jedzenia dostał się do moich nozdrzy.
- Nie jestem złodziejem - powiedziałam z przekonaniem, nie unosząc głowy.
- Wiedziałem, że nie dasz rady - zabrzmiał, jakby znał mnie od zawsze. - Jesteś za słaba i zbyt perfekcyjna. Ty i te twoje zasady... - przewrócił oczami. - Trudno, nie kradniesz, nie jesz. Naturalna selekcja skarbie - szyderczy uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
- Jesteś potworem - spojrzałam na niego ze złością wypisaną na twarzy. Nie chciałam tego powiedzieć, przynajmniej nie na głos, ale kotłowało się we mnie tyle złości.
- Też mi odkrycie - jego arogancki ton był tak denerwujący. Nikt nie wzbudzał we mnie tyle negatywnych emocji co on. - Mmm... to jest takie pyszne - powiedział z pełnymi ustami. Odwróciłam się do niego plecami i opadłam na oparcie fotela. Patrzyłam przez brudną szybę na bezkres ciągnących się pól i czułam, jak łza po łzie spływa po moich policzkach. Nadal gdzieś w środku miałam nadzieje, że to tylko sen, okropny koszmar. To był jedyny sposób, by się jakoś pocieszyć. Te okruchy nadziei utrzymywały mnie przy życiu. - Czy jedyną rzeczą jaką umiesz robić jest płacz? - spytał podirytowany, ja jednak ani drgnęłam. - Ugh... To były tylko żarty. Wziąłem też coś dla ciebie - umierałam z głodu, ale coś powstrzymywało mnie od odwrócenia się. Nie wiem, co chciałam tym zyskać, lecz nie poruszyłam się ani odrobinę. - Odwrócisz się? - chyba miałam omamy słuchowe, bo w jego głosie usłyszałam skruchę. - Odwrócisz się do cholery?! - podniósł głos, aż podskoczyłam w miejscu. Jak na zawołanie natychmiast zmieniłam pozycję i usiadłam naprzeciwko niego, ale nie spojrzałam w jego stronę, tylko spuściłam głowę. - Spójrz na mnie - jego głos złagodniał, jednak brak mojej reakcji znów go zdenerwował. - Spójrz! - krzyknął, co wywołało tylko więcej łez. Uniosłam powoli mokrą twarz i spojrzałam na niego słabo, ledwo widząc go przez zaszklone oczy. - Nie można było tak od razu? Pokaż się bekso - złapał moją twarz w swoje dłonie i starł kciukami łzy z moich policzków, a za sprawą jego dotyku po całym ciele przeszedł mnie dreszcz. Nie potrafiłam zrozumieć, jak potrafił zmieniać swój humor tak szybko. Jak z okrutnego człowieka po chwili stawał się najmilszą osobą na świecie. - Trzymaj - wręczył mi kanapkę i butelkę wody.
CZYTASZ
Mine II Neymar Jr. II
FanficSpotkanie dwóch osobowości przypomina kontakt dwóch substancji chemicznych: jeżeli nastąpi jakakolwiek reakcja, obie ulegają zmianie - Carl Gustav Jung