Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam do swojego pokoju, jednak coś zatrzymało mnie po drodze przed drzwiami prowadzącymi do pokoju Rafaela. Nim zdążyłam cokolwiek pomyśleć, lekko zastukałam w drewnianą taflę. Czekałam na jakąś odpowiedź po drugiej stronie, jednak na próżno. Nacisnęłam klamkę i lekko wychyliłam głowę, by zajrzeć do środka. Rafael leżał na swoim łóżku, oglądając telewizję.
- Hej - przywitałam się cicho, gdy jego wzrok powędrował w moją stronę. - Pukałam, ale...
- Wchodź śmiało - posłał mi lekki uśmiech. - Coś się stało? - podniósł się do pozycji siedzącej i poklepał miejsce obok siebie, dając mi tym znak bym usiadła.
- Miałam nadzieje, że ty odpowiesz mi na to pytanie - zajęłam miejsce na brzegu łóżka. Widziałam, że się zmieszał. Wyglądał jakby obawiał się tej rozmowy, ale ja musiałam wiedzieć.
- Co masz na myśli? - udał głupiego.
- To co dziś się stało. Ten wyścig, zachowanie Neymara, Diego. Nic z tego nie rozumiem... - westchnęłam zrezygnowana.
- Tu nie ma nic do rozumienia, nie przejmuj się tym wszystkim - widziałam, że grał i próbował się mnie pozbyć.
- Proszę nie zbywaj mnie. Nie zachowywałeś się jak zawsze. Wiem, że coś jest nie tak i że mnie to dotyczy. Jesteś jedyną osobą, która może mi to powiedzieć - nie wiedziałam, jak sprawić by zaczął mówić.
- To Neymar powinien ci to powiedzieć, nie ja - nadal się opierał.
- Dobrze wiesz, że tego nie zrobi. Jesteś moją jedyną nadzieją. Proszę powiedz mi, co tu się dzieje - zaczęłam go błagać.
- Nie patrz tak na mnie - starał się unikać mojego spojrzenia.
- Proszę, ja muszę wiedzieć - powtórzyłam łamiącym się głosem. Chłopak spojrzał na mnie i westchnął głośno.
- Chodzi o dziewczynę - wymamrotał po chwili.
- Dziewczynę? - spytałam bardziej siebie niż jego. - Co się stało?
- To było dwa lata temu. Miała na imię Nicole. Neymar poznał ją na jednej imprezie i zakochał się w niej na zabój. Zaczęli się spotykać. On nie widział świata poza nią, robił dla niej wszystko, był na każde jej skinienie. Nigdy wcześniej nie widziałem go w takim stanie. Tak szczęśliwego, szczerze szczęśliwego. Jedyną dziwną rzeczą było to, że poprosiła go by utrzymywali ten związek w sekrecie. Byłem jedyną osobą, która o nich wiedziała. Jeździli sobie często na wakacje i robili różne szalone rzeczy, o których potem Ney mi opowiadał, ale nigdy jej nie zabierał czy choćby o niej wspominał podczas wypadów ze znajomymi. Wtedy też on i Diego przyjaźnili się. Tworzyliśmy jedną zgraną paczkę. Wydawało się, że nic nie może tego popsuć. To trwało jakieś pół roku, aż nadszedł bal charytatywny - posłałam mu pytające spojrzenie. - Co roku "źli" Hiszpanii organizują bal, na którym przesyłają pokaźne sumy pieniędzy dla potrzebujących i świętują. Rodzina Neymara jest jednym z organizatorów, więc są tam co roku, a Neymar zawsze przyprowadza inną dziewczynę. Wtedy chciał wziąć Nicole, ale ona mu odmówiła, więc stwierdził, że pójdzie sam, albo ona albo nikt. Wszystko było cudnie dopóki na balu nie pojawił się Diego z... Werble proszę...
- Nicole - dokończyłam, po chwili zakrywając ręką usta.
- Dokładnie. Neymar rzucił się na Diego, który też o niczym nie wiedział. Zaczęli się bić, kłócić, doszło do tego, że zdecydowali, kto wygra wyścig do tego należy Nicole. Jeszcze tego samego wieczora pojechali na most, ten na którym byliśmy dzisiaj. Oboje prawie co zginęli przez ten głupi wyścig. Nie mam pojęcia skąd się tam wzięła ta ciężarówka, ale to cud że się z nią nie zderzyli. On nie powinien cię tam dziś zabierać. Nie po tym co się stało.
- To dlatego tak się zachowywałeś? -próbowałam łączyć fakty.
- On dobrze wie, że to miejsce jest niebezpieczne. Nie powinien cię narażać - to było miłe, poczuć, że ktoś troszczy się o ciebie odrobinę.
- A co stało się potem? - chciałam wyciągnąć z niego jak najwięcej.
- Kazali jej wybrać. I teraz uważaj, bo będzie zabawnie. Nicole powiedziała, że nie chce żadnego z nich, że zrobiła to tylko dla zabawy i zniknęła. Tak po prostu. Potem krążyły jakieś plotki, że uciekła do Argentyny. Nie wiem, jak zniósł to Diego, ale Ney się załamał i to na poważnie. Ona naprawdę była dla niego kimś ważnym, a odeszła tak po prostu, łamiąc mu serce - nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Nigdy w życiu bym nie pomyślała, to jak się zachowywał, nie miało... nie, nie właśnie miało sens! Został skrzywdzony, więc teraz krzywdzi innych, to takie oczywiste... Czyżbym rozwikłała zagadkę tajemniczego porywacza? Może jakąś jej część,,. - To wszystko. Zadowolona? - zapytał, widząc że odpłynęłam myślami.
- Tylko, że ja nadal nie rozumiem, co mam z tym wspólnego... - westchnęłam głośno.
- Twoim problemem jest to, że jesteś do niej podobna. Wzorst, rysy twarzy, włosy...
- Chcesz mi powiedzieć, że ten za ścianą porwał mnie, bo przypominam mu jego ex? - sama nie wierzyłam w słowa, które przed chwilą wypowiedziałam. To było niedorzeczne.
- Nie wiem, co on sobie myślał, ale nie da się ukryć, że jesteście podobne. Tylko z wyglądu, bo co do osobowości to raczej totalne przeciwieństwa, ale nie mnie to oceniać. Widziałem ją raz w życiu. Wszystko w porządku?
- Sama nie wiem... - nadal pogrążona byłam w swoich myślach. - Chyba muszę się z tym przespać...
- Tylko nie mów Neymarowi, że coś wiesz, bo mnie zabije.
- Oczywiście, nie musisz się o to martwić. Nic mu nie powiem - zamknęłam usta niewidzialnym kluczykiem. - Dziękuję, że mi to powiedziałeś. Chyba powinnam pójść do siebie - czułam się jak w jakimś transie. Wstałam z łóżka i skierowałam się do drzwi.
- Nie martw się jeszcze tylko tydzień - zdążył powiedzieć nim nacisnęłam klamkę.
- Jeszcze... - uśmiechnęłam się krzywo. - Dobranoc - otworzyłam drzwi i po cichu udałam się do swojego pokoju.
***
- Wstawaj - obudził mnie oschły głos Neymara. Mozolnie otworzyłam oczy i na niego spojrzałam. - Gliny tu węszą, wyjeżdżamy. Masz 10 minut - rzucił mi krótkie spojrzenie i wyszedł z pokoju. Szybko ubrałam się, umyłam zęby i spięłam włosy w luźny kok. Gotowa wyszłam z pokoju i od razu opuściliśmy apartament. Wsiedliśmy do windy, którą zjechaliśmy na sam dół. Kiedy drzwi się otworzyły pierwsze co zobaczyłam to dwóch policjantów rozmawiających z recepcjonistką. Byli tak blisko i pomyślałam, że może to ten dzień, że może dziś się uda, ale nim zdążyłam powędrować moimi myślami głębiej, poczułam jak Neymar łapie mnie za rękę i lekko przyspieszonym krokiem, ale jednak dość naturalnie by nie wzbudzać podejrzeń ciągnie mnie do wyjścia. "Odwróćcie się, proszę, proszę..." powtarzałam w głowie, jakby to w jakikolwiek sposób miało pomóc. Przekroczyliśmy próg jakby nigdy nic, wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy. Nic się nie wydarzyło. NIC. Było tak blisko, tak blisko... Myśl, że od powrotu do domu dzieliło mnie dosłownie kilka metrów, jedno odwrócenie głowy policjanta sprawiało, że miałam ochotę rozsypać się na milion kawałków. Siedząc na tylnym siedzeniu, poczułam jak kilka niepowstrzymanych łez leniwie spływa po moich polikach. Pociągnęłam lekko nosem, na co Neymar spojrzał na mnie przez wsteczne lusterko.
- Nie płacz bekso. Jesteśmy prawie u celu - uśmiechnął się zadowolony i dodał gazu.
...........................................................................................................
18!
Nie było mnie tak długo, że nie jestem pewna czy ktokolwiek tu zajrzy
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać
Do następnego xx

CZYTASZ
Mine II Neymar Jr. II
FanfictionSpotkanie dwóch osobowości przypomina kontakt dwóch substancji chemicznych: jeżeli nastąpi jakakolwiek reakcja, obie ulegają zmianie - Carl Gustav Jung