Obudziły mnie delikatne stuknięcia w drzwi mojej sypialni. Przetarłam zaspane oczy i usiadłam. Po chwili zza drewnianej tafli wynurzył się Rafael z maleńkim uśmiechem.
- Przepraszam, wiem, że jest wcześnie - zrobił skruszoną minę.
- Daj spokój, wchodź - machnęłam ręką ziewając, a chłopak zamknął za sobą drzwi i dołączył do mnie na łóżku. - Coś się stało? - zapytałam, widząc, że on chyba nie miał zamiaru zacząć.
- Ah tak, znaczy nie. Dziś wracasz do domu... - powiedział smutnym głosem. - Wiesz, polubiłem cię - spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
- Ja też cię polubiłam, ciebie i twoje jagodowe koktajle - oboje zaśmialiśmy się pod nosem.
- Mówiąc o tym, daj mi sekundę - uchylił drzwi i po chwili wrócił na poprzednie miejsce z fioletowym napojem.
- Jesteś kochany - uścisnęłam go, a chłopak wręczył mi kubek.
- Przyszedłem, bo chciałem dać ci coś jeszcze - zaczął szukać czegoś w kieszeni spodni, kiedy ja upiłam łyk napoju. - Proszę - wręczył mi maleńką karteczkę.
- Co to jest? - zapytałam zdezorientowana.
- Otwórz - uśmiechnął się lekko. Wykonałam polecenie i po chwili ujrzałam zapisane czarnym tuszem cyfry. Spojrzałam na niego zdziwiona nadal niewiele rozumiejąc.
- Wiem, że to niemożliwe byśmy utrzymywali ze sobą kontakt, ale gdybyś kiedyś potrzebowała czegokolwiek, możesz do mnie zadzwonić o każdej porze dnia i nocy- smuty uśmiech zagościł na jego twarzy. - Schowaj go gdzieś w bieliźnie, policja tam nie zajrzy.
- Dziękuję - obdarowałam go wielkim uściskiem. Wzruszyło mnie to, co zrobił. Nie spodziewałam się tego ani trochę.
- Dobra, muszę już iść, bo się tu zaraz rozkleję - zaśmiał się cicho.
- Raf? - zatrzymałam go, gdy zamierzał nacisnąć klamkę.
- Zawsze będziesz w moim serduchu - położyłam rękę w miejscu, gdzie wyczuwalne było bicie serca.
- Ty w moim też - uśmiechnął się ostatni raz i zniknął.
Przetarłam zaspane oczy i po krótkiej chwili usłyszałam ponowne pukanie do drzwi. Szybko schowałam maleńką kartkę w miseczce stanika i powiedziałam ciche "proszę".
- Musimy się zbierać. Twój wyczekiwany dzień w końcu nadszedł - powiedział Neymar, nawet się nie witając.
- Jak to? Już? - zapytałam zdziwiona.
- Tak, nie cieszysz się? Przebieraj się - pośpieszył mnie, a na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, którego nijak nie potrafiłam zatrzymać. To dziś, dziś wrócę do domu... Podekscytowana popędziłam do łazienki, szybko założyłam mój stały zestaw i wykonałam poranną toaletę. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam, że chłopak czeka na mnie, siedząc na brzegu łóżka. - Chodźmy - westchnął głośno i oboje zeszliśmy na dół. Poszliśmy do garażu i po chwili byliśmy w drodze.
- Masz, wziąłem ci jabłko i rogalika. Nie jadłaś śniadania - podał mi jedzenie. Z ekscytacji nie byłam głodna, można nawet powiedzieć że miałam zaciśnięty żołądek, jednak pokusiłam się o rogalika z czekoladą. Jechaliśmy z dość dużą prędkością, ale nie trwało to długo. Po jakiś dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się na jednej z ulic w mieście. Oboje wyszliśmy z auta jakby nigdy nic i podeszliśmy bliżej murów budynku. Na ulicy nie było nikogo z powodu wczesnej godziny. Chłopak spojrzał na zegarek i złapał mnie za ramiona.
- Za dwie minuty, za rogiem tego budynku będzie przejeżdżać policja. Wyjdziesz tam, a oni zabiorą cię do domu. Możesz się jeszcze wycofać i zostać ze mną... - spojrzał mi prosto w oczy, jakby próbował mnie zahipnotyzować.
- Neymar... - złapałam go za policzek. - Ja nie mogę. Ja chcę do domu, ja muszę... - zaczęłam się trząść, a w moich oczach zgromadziło się morze łez. Gdyby miesiąc temu ktoś mi powiedział, że tak będą wyglądać ostatnie dwie minuty z nim, to z pewnością głośno bym się zaśmiała. A teraz? Teraz stałam i nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Chłopak tylko pokręcił głową dając znak, że rozumie. Jeszcze sekundę temu w jego oczach błyszczała iskra nadziei, teraz nie było tam nic. Zupełna pustka...
- Przepraszam i dziękuję za wszystko, a teraz zmykaj, bo ci uciekną - kiwnął w stronę, w którą powinnam się kierować. Przytaknęłam i czując tą przygniatającą atmosferę oraz że z każdym oddechem coraz bardziej brak mi powietrza zniknęłam za rogiem budynku. Rozejrzałam się dookoła, ale nic nie widziałam. Założyłam ręce na piersi i zaczęłam masować ręce, próbując dodać sobie trochę otuchy. Nerwowo kręciłam głową we wszystkie strony, kiedy nagle dostrzegłam radiowóz. Spokojnie patrolowali miasto, ale gdy tylko mnie spostrzegli od razu przyspieszyli. Zatrzymali się obok mnie i jeden z policjantów wyskoczył z auta.
- Jesteś Nina Rodríguez? - zapytał, starając się złapać ze mną kontakt wzrokowy.
- Tak - przytaknęłam.
- Nic ci nie jest? - zadał drugie pytanie.
- Nie - odpowiedziałam słabo, kręcąc głową.
- Gdzie on jest? - doskoczył do nas drugi.
- Ja... nnie wiem... - mój głos trząsł się tak bardzo. Jeden z nich wyjął broń i zaczął biegać, sprawdzając wszystkie zakamarki.
- Czysto. Zwiał nam. Chodźmy - machnął ręką i obaj zaprowadzili mnie do samochodu. Po chwili ruszyliśmy z miejsca, a jeden z nich zaczął mówić coś przez krótkofalówkę.
- Już dobrze, jest pani bezpieczna. Zabieramy panią do domu - siedzący na miejscu pasażera policjant odwrócił się w moją stronę. Już po wszystkim...
....................................................................................................
Zwlekałam z napisaniem tego rozdziału tak długo...
Ale to chyba dlatego, że trudno mi to zakończyć.
Co myślicie o takim finale?
Z racji tego, że to koniec, chcę podziękować każdemu kto poświęcił choć odrobinę swojego czasu na przeczytanie moich bazgrołów, a szczególnie tym którzy dotrwali do końca.
Dziękuję, że mogliśmy przeżyć tę historię razem xx
![](https://img.wattpad.com/cover/94002817-288-k508126.jpg)
CZYTASZ
Mine II Neymar Jr. II
FanfictionSpotkanie dwóch osobowości przypomina kontakt dwóch substancji chemicznych: jeżeli nastąpi jakakolwiek reakcja, obie ulegają zmianie - Carl Gustav Jung