| Rodział 18 [2/2] |

970 84 7
                                    

SEV'S POV
Szybkim krokiem ruszyłem w kierunku salonu. Wcześniej zauważyłem tam szafkę z trunkami. Wyjąłem z niej pierwszą lepszą butelkę i nalałem trochę do ozdobnej szklanki. Wszystko było tu takie... zwyczajne. Zero magii, czysto mugolskie sytuacje.
Dziwne.
Upiłem potężny łyk ze szklanki i poczułem silne pieczenie w przełyku, na co zacząłem kaszleć.
-Polska wódka, skarbie. -wspominałem już, że tylko ona potrafi zjawiać się znikąd?
-Nie wnikam, skąd to masz, po co to masz, ani w ogóle...-urwałem, gdyż Emily zakryła mi usta dłonią. Zaczęła niepewnie nasłuchiwać odgłosów dochodzących zza wysokiego okna centralnie na przeciwko nas. Jako jedyne w mieszkaniu nie było zasłoniete.
Po chwili zdjęła rękę z mojej twarzy i szybkim krokiem wyszła z salonu.
-Yy.. Emily?-spytałem niepewnie podchodząc do jej sypialni
-Nie, nic. -uspokoiła mnie gestem ręki. -Wychodzimy gdzieś?
-Nie, No jak mam się pokazać wśród mugoli? Mam udawać że wiem co tu robię i wszystko zaplanowałem?
-Dokładnie. A teraz ja idę. Z tobą, lub bez. -zmieniła ton na bardziej obojętny i ruszyła do wyjścia. Postanowiłem nie dawać jej tej satysfakcji i poczucia władzy. Równie obojętnie rozsiadłem się w fotelu dając jej jasno do zrozumienia, że nigdzie nie idę.
-Jak chcesz. -znów ten chłodny ton i trzask drzwi. Ugh.
EMILY'S POV
Wychodzę z domu i szybkim krokiem podążam w stronę Baru Motocyklowego na rogu pobliskich przecznic. Spoglądam na zegarek; jest 18:55. Po wejściu do zadymionego, małego pomieszczenia obwieszonego fotografiami motocykli od razu wyczuwam zapach drogich męskich perfum. Kiwam lekko głową w kierunku barmana, który kłania się na mój widok.
Omijam bar i podążam w kierunku najbardziej zacienionego stolika w rogu.
Zauważam przy nim mężczyznę w średnim wieku, to od niego te drogie perfumy. A jakże.
-Witaj. -podaje mi rękę, ale ignoruję ten gest.
-Daruj sobie te wyuczone uprzejmości. Gadaj, czego chcesz. -odpalam ton suki i czekam na reakcję.
-Potrzebuję cię.- przybliża się do mnie i lekko dotyka mojego policzka. W odpowiedzi dostaje niestety mocnego kopa.
-Josh, zakończyliśmy to przecież dwa lata temu. Ja nie jestem kobietą, która spędzi z tobą resztę życia. Nie mogę, czy jest szansa że kiedykolwiek to do ciebie dotrze?!- ostatnie słowa dosłownie wykrzyczałam. Odsunęłam go od siebie i wstałam od stolika. Popatrzyłam jeszcze chwile na jego skonsternowany wyraz twarzy i ruszyłam w kierunku baru.
-Dla mnie to, co zwykle. Zły dzień. -starałam się uśmiechnąć do barmana, ale to w co wykrzywiły się moje usta w niczym nie przypominało uśmiechu.
-Ten dupek ciagle o ciebie wypytuje. -Carol podał mi drinka i popatrzył ze współczuciem.
-Biedak, po tylu latach życia nie nauczył się że piękna miłość jest tylko w bajkach...
Wypiłam jeszcze kilka drinków i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Prawdopodobnie narobiłam niezłego hałasu przez co wyrwałam Severusa ze snu.
-A ty znowu pijana... Jak tak można panno Adams. -ściągnął ze mnie płaszcz gładząc mnie po ramieniu chłodną dłonią.
-A pan znowu nachalny, jak tak można profesorze Snape...-postanowiłam zagrać w tę jego grę.
-Proszę położyć się do łóżka i odpocząć. Nie wygląda pani najlepiej. -wziął mnie na ręce i zaprowadził do łóżka.
-Będziesz spał ze mną? -spytałam dwuznacznym tonem.
-Będę spał obok ciebie. -odparł chłodno. Udałam, że robię smutną, zawiedzioną minę. -Seks rano, Panno Adams
__________________________
Nieco krótsze i bardziej nudne, ale na jutro zaplanowałam coś ciekawszego ;))
Love
E

🌹🥀Miłość jest jak róża- piękna, ale czasem bolesna ~ Severus Snape 🌹🥀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz