🖤 Rozdział 12 🖤

1.3K 115 5
                                    

Cholera. Zapomniałem jej powiedzieć o dyżurze. Błagam, żeby nie siedziała tam do nocy, bo od 22 mamy patrolować korytarze!
Nagle drzwi od mieszkania otworzyły się z impetem, a po chwili wpadła Emily.
-W końcu jesteś, musimy dzisiaj... -zrobiłem pauzę, przyglądając jej się uważnie -Piłaś?
-Nie. -odparła beztrosko.
-Piłaś. -widziałem że mruga zbyt wiele razy i unika mojego spojrzenia. Taka dorosła, a jednak taka dziecinna... -No dobrze, a więc pobawimy się w detektywa. -mówiąc to, podszedłem do niej -Chuchnij. -posłała mi zirytowane spojrzenie. W końcu dmuchnęła jak najdelikatniej i jak najdalej od mojej twarzy.
-Herbata Minerwy z nalewką? -spytałem, nie kryjąc rozbawienia.
-Żebyś wiedział.
-Spokojnie, nie trzyma długo. -dodałem, nadal rozbawiony -Musimy dzisiaj pilnować korytarzy od 22. Jest 20.30.
-Mam eliksir natychmiastowego trzeźwienia. -odrzekła, a na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.
Poszła w kierunku składziku i wróciła z małą buteleczką, wypełnioną bordowym płynem. Odkorkowała ją i uniosła w stronę ust. Po chwili jednak spojrzała na mnie.
-Nie patrz się tak na mnie. -powiedziała poirytowana.
-Niby taka idealna, a nie wie, że pijąc ten eliksir nie można być w pozycji stojącej. Trzeba... spocząć. -dodałem z profesjonalnym uśmieszkiem.
Usiadła i jednym chlustem wypiła zawartość.
-Dziękuję za radę, gdyż nieczęsto miałam okazję stosować ten eliksir. Pan jak widać... -posłała mi znaczące spojrzenie -...ma z nim doświadczenie, chyba nie z kwestii zawodowych. -zaśmiała się złośliwie i przygryzła wargę. Podszedłem w stronę krzesła i mocno złapałem ją za ramiona.
-Severusie, mogę wiedzieć co robisz? -spytała lekko podirytowana.
-Pilnuję, żebyś nie wstała za wcześnie. -dodałem spokojnie.
-Chyba nie będę się wyrywać, a jeśli powiesz, że mam siedzieć, to będę siedzieć.
-Och nie, wolę osobiście tego dopilnować. -zacząłem mocniej napierać na jej ramiona, a ona zaczęła się wyrywać.
-Miałaś się nie wyrywać. -dodałem zgryźliwie.
-Okoliczności się zmieniły. -skwitowała i obróciła się niekontrolowanie, przewracając krzesło (razem kurwa z nami) na zimną posadzkę w lochach.
-Wiesz co... -zacząłem, starając się przybrać poważny wyraz twarzy.
-Nie wiem, ale gnieciesz mi rękę.
-Wyciągasz wnioski? -spytałem, uwalniając jej dłoń.
-A jakie miałabym wyciągnąć, oprócz wdrożenia diety dla ciebie? Zgniotłeś moją piękną dłoń. -zaśmiała się, ale wyraz jej twarzy zmienił się na poważny -Jakie wnioski miałabym wyciągnąć?
-Nie przygryzaj więcej wargi.
-Przepraszam, to chyba podświadomie. -zaczęła się tłumaczyć.
-Męska natura tego nie respektuje, gwiazdeczko. -spojrzałem na nią z wyraźnym zadowoleniem.
Posłała mi pytające spojrzenie.
No właśnie, Severusie. Z dnia, na dzień, stajesz się głupszy.
-Mogę już wstać? -spytała z uśmiechem.
-Możesz.- odpowiedziałem krótko i podałem jej dłoń.
-Jaki pan jest szarmancki, Panie Snape. -znowu przygryzła wargę.
-Nie przygryzaj wargi. -upominałem ją.
-Nooo przeeepraaaszaaam. -ziewnęła.
-Severusie, mam jeszcze jedno pytanie. -spojrzała na mnie poważnie.
Przez chwilę serce przestało mi pracować.
-Taak? -spytałem, starając się zachować spokój.
-Masz u siebie kuchnię? -nie, no, takiego pytania się nie spodziewałem.
-Zamknięta, ciemne drzwi obok mojej sypialni. Dlaczego pytasz?
-Bo jesteśmy głodni, prawda? -spytała, słysząc jak któryś raz z kolei burczy mi w brzuchu.
-Umiesz gotować? -spytałem podejrzliwie.
-Zaraz się przekonasz. -powiedziała z tym swoim uśmieszkiem.
Ruszyła w stronę ciemnych drzwi. Zatrzymała  się przed nimi, wyciągnęła różdżkę i wypowiedziała zaklęcie:
-Alohomora. -podświadomie uśmiechnąłem się pod nosem.
-Mam kluczę. -odpowiedziałem, patrząc jak rozgląda się po pomieszczeniu.
-Jakieś światło? -spytała, obracając się dookoła własnej osi.
-Tak. -mówiąc to, różdżką zapaliłem rząd świeczek na długim stole oraz na jednym z blatów. Posyłały dookoła ciepłą poświatę, przez co kuchnia zdawała się być przytulna.
-Masz na coś konkretnego ochotę? -spytała. Tak, gwiazdeczko. Na ciebie.
Na Salazara i jeszcze kilku innych, o czym ja myślę?!
-Na duży kawałek dobrego mięsa. -rozsiadłem się na kuchennym krześle i zacząłem wpatrywać się w to, co robi.
-Daj mi pół godzinki. -odpowiedziała, wyjmując różdżkę.
Kobieto, błagam.
Nie rozsadź mi kuchni.
___________________*___________
Dlaczego kuchnia, która jest zamknięta na klucz, jest w takim dobrym stanie? Wszystko, co było potrzebne do zrobienia herbaty, kawy, czy czegoś mocniejszego umieszczone zostało w salonie...
Postanowiłam się trochę popisać umiejętnościami z mugolskich restauracji. W końcu przepracowałam tam całą młodość.
-Wiesz co to flambirowanie? -spytałam, a widząc jego minę, nalałam na smażące się mięso dość dużo whiskey i podpaliłam je o palnik. Płomienie, które wyjątkowo mi wyszły, nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Nie, no dzięki.
-Kiedyś tańczyłam z ogniem. Na różnych imprezach. -kontynuowałam fascynujące opowieści z mugolskiego życia.
-Zatańczysz dla mnie? -spojrzał na mnie (w miarę) miłym wzrokiem.
-Jedz. -skwitowałam, a sama ruszyłam w stronę salonu, żeby przygotować się do patrolowania korytarzy.
W sumie to mogę mu pokazać.
Och, ogarnij się.
________________________________
Kochani! Uciekła mi wena i moim zdaniem- rozdział do dupy :p
Ale dodaje bo was kocham XD
❤❤❤❤❤

🌹🥀Miłość jest jak róża- piękna, ale czasem bolesna ~ Severus Snape 🌹🥀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz