| Rozdział 17 |

1.2K 101 5
                                    

-Zacznę od początku... Na prawdę nie jestem Emily Adams, nazywam się Kate Macnair, jestem córką śmierciożercy o nazwisku Walden Macnair i kobiety o nazwisku Lucille Andrews. Tak, matka pochodziła z mugolskiej rodziny... Do dzisiaj zastanawia mnie, jak człowiek, który ma obsesję na punkcie czystości krwi, może poślubić córkę mugoli. Sprawa nieco się skomplikowała, kiedy miałam 16 lat. Wtedy spodobało mi się to, co robi ojciec. Spotkania, dużo ludzi, ambitne plany... Tylko to mogłam wtedy widzieć. Matka zakazała mi udziału w spotkaniach śmierciożerców, nigdy nie popierała Voldemorta...- na chwilę przerwała i zakryła twarz w dłoniach
-Jeśli nie jesteś w stanie, nie musisz kończyć. Wrócimy do tematu, kiedy...
-On zabił moją matkę! Zabił ją, kiedy postanowiła mu się sprzeciwić! Zawsze mówił mi, że postanowiła uciec, że nie mogła na to patrzeć. Co miałam zrobić? Uwierzyłam.
-Dlaczego więc tak dobrze znasz Minerwę?
-Opiekowała się mną, kiedy nie było nikogo, kto mógłby ze mną zostać. Było tak, dopóki nie skończyłam 15 lat. Wtedy zaczęłam myśleć o swojej przyszłości, planować ją. Mimo wszystko, matka zawsze była dla mnie najważniejsza.
-Emily... ja nie wiem co mam ci powiedzieć. Bardzo ci...
-Nie lubię współczucia. -skwitowała całą rozmowę oschłym tonem i bez słowa położyła się do łóżka. Nie wiedziałem, co robić, czy iść i ją pocieszyć, czy też zostawić w spokoju...
Postanowiłem położyć się do siebie i jeszcze raz przedyskutować sprawę w drodze do Londynu. Tyle moich pytań nadal zostawało bez odpowiedzi...
___________________*____________
Nie chciałam nikogo widzieć, a miałam nadzieję że do mnie wróci.
Nie chciałam niczyjego współczucia, a tak bardzo oczekiwałam, że zacznie mnie pocieszać... Dlaczego wyrażanie emocji jest takie trudne? Czy nie mogę choć raz robić to, czego tak na prawdę pragnę? Chciałabym teraz być koło niego, płakać wtulona w jego szerokie barki...
Co ty wygadujesz?!
Tak, kochana głowo. Serce też ma głos.
Niewiele myśląc, wstałam z łóżka i postawiłam bose stopy na zimnej podłodze. Jak najciszej podeszłam do drzwi jego pokoju i zapukałam.
-Severusie, przepraszam...-delikatnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Musiał już dawno zasnąć, gdyż nie obudziło go moje nagle pojawienie się w jego łóżku. Przykryłam nas jedną kołdrą i wtuliłam się w jego umięśniony tors.
-Panno Adams, mogłaby pani mnie wcześniej uprzedzać, że ma pani zamiar zamieszkać w moim łóżku. -mruknął, nie otwierając oczu.
-Jutro wyruszamy, z samego rana. Wstaniesz?
-Ja nie mam z tym problemu. Z tego co wiem, to ciebie trzeba budzić. Dobranoc.
Jakbym mogła, zabiłabym tego człowieka.

🌹🥀Miłość jest jak róża- piękna, ale czasem bolesna ~ Severus Snape 🌹🥀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz