🖤 Rozdział 5 🖤

1.8K 122 2
                                    

Dlaczego w tych cholernych lochach nie ma okien? Kilka godzin temu wstałam, w czuję się, jakbym zaraz miała kłaść się spać...
Już musiałam przechodzić koło niego w samym ręczniku. Dobrze, że chociaż zamknął oczy. Spytał mnie, czy rozpakujemy moje składniki eliksirów. Ironia nigdy go nie opuszcza.
-Ależ naturalnie.- odpowiedziałam sarkastycznie -gdzie mam iść?
-Tam. -odpowiedział mi skinieniem głowy, które mogło określić każde pomieszczenie.
Genialny ten jego uśmieszek.
Prowadził mnie ciemnymi, krętymi korytarzami, po nierównej, kamiennej posadzce. Co chwilę potykałam się, wprawiając go w śmiech. W końcu porządnie się wywaliłam, zdzierając nadgarstek do krwi. Oczywiście, wywołało to lawinę śmiechu, zanim mi pomógł.
-Chodź, niezdaro. -zadrwił ze mnie pomagając mi się podnieść. -całe szczęście, że to ja niosę twoje rzeczy. Po chwili machnął różdżką, a pochodnie przy ścianach zapaliły się.
-Nie można tak było od razu?!- idiota
-Nie. - znowu ten perfidny śmiech. Chyba nawet mi się podoba ... Adams, zajmij się robotą.
__________________*_____________
Postanowiłem się trochę pośmiać, a ona była idealnym do tego powodem. Prowadziłem ją do składziku jak najdłuższą drogą, nie zapalając pochodni. Co chwilę potykała się o nierówną posadzkę, a ja komentowałem to zduszonym śmiechem. W końcu poważnie się zraniła, rozwalając nadgarstek. Postanowiłem pomóc jej wstać... "Szarmancki Severus Snape..." ogarnij się.
W końcu zapaliłem pochodnie, żeby nie zrobiła sobie nic więcej. Wywołało to, oczywiście, więcej pretensji.
Zaprowadziłem ją do składziku i postanowiłem zająć się jej ręką. Jedno machnięcie różdżki i rany nie ma.
-Pokaż mi swoje skarby. -oznajmiłem, po chwili zdając sobie sprawę z dwuznaczności tych słów.
Zareagowała na to śmiechem i zaczęła wypakowywać kufer.
Zaraz, zaraz... od kiedy ona się śmieje?
Znam ją jeden dzień, ale to wystarczy, żeby stwierdzić, że nie jest chichotką.
-Jakie eliksiry najczęściej robisz tak... dla siebie -spytałem, widząc jak układa fiolkę z krwią salamandry.
-Dodającego wigoru i wielosolowego. -mówiąc to, puściła do mnie oko. Nie ogarniam myślenia kobiet. -A ty?
-Na sobie chyba Słodkiego Snu...
-Masz kłopoty z bezsennością? -spytała z przekąsem.
-Jak nie będę dostatecznie zmęczony, to owszem....- znowu dwuznaczność.
-Wracajmy już, jest późno. -kończyła układać słoiczek ze sproszkowanym rogiem dwurożca. Zamknęła kufer i poszła przodem. Ciekawe, czy tym razem znowu zaliczy glebę.
Nie wiem jak, ale jakimś cudem sama bez problemu dotarła do mieszkania. Bystra jest. Mi nauka tej drogi zajęła 10 lat...
Rozsiadła się na kanapie i pogrążyła w lekturze.
-Pod koniec sierpnia wybierzemy się na Pokątną. -oznajmiłem, siadając na fotelu obok.
-W porządku. -odparła krótko, nje podnosząc wzroku znad księgi.
-Umiesz się teleportować? -wolałem się upewnić.
-Nie, mam siedmiomilowe buty i wszędzie chodzę na piechotę. -odpowiedziała sarkastycznie.
-To dobrze, bo nie będziemy jechać Expressem z innymi...
-A deportowanie się w Hogwarcie...nie jest czasem zakazane? -tym razem podniosła wzrok znad lektury i niepewnie zmierzyła mnie wzrokiem.
-Teoretycznie jest, ale... Dumbledore przymyka na to oko. -odpowiedziałem wymijająco.
-W porządku. -wróciła do książki. Zająłem się porządkowaniem na regałach, co było do mnie niepodobne.
-Pójdę już spać... -powiedziała nieśmiałym tonem.
-Gdzie się położysz? -spytałem z przekąsem. W odpowiedzi wykonała kilka ruchów różdżką, a jeden z foteli zamienił się w wielkie łoże z baldachimem i kotarami.
-Na królewskim łożu. -odparła, rzucając się na stos poduszek.
-Dobranoc... -powiedziałem, gasząc kominek i kierując się w stronę swojej sypialni.
Był to duży pokój o nieregularnym rozmieszczeniu ścian. Z lewej strony stało wielkie, metalowe łóżko, a z prawej równie wielka szafa. Na przeciwko wejścia znajdował się elegancki fotel w towarzystwie wysokiej lampy i małej szafki. Sypialnia urządzona była na czarno-zielono, lecz była o wiele mniej przytulna od salonu.  Opadłem na łóżko i ściągnąłem spodnie. Okryłem się kołdrąbi niemalże od razu zasnąłem...

🌹🥀Miłość jest jak róża- piękna, ale czasem bolesna ~ Severus Snape 🌹🥀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz