I Rozdział 16 I

1.1K 106 11
                                    


-Nie będsziesz mógł używać różdżki, schowamy je od razu po przyjeździe... Aha - mugolskie ciuchy, przygotuję ci później...- piątkowego wieczoru Emily planowała swój, znaczy... NASZ... wyjazd do Londynu. Zero magii, zero czarnych szat i... czyste włosy.

U G H.

-Kiedy wrócimy do Hogwartu? Uczniowie nie mogą mieć zbyt dużo luzu- spytałem po ogólnych oględzinach przebrania, w którym miałem podbijać mugolskie instytucje.

-W przyszły piątek powinniśmy być z powrotem. -trochę zbyt gwałtownie zatrzasnęła kufer i zwróciła się w moją stronę -A teraz, wychodzę. - złapała w biegu płaszcz i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, wyszła, trzaskając *jak zwykle* drzwiami.

Gdzie ona tak często wychodzi?

I dlaczego jest taka tajemnicza..?

Nie mogę się tak zadręczać, muszę iść za nią...

Niewiele myśląc, ruszyłem pospiesznie za nią. Przeszliśmy przez wyjście i popędziliśmy po błoniach w kierunku Zakazanego Lasu. Przydałaby się Peleryna Pottera... Zatrzymała się na środku polany, oświetlanej srebrzystym światłem księżyca. Ukryłem się za grybym pniem i z zaciekawieniem przyjglądałem się jej poczynaniom. Rozejrzała się i chwilowo utkwiła wzrok w pniu, za którym się ukryłem.

Wstrzymałem na chwilę oddech, jakby to miało schować moją sylwetkę...

Nie dostrzegła chyba niczego ciekawego i z powrotem zwróciła się tyłem do mnie. Nagle jej włosy stały się intensywnie niebieskie, sylwetka wydłużyła się, a skóra jeszcze mocniej pobladła.

-Severusie...- przemówiła niskim, zimnym głosem, nie odwracając się do mnie -Severusie, nieładnie tak kogoś śledzić. Jeśli chciałabym wziąć ciebie ze sobą, powiedziałabym ci o tym. -zwróciła się w moim kierunku i bezlitosnym spojrzeniem zmierzyła drzewo, zza którego powoli zacząłem się wynurzać.

-Wybacz. Jakbyś... -nie byłem w stanie dokończyć myśli, gdyż przeszedł mnie dreszcz. Poczułem lodowatą dłoń muskającą mój kark.

-Idziemy, skoro już tu jesteś. -chwyciła mocno moje ramię i przeteleportowaliśmy się do jakiegoś smętnego miasteczka.

-Co masz zamiar zrobić? -spytałem niecierpliwie, patrząc jej w oczy.

-Załóż to. -rzuciła we mnie srebrną płachtą.

-Czy to Peleryna- Niewidka Pottera? -kiwnęła głową -Skąd ją masz?!

-Nie wszyscy pałają do niego szczerą nienawiścią, Profesorze. -wyrecytowała sarkastycznie.

-Dlaczego mam się schować? -uciszyła mnie gestem dłoni i ruszyła przed siebie, nakładając szeroki kaptur na burzę niebieskich loków. Posłusznie zarzuciłem Pelerynę i pognałem za Niebieską Wiedźmą. Stanęła pod tylną ścianą jednego z domów i rozejrzała się uważnie.

-Ręka. -rozkazała. Niepewnie chwyciłem jej dłoń, mając nadzieję, że nie wystaje spod Peleryny. Nakreśliła na ścianie dziwny znak i przeniknęła za nią, trzymając mnie kurczowo.

Znaleźliśmy się w ciemnym, ogromnym pomieszczeniu. Prawdopodobnie w jadalni dworu, opustoszałego wiele lat temu. Spojrzałem na jej twarz. Kiwnęła głową wskazując starą kanapę, stojącą w zaciemnionym rogu pokoju. Schowałem się za nią, byłem przekonany, że tak powinienem rozumieć jej komunikat.

-Bella! Emily rzuciła się na szyję równie ucieszonej Lestrange.

-Och, Kate, skarbie ty moje... -pisnęła Bellatrix. Chyba się uduszą.

Zaraz, Kate?!

-Jak się czujesz? Słyszałam, że Czarny Pan darzy ciebie szczególnym zaufaniem...

-Kate, lepiej opowiadaj jak Severus-Tchórzliwy Nietoperz- Snape. -obydwie roześmiały się głośno.

-Nie jest najgorzej, na prawdę jest uprzejmy. -na jej białej twarzy pojawił się rumieniec -Czas już na Voldemorta, gdzie on się podziewa?

-Panno Macnair, jak dawno Pani nie widziałem...- rozpoznałem piskliwy głos Beznosego.

-Wzywałeś mnie, Panie...- jaka ona jest posłuszna. Szkoda, że nie mi.

Uspokój się, o czym ty myślisz...

-Tak, Kate. Wzywałem. Severus nic nie wie? -spytał, patrząc głęboko w jej oczy.

-Ode mnie niczego się nie dowiedział, Panie. -patrzyła na niego jasnożółtymi ślepiami. Zupełnie innaczej wyglądało jej spojrzenie, bez jej czarnych, pięknych oczu.

-Doskonale... Śledzi Dumbledore'a?

-Z tego, co udało mi się z niego wyciągnąć... Tak. -mówiła zdecydowanie, przekonująco. Nol, no... Uczeń lepszy od mistrza.

-Masz jakieś plany? Na najbliższy tydzień..? -obszedł ją dookoła, szczerząc się szyderczo.

-Tak, mam zamiar nieco powęszyć w...-zaśmiała się kpiąco- TYM ICH ZAKONIE FENIKSA -razem z Bellatrix wybuchnęły psychopatycznym śmiechem.

-Ambitnie... Czekam na wieści. A co z Severusem?- Czarny Pan szedł w zapartę

-Będzie mi pomagał... Dumbledore mówi mu o wszystkim. Istna kopalnia informacji.

-Doskonale. Nie będę zajmował ci pięknego wieczoru. Żegnaj, Macnair. -Emily ukłoniła się nisko.

-Bella, idziemy. -pociągnął ją za rękaw szaty i zniknęli za rogiem.

Emily kiwnęła głową w stronę wielkiego obrazu i podeszła do niego. Przedstawiał piękną kobietę w ozdobnym diademie. Złapałem zimną dłoń Niebieskowłosej i przeszliśmy przez ścianę na zamglone podwórko, Chciałem ją puścić, ale kurczowo złapała mnie za ramię i deportowaliśmy się za granicami Szkoły. Zdjąłem Pelerynę, a Kate stała się znowu Emily. Zabrała własność Pottera i popędziliśmy do lochów. Nalała dwie szklanki Ognistej Whiskey, rozsiadła się przy kominku i wcisnęła mi jedną z nich do ręki.

-Teraz już rozumiesz? -spytała ciepłym tonem Emily. Mojej Emily.

-Nie, nic nie rozumiem.

-To zacznijmy od początku.

🌹🥀Miłość jest jak róża- piękna, ale czasem bolesna ~ Severus Snape 🌹🥀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz