Po naszym pierwszym koncercie dostaliśmy trochę wolnego, żeby się ze wszystkim oswoić. Wszyscy w piątkę zatrzymaliśmy się na ten czas w jakimś niedrogim motelu. Harry nie rozmawia ze mną od trzech dni, ale za każdym razem gdy na mnie patrzy, co zresztą robi często, widzę skutek na jego twarzy. Pewnie zastanawia się czemu nie powiedziałem chłopakom o tym, co wydarzyło się wtedy w toalecie. Sam nie jestem pewien czemu milczę. Chyba czekam na wyjaśnienia. Nie mamy jednak możliwości porozmawiać w spokoju, nawet gdybyśmy chcieli. Chłopaki nie ruszają się z motelu, chyba, że pojedynczo. Muszę coś wymyślić.
- Chłopaki! Chodźcie tutaj - w kilka minut wszyscy przyszli do salonu, Hazza jako ostatni.
- Vas happenin?! - pyta rozbawiony własnym żartem Zayn, ale nie jest mi do śmiechu. Ku uciesze Malika Niall wybucha śmiechem a Liam krzyczy ,,LOL!''.
- Hej, nudzi mi się tu samemu. Chodźcie, wyjdziemy może na miasto? Teraz nie, bo jest już późno, ale może jutro? - proponuję im. Za plecami krzyżuję palce i mam szczerą nadzieje, że mój plan wypali. Zayn kiwa głową, Niall też wydaje się przekonany. Chwilę jeszcze milczymy, w końcu odzywa się Liam.
- Jasne, musisz się trochę odstresować - zgadza się. Co zabawne, rzeczywiście muszę się odstresować, ale Liam ma chyba na myśli nasz koncert. Nerwy miałem wypisane na twarzy.
- Jedźmy teraz! - odzywa się niespodziewanie Niall. Wszyscy na niego patrzymy. Nie niszcz mojego planu, stary, błagam go w myślach. Chłopcy jednak się zgadzają.
- Róbcie co chcecie, ale ja nie idę. Nie czuje się najlepiej - wyznaje Harry. No jasne, ciekawe czy po wymiotowaniu dwa dni z rzędu można czuć się dobrze. Chłopcy też to zauważyli, ale nie drążą tematu. Ciężko byłoby im to przeoczyć to, że jeden członek zespołu pół dnia przesiaduje w łazience. Muszę coś wymyślić...
- Hazza chyba nie czuje się najlepiej. Zostanę z nim, okej? Wy możecie iść, śmiało - a w myślach dodaję: MUSZĘ POGADAĆ Z HARRYM, JAZDA MI Z TĄD.
- Przecież to ty chciałeś iść, Lou - Liam patrzy na mnie dziwnie.
- Tak, ale ktoś i tak musi zostać z Harrym. Poza tym, ja chciałem iść dopiero jutro. Raczej nie odstresuję się na całonocnej imprezie na której ktoś na pewno mnie rozpozna i co chwila będę rozdawał autografy, robił sobie zdjęcia z innymi, potem zapewne się upije a nazajutrz obudzę w cudzym łóżku. Nie, dziękuję - chłopcy nie kryli zaskoczenia moim małym wybuchem, spoglądali na mnie jak na idiotę. Aktualnie miałem w nosie co sobie o mnie pomyślą, byle by z tąd wyszli. Wszyscy (nie licząc Hazzy oczywiście) uznali, że za mało sypiam. Poszli sobie jak najszybciej, zapowiadając, że prawdopodobnie wrócą rano. Ucieszyło mnie to, mimo, że nadal dziwnie na mnie spoglądali. Odprowadziłem ich do drzwi, Liam z Zaynem czekali już w limuzynie, ale Niall zatrzymał się jeszcze w progu i odwrócił do mnie.
- Na pewno wszystko gra? - widać, że się trochę martwi.
- Chyba lekko przesadziłem, ale wychodzi na to, że muszę pobyć sam - uśmiecham się do niego blado.
- No a Harry? - marszczy brwi. Zastanawiam się chwilę, co powiedzieć.
- On i tak się do mnie nie odzywa - odwracam wzrok. Wszyscy już to pewnie zauważyli, ale niczego nie komentowali. To w nich lubię, zostawiają w spokoju innych i dają im samemu naprawić swoje błędy. Ale ja jestem inny, dlatego Harry nie zmruży oka, puki nie wytłumaczy mi z kąd i dlaczego bierze amfetaminę.
Gdy drzwi za Niallem się zamknęły, natychmiast ruszyłem w stronę pokoju Harry'ego. Siedział na łóżku, na kolanach miał poduszkę, w którą wtulał twarz. Usiadłem obok niego, ale nie wiedziałem co mógłbym zrobić. Zacząłem się zastanawiać jak nie zauważyłem tych rozszerzonych źrenic, oczu, które patrząc na mnie śmiały się wraz z jego ustami. Zawsze dużo przesiadywał w łazience, ale myśleliśmy, że długo układa włosy, ponieważ słyszeliśmy włączoną lokówkę. Pewnie chciał żebyśmy tak myśleli, więc ją włączał. Czasem miał zły humor, chodził ponury, był zapatrzony w przestrzeń. Był taki od czasu X Factora, przyzwyczailiśmy się, myśleliśmy, że taki właśnie jest. Ale to przez narkotyk. Ten cholerny biały proszek.
- W końcu będziesz musiał się do mnie odezwać - mówię mu. Podnosi głowę, spogląda na mnie, a potem wbija wzrok w ścianę.
- Ja nie daję sobie rady, Louis. Nigdy nie dawałem - jego głos jest zdławiony.
- Powiedz mi wszystko od początku - sugeruję. Chwile milczy i mam wrażenie, że nic mi nie powie, ale bierze głęboki wdech i w końcu się odzywa.
- To się zaczęło kilka tygodni przed moim castingiem do programu. Już wiedziałem, że chce się zgłosić, byłem dobry, ale miałem paniczny lęk przed sceną. Nikt nie umiał mi pomóc, więc poszukałem rady w internecie. Pewien lekarz polecił mi rozluźniające lekarstwo, które w składzie miało odrobinę amfetaminy. Zacząłem je kupować, zażywałem codziennie i czułem się pewny siebie jak nigdy. W końcu nadeszło przesłuchanie, gdy śpiewałem Isn't She Lovely wiedziałem, że bez tego lekarstwa nie będę więcej występował, za bardzo bym się bał. Okazało się jednak... że to przez narkotyk. Uzależniłem się od niego, ale nie miałem do niego dostępu gdy byłem w programie. Kupiłem go dość dużo zanim poszedłem do X Factora, ale brałem go coraz więcej i więcej i... - jego oddech przyśpieszył, Harry zaczął jęczeć z tęsknoty za używką. Dałem mu parę minut na uspokojenie.
- Co było dalej? Wtedy czułeś się dobrze, czy... - nie wiedziałem co powiedzieć.
- Lokówka. Pewnie się już zorientowałeś - uśmiecha się smutno - To było dziecinne.
- Nie bredź Hazza, mów co było dalej - jestem bezsilny, wkurzony i nie wiem jak wyładować złość.
- Przez kilka dni nie miałem dostępu do lekarstwa, dogadałem się więc z jednym typkiem z ochrony. Obiecałem mu podwyżkę, w zamian za dostawę amfetaminy w czystej postaci. Proszek był znacznie silniejszy niż tabletki, czułem się po nich gorzej, ale nie umiałem odpuścić.. Przepraszam, że to ukrywałem. Przed wami wszystkimi, ale szczególnie przed tobą. Ty jesteś inny niż reszta One Direction. Oczywiście uwielbiam ich, to moi najlepsi kumple, ale.. ty jesteś dla mnie jak brat. Do ciebie mogę przyjść przed wszystkim - milknie na chwilę, a ja trawie jego słowa - Albo ty możesz się dowiedzieć o mnie wszystkiego wymuszeniem - tu się zaśmiał, ale zaraz potem posmutniał. Ciężko mu żartować w takiej chwili, ale próbuje jakoś uratować sytuację. Bez słowa przytuliłem się do niego a on złapał się mnie kurczowo, jakbym miał zaraz zniknąć. Wplotłem palce w jego włosy i zacząłem go głaskać po głowie. Odsunęliśmy od siebie głowy tak, że nasze twarze były zaledwie kilka centymetrów od siebie. Przysunąłem się jeszcze kawałek i nasze nosy się zetknęły. Poczułem na twarzy oddech Harry'ego, który pachniał miętą i czymś innym, przypominającym palony cukier. Harry też się przybliżył i nasze usta złączyły się w pocałunku, a ja wzdrygnąłem się zaskoczony, jednak nie przerwałem. To było dziwne doświadczenie, aczkolwiek przyjemne. Usta Harry'ego były miękkie i ciepłe, a pocałunek słodki.
CZYTASZ
Little Secret
Fanfiction[...] Wszystkie skrywane pragnienia, emocje i obawy skumulowały się w tę cudowną chwilę, chyba najpiękniejszą w moim życiu, a potem wszystko przerodziło się w istny horror.