Rozdział 3

607 36 3
                                    

Nie całkowaliśmy się długo, zaledwie kilka sekund. Ja odsunąłem się pierwszy, kręciło mi się w głowie. Harry miał otwarte usta i przymknięte powieki. Nie patrzył na mnie. Głośno wypuściłem powietrze z płuc, a wtedy on na mnie spojrzał. Miał nieodgadniony wyraz twarzy. Poczułem jak wbrew mojej woli zaczynam się uśmiechać, Harry również wydawał się zadowolony. Żaden z nas się jednak nie odzywał. Sam nie wiedziałem co o tym myśleć. Bardzo mi się podobało, ale było to dziwne. Byliśmy przyjaciółmi, w dodatku nigdy nie całowałem się z chłopakiem. Głupkowaty uśmiech nie schodził mi z twarzy, więc Harry, najwyraźniej lekko rozbawiony, się odezwał.

- Czy wiesz może co się przed chwilą stało? - spojrzał na mnie pytająco. Odwróciłem wzrok, przeczesałem ręką włosy i przygryzłem wargę. Nie, Harry, nie wiem co się stało, chciałem powiedzieć, ale kompletnie mnie zatkało. Ocknąłem się i ruszyłem w kierunku drzwi, zatrzymałem się w progu i odwróciłem do Hazzy.

- Jeśli.. jeśli będziesz czegoś potrzebował daj znać. Będę u siebie.

W pokoju wskakuję na łóżko i przykrywam twarz poduszką. Nie wiem co myśleć, mój mózg przepełniony jest różnymi myślami w większości poświęconymi Harry'emu. Chce na chwilę oczyścić umysł, ale nic z tego. W końcu udaje mi się zasnąć.

Harry

Po tym jak Lou wyszedł z pokoju, mój mózg zalała fala nowych myśli. Chyba go wystraszyłem, jak sądzę. Hm.. Zabawne. Nieraz się załamywałem, gdy w sieci znajdowałem różne hejty na mój temat; 'Co za gej!', 'Pedał z czterema sutkami!', 'Transwestyta'. Teraz połowa z nich okazała się prawdą. Chyba naprawdę jestem gejem. Bardzo mi się podobał nasz pocałunek. Louis ładnie pachnie, marchewkami. Bardzo je lubi. Kiedyś zdarzało nam się cmokać w policzek do żartów, często się przytulamy... Ale prawdziwy pocałunek? W sumie to ja go pocałowałem, więc to nie jego wina. Ale on się uśmiechnął. Chyba też mu się podobało. Możliwe też, że był rozbawiony. 'Mały Hazzuś jest we mnie zakochany, ale mam radochę'. Chociaż... To raczej nie w jego stylu. Będzie trzeba o tym porozmawiać, ale na razie mam wiele do przemyślenia.

Louis

 Widzę Harry'ego. Po prostu stoi i trzyma mnie za rękę tak samo jak kilka dni temu, przejeżdżając kciukiem po powierzchni mojej dłoni. A potem zaczął wymiotować, puścił mnie i padł na kolana. Zaczął kaszleć krwią tak mocno, aż zbrudził sobie ubranie. Nie minęła chwila, a widziałem go nieprzytomnego w wielkiej kałuży krwi.

Otworzyłem oczy cały zlany potem. Zerwałem się na równe nogi, spojrzałem na zegarek. Czwarta w nocy. Puściłem się biegiem w stronę sypialni Hazzy wykrzykując jego imię. Wpadam do pokoju, a Harry patrzy na mnie zaskoczony. Stoi na środku pokoju w slipkach i skarpetkach. Włosy ma w nieładzie, najwyraźniej obudził go mój krzyk. Gdyby nie sytuacja, mógłbym się roześmiać z jego wyglądu.

- Przepraszam - zaczynam się wycofywać w stronę wyjścia.

- Zaczekaj Louis! - Harry mnie zatrzymuje - Musimy pogadać..

- Ale możesz się najpierw ubrać? - pytam zażenowany. Harry kiwa głową, wchodzi do małej łazienki po lewej stronie pokoju, a ja wołam za nim:

- Tylko nie wymiotuj znowu, proszę..

Czekam na Harry'ego niecierpliwie. Wiercę się na sofie w rogu pokoju, wolałem nie siadać na łóżko. Mogłoby to wyglądać zbyt sprośne. Wolę żeby Hazza nic sobie o mnie nie pomyślał. Od naszego pocałunku, a raczej od chwili gdy wziął mnie za rękę przed koncertem, czuję coś innego w stosunku do niego. Może nawet mi się podoba. To bardzo dziwne uczucie, przez całe życie być hetero, aż tu nagle taki błysk i wszystko na odwrót. Nawet nie czuję się jak gej. Jestem bardzo tolerancyjny, jeśli chodzi o te sprawy, ale matka natura nie ostrzegała mnie, że w przyszłości będę homoseksualistą. Chociaż w sumie nie wiem czy jestem. To zagmatwane. Nagle Harry wychodzi z łazienki i wyrywa mnie z rozmyślań. Ubrał ładny granatowy sweter i czarne rurki, jednak nie włożył butów. Usiadł na łóżku i odwrócił się przodem do mnie. Dzielą nas trzy okropnie długie metry. Mam ochotę usiąść obok niego i móc wdychać jego cudowny zapach. Nieważne, chyba mi odbija. Zanim zaczniemy rozmawiać o nas, muszę wyjaśnić sprawę narkotyków.

- Nie wymiotowałeś, prawda? - nic nie słyszałem przed drzwi, a przyznaję, że nasłuchiwałem. Chcę się jedynie upewnić.

- Nie, wszystko ze mną w porządku, Louis - mówi to takim tonem, że mu wierzę. Boję się jednak zadać kolejne pytanie. A raczej boję się odpowiedzi na nie.

- Czy.. nadal będziesz zażywał amfetaminę? - pytanie paliło mnie w gardle, każde słowo wypalało dziurę w moim sercu. Nie chcę, żeby Harry się krzywdził. Zależy mi na jego zdrowiu bardziej niż na moim, dlatego muszę znać odpowiedź. Harry spojrzał na mnie, jakby spodziewał się czegoś innego. Mimo wszystko odpowiada.

- Sądziłem, że mnie rozumiesz.

- Nie rozumiem, Harry! - wybucham - Tego się nie da zrozumieć, do cholery. Myślisz, że będę patrzył jak powoli odbierasz sobie życie i ignorował fakt, że prawie codziennie zdarza ci się wymiotować krwią?! - oparłem łokcie o kolana i wsunąłem palce między włosy. Harry otworzył lekko usta ze zdziwienia. Nie wiem, czy jest zaszokowany moim wybuchem, czy uświadomił sobie jak jego sytuacja naprawdę wygląda. Długo oczekuję odpowiedzi.

- Nikt nie rozumie... Nikt by nie zrozumiał. Albo to, albo moja kariera! - jest bliski płaczu.

- Harry, to da się załatwić inaczej. Daj sobie pomóc - raczej nie wydaje się być przekonany. Wstaję, podchodzę do łóżka i klękam na przeciw niego. Biorę głęboki oddech i mówię co mi leży na sercu.

- Za bardzo mi na tobie zależy, żebyś teraz odszedł. Martwy mi się nie przydasz - wyznaję. Oddech Harry'ego przyśpieszył, ale pytanie stara się zadać obojętnie.

- Nie przydam do czego?

- Do tego - przybliżam się do niego i całuję prosto w usta. Harry od razu odwzajemnia pocałunek, nasze serca biją coraz szybciej w jednostajnym tempie. Całujemy się raz za razem, nie potrafimy się od siebie odkleić. W mgnieniu oka znajdujemy się na łóżku, Harry leży a ja pochylam się nad nim. Ręce mam po obu stronach jego głowy, pochylam się i go całuję. Co jakiś czas odsuwam się by zaczerpnąć tchu, moje ruchy wyglądają jak żałosna imitacja pompek. Harry'emu to chyba jednak nie przeszkadza. W końcu odrywam się od niego i siadam na skraju łóżka, tyłem do Hazzy. W uszach mi szumi, staram się dużo mrugać, jakby ta chwila na łóżku z Harrym była tylko snem. Co ja zrobiłem? Sam nie wiem, trochę mnie poniosło. Byłem przerażony, nie chciałem stracić Harry'ego. Wszystkie skrywane pragnienia, emocje i obawy skumulowały się w tę cudowną chwilę, chyba najpiękniejszą w moim życiu, a potem przerodziły się w istny horror.

Little SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz