Rozdział 11

360 30 2
                                    

Louis

Jesteśmy już w White Lights, wybraliśmy całkiem przytulny pokój. Nie wiedzieć czemu, Harry nie chce mnie pocałować. Nie daję się nawet dotknąć. Godzinę temu jeszcze nie omieszkał się ze mną obściskiwać, więc o co chodzi? Widzę po nim, że jest zazdrosny o Eleanor (to aż namacalne), ale czuję, że nie o to tu chodzi. Albo jednak..?

- Harry, o co chodzi? Coś zrobiłem? - pytam z żalem w głosie. Nie zniosę więcej kłótni. Nie teraz, gdy jest tak ciężko.

- W drodze tutaj sporo myślałem. O Eleanor... i o tobie - zaczyna.

- Ciekawy jestem co udało ci się wymyślić przez czterdzieści pięć minut - prycham ze złością. Harry jest zaskoczony, ale mój mały wybuch nie zbił go z tropu.

- Nie wiem po prostu czy wytrzymam, gdy będę dzień w dzień patrzył, jak miziasz się z tą dziewczyną - mówi z goryczą.

- Że co? Przecież nie zamierzam nawet jej dotykać - teraz już na prawdę się wściekłem.

- Ty na pewno nie masz tego w planach, ale Paul... - patrzy na mnie uważnie.

- Nawet jeżeli to co z tego? - warczę na niego, nie umiem poskromić złości - Myślisz, że się w niej zakocham?

Hazza nadal smutno na mnie patrzy, widać trafiłem w sedno.

- Nawet nie będę cię za to winić - mówi - Nie da się nic nie czuć do kogoś, kogo się codziennie widuje, pracuje się z nim - wiem, że podkłada nas jako przykład - Nawet nie wiesz, ile masz z nią wspólnego.

- Serio? Więc to ty mnie z nią poznałeś, tak? Pewnie wszystko zmyśliła - prycham. Harry milczy. Gdy się odzywam, mój głos łagodnieje:

- Nie mógłbym jej pokochać. Za bardzo kocham ciebie - wyznaję. Hazzie to wystarcza, bo prawie rzuca się na mnie chcąc przytulić. Zwalam się tyłem na łóżko, Hazza próbuje mnie pocałować, z bólem w sercu muszę mu przerwać.

- Harry, odsuń się - mówię delikatnie.

- Nie... co? - pyta z bólem w głosie. To najbardziej uczuciowa osoba jaką znam, i najdelikatniejsza. Czasem boje się, że zranię go jednym prostym słowem.

- Najpierw mi powiedz, co się stało - podchodzę do niego i przytulam go do siebie.

- Nie mogę znieść faktu, że muszę się tobą dzielić z innymi. Nie mogę sobie poradzić z tym, że musimy się ukrywać - odsuwa głowe i spogląda mi w oczy. Jest bliski płaczu, więc całuję go w czoło. Jedna łza wymyka się z pod jego powieki, spływa mu po policzku i kapie na mój sweter.

- Nie myśl o tym teraz. Zapomnijmy o tym na chwilę, choć na jedną noc - proszę go.

Przez kilka godzin Harry, przytulony do mnie nie potrafi zasnąć. Nie zmrużam oka z obawy, że pójdzie gdzieś w nocy i znów zażyje narkotyk. Gdy wreszcie zdaje mi się, że Hazza zasypia, ja staram się zrobić to samo. Jednak nie potrafię. Wiercę się i przekładam z boku na bok.

- Też nie możesz spać? - pyta Harry, który najwyraźniej wcale nie zasnął.

- Za bardzo się martwię - wyznaję. On się do mnie odwraca i zaczyna głaskać mnie po włosach, plecach. Jest bliski pośladków gdy mówi:

- Mieliśmy o tym zapomnieć. Poza tym wcale nie musimy spać - mruczy. Przy nim zawsze chce mi się śmiać. Tylko on potrafi być tak zabawny i uwodzicielski jednocześnie. Teraz już nie potrzeba nam słów, odpowiadam mu namiętnym pocałunkiem, który eksploduje serią mieszanych uczuć, sprawia, że moje serce przyśpiesza, a po głowie kotłuje się setka myśli. Tym razem wszystko dzieje się powoli, nie zrywamy z siebie ubrań w szaleńczym tempie. Staramy się żeby naszymi ciałami nie zawładnęła desperacja. Ostatnimi czasy przez naszą rozpaczliwą potrzebę bliskości, skończyłem na podłodze.

Gdy wszystkie nasze ubrania są poza naszym zasięgiem, nie potrafimy się od siebie oderwać. Całujemy się namiętnie, przesuwamy rękami po swoich ciałach, robimy wszystko, żeby nie oderwać się od siebie choćby na minutę. To miała być spokojna noc, mieliśmy odpocząć i na chwilę o wszystkim zapomnieć. Jednak to, co się między nami później wydarzyło nie było ani spokojne, ani normalne.

***

Otwieram oczy i jedyne co widzę, to szczęście. Harry nadal śpi, jego głowa jest oparta o mój nagi tors. Słońce dopiero wychodzi zza horyzontu, ale ja nie jestem już zmęczony. Ta noc była szalona... nawet nie potrafię opisać co przeżyłem. Wyciągam rękę w stronę Harry'ego i głaszczę jego włosy. Otwiera powoli oczy, które od razu skupiają się na mnie. Szeroki uśmiech wykwita na twarzy mojego chłopaka. 

- Dzień dobry - podnosi się na łokciach i wyciąga się w moją stronę, następnie łączy nasze usta w słodkim pocałunku.

- Jak się spało? - odpowiadam pytaniem.

- Z jakiegoś powodu nie spałem pół nocy - Hazza rechocze. Przygryzam wargę i całuję go raz jeszcze.

- Pora wstawać. Niall pewnie niedługo zadzwoni - przypominam.

Harry nasuwa na siebie tylko bokserki i udaje się do małej łazienki, po drugiej stronie pokoju. Mam deja vu, bo Hazza zostawia otwarte drzwi i poprawia włosy. To samo działo się pamiętnej nocy, gdy wyznałem mu miłość. Teraz również się w niego wpatruję, ale gdy jego oczy spotykają moje, nie widzę pytającego spojrzenia, tylko szeroki uśmiech. Sam też ubieram bieliznę, zakładam jeansowe spodnie i bawełniany sweter. Harry wziął szybki prysznic, ja już się ubrałem, ale uznałem, że się wykąpię. Dokładnie umyłem i wysuszyłem włosy, ubrałem się i wróciłem do pokoju, gdzie zobaczyłem Styles'a rozmawiającego przez mój telefon komórkowy.

- Jesteśmy w White Lights. Mhm, okej. Będziemy czekać. Narazie - rozłącza się i oddaje mi telefon.

- Wybacz, wolałem odebrać, żeby ci nie przeszkodzić...

- Jasne, nie ma sprawy - uśmiecham się - To Niall? - chce się upewnić.

- Tak, będzie czekał przed hotelem za pół godziny. Powiedział też, że ktoś dał cynk prasie, że trzech z nas spędza tu noc.

- Trzech? - pytam zaskoczony.

- Nie uwierzysz. Liam przyjechał tu z Julie - śmieje się. Nagle ogarnia mnie panika. Co jeśli będą nas wypytywać co tu robiliśmy? Albo prasa się wszystkiego domyśli? Zduszam strach w zarodku. Jestem szczęśliwy, że stało się to, co się stało. Co ma być to będzie, a tymczasem...

- Co robimy? - pytam ni z tego, ni z owego. Harry podchodzi do mnie i głaszcze mnie po policzku. Przygryza wargę w uwodzicielskim geście.

- Co tylko chcesz - mówi, a moją odpowiedzią jest długi pocałunek. Nic dodać, nic ująć.

Niall

Ja, Zayn, Julie i Liam siedzimy w samochodzie i czekamy niecierpliwie na Lou i Harry'ego. Chyba im się nie spieszy, czekamy na nich już kwadrans. Zayn trąbi ile wlezie, jestem już trochę poirytowany. Gdy wreszcie wychodzą, wszyscy wzdychamy z dezaprobatą. Malik z Liamem i Julie usiedli z przodu, jakoś się pomieścili mimo ciasnoty. Lou i Hazza dosiadają się do mnie do tyłu. 

- Co wyście tam tyle robili?! - jestem wściekły, jednak staram się mówić jak najciszej.

- Chyba dobrze wiesz, co robiliśmy - żartuje Harry, ale nie bawi mnie to. Tomlinson za to się wkurza i trąca Hazzę w ramię. Wybucham śmiechem, chłopcy zaraz do mnie dołączają, a reszta patrzy na nas jak na oszołomów. Gdy się uciszamy, widzę na twarzy Louisa wyraźne zmartwienie. Wiem, że wcale nie chce jechać do studia na wywiad. Będzie tam musiał przedstawić Eleanor jako swoją dziewczynę. A Harry będzie musiał to oglądać. Nagle cała złość za ich spóźnienie ze mnie uchodzi, zastąpiona szczerym współczuciem do moich najlepszych kumpli.

Little SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz