Rozdział 13

296 24 2
                                    

Harry

Poczucie winy zżera mnie od środka. Jak mogłem podnieść rękę na Louisa? Jest mi tak wstyd, że nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Patrzę za to uważnie na Eleanor, uświadamiając sobie boleśnie, jak bardzo jestem o nią zazdrosny. Lou ma jednak rację, we wszystkim, co mi powiedział. Nie ufam mu, trzymam go w mentalnym więzieniu i kontroluję każdy jego ruch. Popadłem w obsesję... ale to wszystko z miłości. Teraz jeszcze musi tłamsić mnie i torturować, głaszcząc El po włosach i trzymając ją za rękę. Robi to specjalnie, żebym był zazdrosny? Z jednej strony sądzę, że tak, ale z drugiej.. Oni chyba na prawdę zaczynają się lubić. Może to tylko przyjaźń, ale Lou zaczął się przy niej czerwienić nie bez powodu. Przy mnie nigdy się tak nie czerwienił... Bolesne rozmyślania przerywa mi donośny głos Freda, który rozlewa się po pokoju wraz z zapaloną lampką, która oznajmia, że wchodzimy na wizję.

- Panie i panowie, powitajmy nasz ulubiony boysband gromkimi brawami! - mówi entuzjastycznie Shuffel, a publiczność zaczyna klaskać i gwizdać - Przyprowadzili do nas dwie przeurocze dziewczyny. Przedstawcie się nam, moje drogie. 

- Pozwól, Fred, że ja przedstawię jedną z nich - mruczy Lou - To jest moja przepiękna dziewczyna, Eleanor Calder! - szczerzy się do kamery. Po sali rozchodzą się gwizdy uznania, ludzie wstają i klaszczą, a Elka macha im z nieśmiałym uśmiechem. Fred kolejne zdanie kieruje do Liama.

- Liam, przedstaw nam swoją towarzyszkę. Obstawiam, że jest z tobą, nie potraficie się od siebie odkleić! - rechocze prezenter. Liam i Julie śmieją się nerwowo, Jul jest trochę przestraszona występem na żywo.

- Tak, jesteśmy z Julie parą - uśmiecha się i całuje jej policzek, a publiczność razem z Fredem wzdycha z rozkoszy.

- Przedstaw nam się, dziecinko - mówi do Jul, która zaczyna się rumienić. Liam szepcze jej coś w stylu "Nie wstydź się, kotku", a ona przedstawia nam swoje nazwisko.

- Nazywam się Julie Hopehell - wygląda na zdenerwowaną, bo jej nazwisko jest dość nietypowe.

- Uhuhuhu - Shuffel podnosi brwi ze zdziwienia, ale potem przeradza wszystko w żart - Zatem mam nadzieję, że szybko nie wylądujecie w piekle, za łóżkowe igraszki - publiczność robi pełne zadowolenia "Uuuuuu", śmiejąc się ze sprośnego żartu reportera. Liam czerwieni się jak burak, na co Fred dodaje ze śmiechem:

- Nic dodać, nic ująć - szczerzy się do niego - Zmieniając temat; Eleanor, jak poznaliście się z Louisem? - pyta szczerze zaciekawiony. Ogarnia mnie złość, bo zaraz zaczną wygadywać bzdury o tym, że El to moja przyjaciółka z dzieciństwa i to ja ich poznałem. Gdybym na prawdę znał Elkę długo, i wiedział jak bardzo polubi Lou, nigdy w świecie bym ich sobie nie przedstawił. Karcę się w duchu za samolubność. Teraz jak patrzę na Louisa, nienawidzę się za to, że mógłbym mu odebrać takie szczęście. Z wielkim smutkiem uświadamiam sobie, że jestem tak egoistyczny, że nie dziwię się, że zaczynam uważać, że nie zasługuję na Lou. Ja jestem zapatrzonym w siebie dupkiem, a Lou jest sympatyczny, pomocny i delikatny. Dlatego tyle się kłócimy i... muszę to w końcu przyznać: nie pasujemy do siebie. Moje serce rozdziera się na milion kawałków, nawet nie zauważyłem kiedy po moich policzkach zaczęły płynąć pojedyncze łzy, a wszyscy zaczęli na mnie patrzeć.

- Harry, wszystko w porządku? - pyta Louis, podchodząc do mnie i próbując złapać mnie za ramiona, nie przejmując się kamerami ani publicznością, ignoruje też chłopaków i Freda.

- Akurat TY musiałeś o to spytać - syczę, walcząc ze łzami. Odpycham go od siebie gdy próbuje mnie dotknąć i wybiegam z pomieszczenia. Zatrzaskuję się w łazience w ostatniej kabinie i pozwalam płynąć łzom. Cały świat widział jak płaczę, i szczerze mówiąc, mam to gdzieś. Moje serce rozerwało się na pół, czuję ból i upokorzenie. Już nie myślę o tym, co zrobiłby mi Louis, gdyby dowiedział się, że właśnie rozrywam saszetkę białego proszku, który uwolni mnie od tego wszystkiego, choćby na chwilę. Nie obchodzi mnie jego zdanie, tym bardziej, że zażywam właśnie potrójną dawkę. Pewnie czeka mnie wymiotowanie krwią, ale działam pod wpływem chwili, ignorując wszystko wokół. Czuję palący ból w nozdrzach, który nie dorównuje nawet w 1/10 temu w sercu. Biorę jeszcze kilka dawek, zawsze noszę je przy sobie, nawet kiedy nie mam zamiaru ich użyć. Nie licząc ile już wziąłem, zażywam dalej, póki ból w klatce piersiowej przechodzi w tępe pulsowanie, póki moje nozdrza nie zaczynają krwawić, póki obraz przede mną się nie zamazuje, a ja nie tracę przytomności.

Louis

Biegnę jak szalony przez korytarz w poszukiwaniu Harry'ego. Wchodzę do każdego możliwego pomieszczenia po drodze przerywając publiczne występy i wywiady, robiąc z siebie debila w telewizji na żywo. Teraz jednak mnie to nie obchodzi. Teraz liczy się tylko Hazza. Wszyscy zostali z Fredem, by uratować jakoś wywiad. Jutro będzie o nas głośno w mediach... Zatrzymuję się przed drzwiami od toalety, słysząc krzyki z oddali.

- Louis! - woła mnie Eleanor, która musiała pobiec zaraz za mną. Odwracam się do niej i pytam czy widziała gdzieś Harry'ego.

- Niestety, nie - kręci głową z poczuciem winy, jakby cała ta sytuacja wynikła z jej winy - Przepraszam, Lou.

Marszczę brwi.

- Za co mnie przepraszasz? - pytam z niedowierzaniem.

- Wiem, że jesteście parą...

- Nie jesteśmy - przerywam oschle.

- Louis, ja widzę jak na siebie patrzycie...

- Byliśmy razem, ale to przeszłość - i tym prostym zdaniem zamykam jej usta. Niespodziewanie Eleanor podnosi dłoń i zaczyna głaskać mnie po policzku. Patrzę na nią oniemiały, zupełnie nie wiem co powiedzieć. Dziewczyna następnie przytula mnie i szepcze mi do ucha:

- Przykro mi. Świetnie się trzymasz, naprawdę - stoimy w uścisku dłuższą chwilę, korzystam z okazji by napawać się przyjemnym zapachem owocowych perfum Elki, które przywodzą mi na myśl banany, które Hazza tak uwielbia. W końcu słyszę jej melodyjny głos - Znajdźmy Harry'ego.

Odrywam się od niej delikatnie i mimo sprzecznych uczuć, uśmiecham się gdy El udaje się do męskiej toalety. Większość dziewczyn nie odważyłaby się tam wejść, ale Eleanor zdaje się ignorować ten fakt. Teraz obu nam zależy tylko na tym, by znaleźć Hazzę. Rozglądam się po pomieszczeniu, w którym godzinę temu oberwałem w twarz. Wciągam z sykiem powietrze, gdy dostrzegam but Harry'ego wystający zza niedomkniętych drzwi ostatniej kabiny łazienkowej. Podbiegam tam i pośpiesznie otwieram drzwi, a moim oczom ukazuje się widok rodem z najgorszych koszmarów. Harry leży nieprzytomny, dookoła porozsypywane są resztki białego prochu, a z jego nosa ścieka stróżka krwi. Piszczę z przerażenia, zalewam się łzami i krzyczę na Eleanor, by dzwoniła po karetkę, gdy ja bezradnie pochylam się nad Hazzą. Dotykam jego policzka, Harry ma dreszcze na całym ciele. Czuję ból w klatce piersiowej gdy dostrzegam puste opakowania po amfetaminie. Moją głowę zalewa setka myśli, a poczucie winy zalewa od środka. Dlaczego mu na to pozwoliłem?

- Harry, wracaj - mówię ledwie szeptem.

Wcześniej nie zwracałem uwagi na Eleanor, która teraz klęka obok mnie i oznajmia, że karetka przyjedzie najszybciej jak może. Podparła się o moje ramię i ruszyła pędem powiadomić resztę o sytuacji. Zacząłem desperacko potrząsać ramionami Hazzy, błagając go szeptem by się obudził. Nie wiem ile przy nim siedziałem, ale poczułem się nieobecny, gdy usłyszałem zbliżających się ratowników. Nie rozróżniałem krzyków, wszystko było słychać tak, jakbym znajdował się pod wodą. Obcy ludzie zaczęli mnie odciągać od chłopca, który w mgnieniu oka zniknął za drzwiami, wieziony na noszach. Bez wahania pobiegłem za nimi w stronę wyjścia, nie zważając na wpadających na mnie ludzi. Liam, Zayn i Niall czekali na dworze w migoczącym świetle poranka. Nigdzie nie widziałem Eleanor. Gdy do nich podszedłem rozmawiali z kierowcą ambulansu. Niall spojrzał na mnie współczująco i rozłożył szeroko ramiona. Bez wahania go przytuliłem. Zaczął mnie pocieszać słowami typu "wszystko będzie dobrze", a wtedy gwałtownie go odepchnąłem.

- Zawsze, gdy wszystko ma być dobrze, coś musi nie wypalić - syczę przez zaciśnięte zęby. Niall odpuszcza, patrząc na mnie smutno. Żadnemu z nas, mimo licznych błagań, nie pozwolono jechać karetką do szpitala. Gdy pojazd odjechał, zabierając ze sobą Hazzę, poczułem, że moje serce pęka. Niall zamówił taksówkę, więc parę minut później byliśmy już w szpitalu, czekając bezradnie aż ktoś nam powie co stało się z naszym przyjacielem.

Little SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz