Rozdział 14

305 24 1
                                    

Nie dość, że Harry leżał nieprzytomny w szpitalu, to jeszcze nie wiem gdzie podziała się Eleanor. Chciałbym żeby tu była, pocieszyła mnie, przytuliła... Jestem rozdarty. Kocham Harry'ego ponad życie, ale El też jest dla mnie ważna. W mgnieniu oka zmieniła moje patrzenie na nią. Na początku wydawała mi się nieprzyjemna i chłodna, ale szybko przekonałem się, że jest troskliwa, urocza, i że uwielbiam jej słuchać. Teraz nawet bawi mnie, że myślała, że mam na imię Leon. Tak czy owak myślenie o niej nie odciąga mnie od martwienia się o Harry'ego. Razem z Niallem, Liamem i Zaynem siedzimy w milczeniu dopóki doktor nas nie woła. Pozwala nam obejrzeć Harry'ego przez szybę i oznajmia, że chłopak jeszcze dziś powinien się obudzić. Zgodził się też na wizytę w jego pokoju, ale tylko na kilka minut. Zayn stanął przygnębiony przy metalowej ramie łóżka, Liam usiadł na krześle lustrując wzrokiem Hazzę, a blondwłosy irlandczyk oparł się o ścianę głośno wzdychając. Uklękłem przy łóżku i patrząc na bladą twarz lokatego chłopca poczułem przeszywający ból w piersi. Szybko jednak ustał, zmieniając się we wszechogarniającą pustkę. Równomierne pikanie maszyny podłączonej do Harry'ego informowało nas o jego żywocie. Nikt się nie odzywał, póki lekarz nie kazał nam wyjść. Poprosiłem o kolejne kilka minut, na co doktor ostatecznie przystanął prosząc, bym nie przemęczał pacjenta. Gdy drzwi za lekarzem się zamknęły rzuciłem się z płaczem do szpitalnego łóżka, które w odpowiedzi głośno zadkrzypiało. Wziąłem dłoń Harry'ego, przyłożyłem do swojego policzka i zacząłem na niego furczeć, obrzucać obelgami i mówić mu jak bardzo go nienawidzę, za to, że powrócił do używki. Potem jednak, mimo zapewnień lekarza zacząłem go błagać by się obudził, powtarzałem by mnie nie opuszczał, bo za bardzo go kocham. Gdy skończyłem histeryzować, usłyszałem pukanie do drzwi. Wiedziałem, że lekarz pojawi się prędzej czy później, by mnie wygonić, ale gdy zza drzwi wyłoniła się postać Eleanor, jedyne na co było mnie stać to głęboki oddech. Od razu wróciłem wzrokiem do Hazzy, myśląc, że sobie pójdzie. Ona jednak podeszła do mnie, usiadła obok na podłodze i spytała ze smutnym uśmiechem:

- Żaden mój chłopak nigdy nie patrzył na mnie w taki sposób. Z takim uczuciem, tęsknotą... miłością - wyznaje El. Nie ma sensu więcej udawać, więc podejmuję się rozmowy.

- Nawet nie wiesz jak bardzo go kocham - wzdycham - Ciężko mi odciągnąć go od narkotyku, szczególnie w ciężkich chwilach - zamykam oczy.

- Co to było? - pyta zaciekawiona.

- Amfetamina - prycham z odrazą. Nagle czuję się bliski załamania, ale nie chce się rozpłakać. Gdy się odzywam, brzmię niewiarygodnie głupio, ale Elka ma dość przyzwoitości by spełnić moją prośbę.

- El, czy.. czy możesz mnie przytulić? - dziewczynie mięknie serce, a ja wtulam się w nią bez wahania, gdy tylko kiwa głową. Przyciska mnie do siebie jak najmocniej, a ja chowam głowę w jej ramionach, które otaczają mnie z troską. Nie wiem jak wyrazić swoją wdzięczność wobec prawie nieznajomej dziewczyny, która w ciągu jednego dnia okazała mi tyle czułości i zrozumienia... Nie potrafię jej tego zrekompensować.

Odrywamy się od siebie w chwili, gdy oczy Harry'ego zaczynają się otwierać. Eleanor wychodzi z sali, idzie biegiem po doktora. Na moją twarz wykwita promienny uśmiech, kiedy zaczynam słyszeć skomlenie Hazzy.

- Harry? - pytam rozradowany. Jedyne słowa jakie rozróżniam to "Lou" i "Wybacz". W chwili gdy doktor wchodzi do pokoju, a Eleanor za nim, powieki Harry'ego opadają a on znów jest nieprzytomny.

- Nie, nie.. nie! - mówię z niedowierzaniem - On tu był! Był ze mną! - zapieram się.

- Jeszcze się obudzi - uspokaja doktor - Dajmy mu odpocząć, co? - zachęca. Z drżącymi rękami oddalam się od łóżka, El pomaga mi wrócić do poczekalni, tam, gdzie byli chłopcy. Usiedliśmy i czekaliśmy w dalszej niepewności. Niall jako jedyny patrzył na mnie dziwnie, ponieważ cały czas trzymałem rękę El. On jako jedyny wiedział kto naprawdę jest moją drugą połówką, więc był mocno zdziwiony. Nie wnikał jednak, i dobrze. Mam dość zmartwień jak na jeden dzień. Serce powoli mi rośnie, gdy przypominam sobie, że lokaty, nawet półprzytomny i nieświadony potrafi powiedzieć "wybacz". Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez Harry'ego, i nie wiem co zrobię, jeśli się szybko nie wybudzi. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę jak mocno ściskam rękę brązowowłosej.

Little SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz