W drodze powrotnej do domu trochę nam odbija. Jakbyśmy zapomnieli o wszystkich, nie przejmowali się niczym. Gdy jesteśmy na miejscu dochodzi jedenasta. Zachowujemy się cicho, bo chłopcy pewnie już śpią. Jest nam zimno, a od zabawy w śniegu jesteśmy cali mokrzy, więc bez kąpieli nie ma mowy o spaniu.
- Możesz iść się umyć, a ja zrobię coś do jedzenia - oznajmiam Harry'emu całując go w nos.
- Jeszcze nigdy dla mnie nie gotowałeś - uśmiecha się ukazując swoje urocze dołeczki - Może być zabawnie.
Na ten komentarz marszczę nos, ale nie umiem powstrzymać uśmiechu. Hazza idzie na górę, a ja, rzucając przemoczoną kurtkę i trampki w kąt, udaję się do kuchni. Przeglądam lodówkę, ale rozczarowany stwierdzam, że nie ma w niej nic ciekawego. Zanotować: Z Niallem w jednym mieszkaniu trzeba przynajmniej dwa razy dziennie uzupełniać lodówkę.
Dalej przetrzepuję szafki w poszukiwaniu czegokolwiek do zjedzenia, ale nic nie znajduję. W naszym domu roi się od przypraw, ziemniaków i jajek. Mam do wyboru jajecznicę, ale Harry nie lubi jej bez bekonu. Mogę też zrobić frytki, mam wszystkie potrzebne składniki. Loczek zawsze marudzi, że po tłustych frytkach jest gruby, więc upiekę je w piekarniku. Będzie zdrowiej. Gdy pokrojone i przyprawione ziemniaki trafiają do rozgrzanego piecyka do pomieszczenia wchodzi zaspany Irlandczyk.
- Louis? - pyta zaskoczony - Czy ja jeszcze śpię?
- Niall - patrzę na niego z wymownym uśmiechem - To ja, głupku.
Więcej mu nie potrzeba. Rzuca się na mnie ze śmiechem, nie przejmując się hałasem, który robi.
- Tomlinson, martwiłem się o Ciebie! - miażdży mnie w uścisku - Robisz frytki?
I tyle z martwienia się o mnie, myślę.
- Są dla mnie i dla Harry'ego - mówię. Horan robi urażoną minę, a ja jak kretyn się przełamuję.
- Też dostaniesz - wzdycham.
- Dzięki, Lou. Wiedziałem, że jesteś spoko - uśmiecha się ukazując ledwo widoczny aparat na zęby.
- Dla Ciebie każdy kto ma jedzenie jest spoko, póki oczywiście się z Tobą dzieli.
- Niewykluczone - mówi uroczo i oboje wybuchamy śmiechem. Potem Irlandczyk pyta:
- Gdzie cały czas byłeś? Po wypadku Eleanor Ty i Harry zniknęliście na kilka dni - patrzy na mnie współczująco wymawiając słowo "wypadek". Nagle tracę cały humor, jaki towarzyszył mi dzisiejszego wieczoru, ale staram się obrócić sytuację w żart.
- Dasz wiarę, że byłem w psychiatryku?
- Nie gadaj?! - Niall się śmieje - Zawsze byłeś stuknięty, ale żeby do tego stopnia?
Razem się śmiejemy, ja bardziej sztucznie, ale chłopak na szczęście tego nie zauważa.
- Chodźmy po Stylesa - radzi - bo jak się dorwę do tych frytek to nic dla niego nie zostanie - kiwam tylko głową a chłopak kieruje się na schody, a ja za nim. Na górze zastajemy Harry'ego wycierającego włosy ręcznikiem. Na powitanie uśmiecha się do nas uroczo.
- Kogo ja tu widzę? Niall, nie mów mi, że zjadłeś moją kolację - odzywa się Hazza.
- Co? Nie! - oburza się Irlandczyk.
- Był blisko, ale jakoś go powstrzymałem - mówię Lokatemu, a on podchodzi do mnie i przyciąga nasze ciała do siebie obejmując mnie w talii.
- Lou, mój bohaterze! - całuje mnie czule - Ciekawy jestem co dla mnie przygotowałeś.
- Cieszę się, że miziacie się przed kolacją. Inaczej zwróciłbym wszystko - prycha Horan. Spoglądam na niego wymownie, a potem jak na złość zaczynam całować się ze swoim chłopakiem.
CZYTASZ
Little Secret
Fanfiction[...] Wszystkie skrywane pragnienia, emocje i obawy skumulowały się w tę cudowną chwilę, chyba najpiękniejszą w moim życiu, a potem wszystko przerodziło się w istny horror.