Rozdział 8

376 31 1
                                    

Harry jeszcze przez kilka koszmarnie długich minut torturuje mnie swoim pełnym wyrzutu spojrzeniem. W końcu nie wytrzymuję.

- Co chcesz ode mnie usłyszeć? - pytam go bezradny. Hazza podchodzi w moją stronę, opiera ręce o blat i nachyla się w moją stronę.

- Nic - mówi tajemniczo - przecież niż nie zrobiłeś, racja? - ależ on mnie teraz irytuje. Przecież nic się nie wydarzyło. Ja i Zayn? Harry chyba sobie ze mnie kpi.

- Rozumiem, że możesz być zazdrosny, ale o Zayna? - kręcę głową ze śmiechem, Hazzy to jednak nie bawi.

- Nie chodzi tylko o to. Kompletnie mnie olewasz - skarży się.

- Nadal jestem na ciebie zły! - odparowuję. To prawda. Nie będę tolerował jego używek. Kosztuje mnie to za dużo nerwów, a jemu niszczy zdrowie.

- Mówiłem ci przecież, że to się już nie powtórzy, ale ty mi nie wierzysz. Czy ty w ogóle masz do mnie zaufanie?! - krzyczy na mnie. Patrzę na niego zaskoczony. Czy ja rzeczywiście pomimo wszystko nie do końca mu ufam? Sam nie wiem, ale rzeczywiście mogłoby to zostać tak odebrane. Większość naszych kłótni ma miejsce przeze mnie. Czuję się jak dziecko, które coś przeskrobało.

- Ufam ci jak nikomu innemu! Po prostu... boję się o ciebie - wzrok Hazzy momentalnie łagodnieje - Może dziwnie to okazuję, ale to prawda. To dla mnie nowa sytuacja, Harry. Pierwszy raz mam chłopaka i nie wiem jak się zachować - oddycham ciężko. Harry ominął blat, stanął na przeciwko mnie i złapał mnie za rękę.

- Jestem twoim chłopakiem? - uśmiecha się do mnie. Ja i ten mój niefortunny dobór słów.

- Jeśli tylko chcesz.. - szczerzę się do niego. Jestem szczęśliwy z Harrym i od teraz postanawiam, że nie będę się go wstydzić. Nie mogę dłużej z nim pogrywać, to nie w porządku.

- Chcę, i to bardzo - odpowiada, a mój oddech gwałtownie przyśpiesza. Przytulam się do niego i wdycham jego cudowny zapach, przez który przechodzą mnie dreszcze. Stoimy tak długo, w końcu się odzywam:

- Czy każda nasza kłótnia będzie się tak kończyć? - pytam go z rozbawieniem. Hazza się ode mnie odsuwa.

- Nawet jeżeli, to mnie to pasuje - mówi i całuje delikatnie moje usta, zjeżdżając coraz niżej wzdłuż szyi. Znów wraca do ust i obdarowuje mnie namiętnymi pocałunkami. Odrywa się ode mnie na chwilę by spytać:

- Może pójdziemy do ciebie? - dyszy lekko.

- Jasne - rechoczę i kierujemy się w stronę mojego pokoju. Gdy wchodzimy Harry zamyka drzwi na klucz i kładzie się na moje łóżko.

- Chodź tu do mnie - zachęca mnie. Usadawiam się obok niego na łóżku i zaczynam go całować, tulić i modlę się w duchu by ta chwila trwała wiecznie, by Harry już nigdy nie wypuścił mnie z objęć i nie przestał całować. Nie jestem już w stanie kontrolować swojego ciała, bo widzę, że zacząłem rozpinać swoją koszulę. Hazza chyba się zniecierpliwił, bo praktycznie zrywa ją ze mnie od góry. Nadal się całujemy, on obejmuje moją klatkę piersiową, która drży pod jego dotykiem. Też zaczynam rozbierać Harry'ego ze swetra, a po chwili obydwoje jesteśmy już w samych bokserkach.

- Kocham cię - mówię Harry'emu na ucho. Teraz czekam cierpliwie w nadziei, że usłyszę od niego to samo. Nagle słyszymy pukanie do drzwi. Jestem tak zaskoczony, że spadam z łóżka i uderzam głową o podłogę. Patrząc na moje szczęście, niewykluczone, że jeszcze dziś uderzę się w sufit. Nie wiem jak, ale na pewno coś wymyślę.

- Louis?! Jesteś gotowy? Limuzyna za chwilę będzie - Liam ryczy przez drzwi.

- Jeszcze się przygotowujemy! - odkrzykuje mu zdenerwowany Hazza. Zaczął się gorączkowo ubierać, polecił mi to samo.

- Harry? Tu jesteś! Już się bałem, że cię zgubiliśmy - woła Liam - Pośpieszcie się! - woła i jedyne co potem słyszymy, to coraz cichsze odgłosy jego butów uderzających o podłogę w korytarzu. Nagle czuję wszechogarniającą wściekłość. Właśnie powiedziałem Harry'emu, że go kocham, a on nawet nie zareagował. Wiem, że jestem niesprawiedliwy, w końcu to go do niczego nie zobowiązuje, ale mimo wszystko czuję się urażony. Zaczynam się ubierać w milczeniu, a Harry wszedł do łazienki by poprawić włosy. Zostawia uchylone drzwi, a ja przyglądam mu się badawczo. Zaczynam się zastanawiać co mi się w nim tak podoba. Kocham jego włosy, nikt nie dorównuje Hazzie pod tym względem. Świetnie mu się układają, nie musi używać żelu czy jakiekolwiek innego paskudztwa. Uwielbiam jego uśmiech, te równe białe zęby i sposób, w jaki się do mnie uśmiecha. Jego oczy są wtedy tak pięknie rozświetlone... I właśnie odwróciły się w moją stronę i patrzą na mnie pytająco. Nawet nie zauważyłem, że zastygłem w miejscu zapinając koszulę i wpatrywałem się jak głupi w Harry'ego. Szybko odwróciłem wzrok, moje policzki zapłonęły czerwienią. Dopiąłem guziki pod samą szyję, a wtedy Harry stanął na przeciwko mnie. Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, a ja spuściłem wzrok. Uśmiech od razu zszedł mu z twarzy.

- Sami się na to zdecydowaliśmy. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo - mówi z goryczą. Spoglądam na niego.

- Może lepiej już chodźmy, bo się spóźnimy - mówię wymijająco. Harry wygląda na zranionego, ale nie protestuje i za chwilę czekamy z chłopakami na zewnątrz na przyjazd limuzyny. Unikam spojrzenia Hazzy. To nie jego wina, że nam przerwano. To nawet nie jest wina Liama. Będziemy musieli porozmawiać o tym z chłopakami, bo nie ma sensu tego ukrywać. Są naszymi przyjaciółmi, na pewno zrozumieją. Przynajmniej taką mam nadzieję. Nasz transport przyjeżdża i zabiera nas na nasz kolejny koncert, po którym mamy rozdawać autografy i robić sobie zdjęcia z fanami. Nagle słyszę, że mój telefon dzwoni, więc wyjmuję go z kieszeni i odbieram połączenie od Paula.

- Cześć Paul. Już jedziemy, nie musisz się martwić - zaczynam, a chłopcy zaczynają się przysłuchiwać.

- Nie o to chodzi. Będę musiał z tobą porozmawiać. Znajdę cię zaraz po koncercie, okej? - mówi i wyczuwam w jego tonie nutkę zniecierpliwienia.

- Jasne, nie ma sprawy - marszczę brwi. Co czym on chce rozmawiać? Czyżby domyślił się, co łączy mnie z Harrym? Mało prawdopodobne, ale muszę zachować czujność.

- Świetnie, do zobaczenia - rozłącza się pośpiesznie. Zaczynam się trochę martwić. Zayn, Niall, Liam i Harry patrzą na mnie pytająco.

- Paul chce tylko ze mną porozmawiać, to nic takiego - nie wiem czy uspokajam ich, czy samego siebie. Oni potakują, a chwilę później wysiadamy z limuzyny, by udać się na nasz koncert. Styliści układają nam włosy, przebierają nas a mnie dodatkowo zakrywają pudrem ranę na nosie, ale nie pytają o szczegóły. Rana nie jest wielka, więc nie ma większego problemu z jej zamaskowaniem. Harry podchodzi do mnie jeszcze na chwilkę, ale nie próbuje mnie dotknąć. W okół za dużo ludzi.

- Nadal jesteś na mnie zły? - pyta. Czy ja jestem na niego zły?

- Czy ja byłem na ciebie zły? - pytam oszołomiony.

- Tak to wyglądało. To dlatego, że nie powiedziałem, że cię kocham? - ostatnie słowo wymawia ledwie szeptem.

- Moje wyznanie do niczego cię nie zobowiązuje - odpowiadam.

- Ale wiesz, że cię kocham, tak? - pyta mnie i się do mnie uśmiecha.

- Teraz już wiem - śmieję się z niego. Chciałbym go teraz pocałować, albo chociaż przytulić. Wiem jednak, że nie mogę. Idziemy więc na scenę by wystąpić przed milionem ludzi, przy których musimy udawać zwykłych kumpli.

Little SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz