Rozdział 6

468 28 1
                                    

Po wyjściu Harry'ego jeszcze długo stałem w miejscu. Nie potrafiłem się ruszyć, ledwo oddychałem i odebrało mi mowę. To moja wina, ciągle go zwodzę. Najpierw mówię, że między nami nie ma przyszłości a potem próbuję go pocałować. Jestem do niczego. Powinienem dać mu trochę spokoju, ale sądzę, że lepiej mu pomóc z chłopakami. Powoli odzyskuję zdolność chodzenia, więc ruszam do pokoju Zayna, tam, gdzie udał się przed chwilą Hazza. Staramy się jakoś ogarnąć chłopaków, a resztę dnia spędzamy różnie. Liam wykradł numer jakiejś dziewczyny z kieszeni Zayna i robi coś na swoim telefonie, a Malik postanowił się zdrzemnąć.. Niall stara się coś skomponować, co mu nie wychodzi więc po prostu brzdąka sobie na gitarze, a Harry... robi wszystko beze mnie i jak najdalej ode mnie, a kiedy do niego podchodzę, on udaje, że mnie nie widzi i odchodzi. Zaczyna mnie to irytować, przecież nie może w kółko mnie ignorować, jesteśmy w jednym zespole! Nagle mój telefon zaczyna wibrować, wyświetla się numer Paula, naszego managera. Odbieram od razu.

- Cześć stary, co jest grane? - Paul jest od nas kilka lat starszy, wszyscy mamy z nim przyjacielskie stosunki, więc nie musimy się do niego zwracać per pan.

- Wybaczcie, ale plany się trochę zmieniły. Wasze małe wakacje muszą skończyć się odrobinę wcześniej, macie wywiad do SiriusXM i musicie być w studiu dziś wieczorem. Sorry, chłopaki, ale takie jest życie gwiazd - oznajmia bez patyczkowania. Z jakiegoś powodu się cieszę, ale też smucę, bo jednak nie spotkam się z mamą.

- W porządku, powiem reszcie. Na którą mamy być na miejscu?

- Nie musicie dojeżdżać sami, radio ufundowało wam limuzynę na ten wieczór, dostaniecie nawet w prezencie butelkę jakiegoś wytrawnego francuskiego wina - rechocze pod nosem.

- O, nie! Żadnego wina! - staje mi przed oczami wyobrażenie nieprzytomnego Nialla, ogłuszonego butelką po alkoholu. Nagle chce mi się śmiać - znaczy.. darujcie sobie wino, niech limuzyna będzie około siódmej, zgoda?

- Jasne, nie ma sprawy. Pozdrów chłopaków - Paul zawsze uważał mnie za tego najdziwniejszego, ale niepotrzebnie utwierdzam go w tym przekonaniu.

- Na razie - żegnam się z nim. Niall i Liam pochylają się w moim kierunku ciekawi o co chodziło, Zayn nadal słodko śpi, nawet trochę chrapie, a Harry jest niewzruszony moją osobą, nawet na mnie nie patrzy, ale widzę, że jest ciekawy mojej rozmowy telefonicznej. Wyjaśniam wszystko od początku do końca, słyszę jęki protestu z ust Liama, ale wszyscy zabieramy się za pakowanie naszych rzeczy osobistych, żeby być gotowymi na wieczór i budzimy Zayna. Zamawiamy też pizzę, żeby nie mieć pustych żołądków przed wyjściem. Gdy dociera wszyscy siadamy przy stole, usadowiłem się obok Hazzy, który chciał się przesiąść na miejsce Malika, który wyszedł na chwilę z pokoju, ale zdążył już wrócić i zająć swój stołek, więc Harry niechętnie wrócił na miejsce obok mnie. Odsunął stołek tak daleko, że równie dobrze mógłby usiąść na kolanach Nialla, którego miał po przeciwnej stronie do mnie. Chyba wszyscy zauważyli dziwny stosunek Harry'ego do mnie, ale postanawiają taktownie to przemilczeć. Nagle Zayn się odzywa, ale to pytanie z kompletnie innej beczki.

- Widział ktoś może taką małą zwiniętą kartkę, była w kieszeni moich spodni jeszcze jak zasypiałem - marszczy brwi. Wszyscy zaprzeczamy, tylko Liam siedzi cicho i odwraca wzrok od Malika. Zupełnie zapomniałem zadzwonić do mamy. Wstaję od stołu i niechcący, naprawdę niechcący, trącam Harry'ego w ramię, a on podskakuje jak oparzony. Bąkam przeprosiny i wychodzę z pokoju. Wyszukuję w kontaktach odpowiedni numer i odczekuję kilka sygnałów.

- Harry, to ty? - pyta moja matka.

- Cześć, mamo. To ja, Louis - imię Harry'ego w jej ustach wywołuje u mnie mocne ukłucie w sercu. Jakby się o nim wszystkiego, na pewno by go znienawidziła.

Little SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz