Otworzyłam oczy. Spojrzałam na Leo..bardzo smacznie spał i nie chciałam go budzić. Więc usnełam ponownie. Po pięciu godzinach się obudziłam. Niebieskooki już nie spał. Byliśmy w tej samej pozie. Głowa mnie okropnie rozbolała i zaczęłam jęczeć z bólu.
"""""""""Tydzień później. W kryjówce """""""""""" (iks de XD )
Wróciliśmy do kryjówki. Zostaliśmy zwołani do laboratorium przez Donnie'go. Był tam Donnie z Tilą (powrót! XD ) z Sakurą i Albertem (ich dzieci. )...April była,Raph,Mikey i oczywiście ja z Leo.
-Po co nas tu zwołałeś,Donnie ?-zapytałam po długiej ciszy.
Donnie wskazał na jakieś błekitno-białe drzwi których przenigdy tu nie było. Ja z Raph'em otworzyliśmy te drzwi. Ukazało się nam wszystkim niebieska planeta na której padał śnieg. Wszyscy ubraliśmy zimowe płaszcze a dzieciom też się jakieś znalazło. (Tila na rękach Alberta a Donnie Sakurcię <3 ) Padało śniegu strasznie dużo. Nagle spotkaliśmy dziewczynę o zielono-różowych włosach i o zielonych oczach. Miała szaro-czarny płaszcz i nóż w ręku. Ja podeszłam do dziewczyny bliżej. Nastolatka rzuciła we mnie nożem. Upadłam na ziemię mając go w kolanie. Dziewczyna rzuciła we mnie kolejnymi pięcioma. Pierwszy z pięciu trafiło w nadgarstek,drugi w łokieć,trzeci w lewe ramię, czwarty w bok,a piąty w brzuch. (Na szczęście Lea nie umrze.) A potem uciekła. Leonardo natychmiast podbiegł do mnie.
-Lea...-szepnął i wyjął powoli noże a ja za każdym razem krzyczałam. Mutant wziął mnie na ręce. -Cholera jasna. Boli ?
-Nie no co ty... Auuuu! -zapłakałam.
-Przecież widzę że jest zupełnie inaczej. Ciiii... Nie płacz. -powiedział przytulając.
Uspokoiłam się. Nagle ujrzałam znowu tą samą dziewczynę. Podeszła do nas. Wszyscy oprócz mnie i Leo wyjęli bronie. Dziewczyna się uśmiechnęła.
-Straż! Zabrać ich wszystkich! Te maluchy też!-krzyknęła.
Zjawiła się straż która liczyła 30 osobników. Zostaliśmy okrążeni. Nie mieliśmy szans a bomb dymnych nie mieliśmy i byliśmy zmuszeni się poddać i opuścili bronie.
-Ty! Żadnego noszenia! Postaw ją! -krzyknął jeden.
Leo nie chcąc żeby ktoś mi zrobił krzywdę powoli i ostrożnie położył mnie na ziemi. Krew mi płynęła powoli. Mnie, Leo, Raph'a,Mikey'ego i April zakuli w kajdanki. (Tile i Donniego nie bo dzieci trzymali ) Szliśmy do lasu ze strażą ale ja ciągle upadałam. Po 90 upadku nie mogłam wstać.
-Wstawaj młoda! -krzyknął któryś i mi pomógł wstać. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. -Cóż...-powiedział i włożył w mój bok nóż. Krzyknełam.-No.-uśmiechnął się.
Po godzinie
W lochachSiedzieliśmy w lochach. Nie mieliśmy żadnych kul ani takich rzeczy. Albert z Sakurą,Donnie'm i Tilą spali. Raph,Mikey i April próbowali rozwalić kraty. Leonardo był bardzo zmęczony,kleiły mu się oczy. Namawiałam go by usnął ale on się nie dał zaciągnąć do krainy snów. Ziewnął po raz kolejny. Wstałam.
-Dosyć tego. Masz iść spać. Już,Leo proszę. -powiedziałam i złapałam za jego słoń.
Wziął i wypuścił powietrze. Wstał i się położył na łóżku. Od razu na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Odwzajemnił uśmiech. Przykryłam go kocem który schowałam gdzieś. (nie pytać XD) Uklęknełam na podłodze dotykając głową brzuch mutanta. Ten zamiast od razu usnąć wziął mnie i położył na sobie pod kocem. Nie zdążyłam się spytać o co mu chodzi bo zasnął. Po jakimś czasie też zapadłam się w krainę snów.
__________________________________Przepraszam za to, że rozdział jest nie długi i wiem że może kilka osób na ten rozdział czeka. Wracam właśnie do Gdańska z Pragi. Ale dopiero będę u siebie wieczorem. I nie wiem czy jeszcze ktoś tą książkę czyta ale mam nadzieje, że są tacy którzy lubią czytać tą książkę. Jeśli komuś się już ona znudziła to ją usunę albo zakończę. Mi się jeszcze ta książka nie znudziła, ale nie wiem jak wam. Gwiazdeczki i komentarze mile widziane ^.^ Kocham was ^^
I mam jeszcze do was jedno pytanko jeśli mogę je zadać.. a więc to one... jak tam wakacje ? Pozdrawiam
~Lea
CZYTASZ
Przetrwania kunoichi
Fiksi PenggemarLea jest najlepszą przyjaciółką żółwi. Razem z nimi ma niezwykłe przygody.Lecz pewnego dnia coś się dzieje na ulicach Nowego Yorku.Leo musi opuścić ukochaną ,a Lea go.Nie zadowoleni są zbytnio z tego powodu.Ale niestety zakochani muszą siebie opuści...