Od samego rana w moim domu panował jakiś totalny chaos. Każdy zderzał się z każdym, nie mówiąc już nawet przy tym przepraszam, dziewczyny krzyczały na siebie, że coś zrobiły źle, a ja z tatą cicho siedzieliśmy w kuchni i popijaliśmy którąś z kolei kawę.
-A może w końcu zaczniecie się zbierać, co?!- mama z Trinity wpadły do pomieszczenia z błyskawicami w oczach, co nie wróżyło nic dobrego -Jak zwykle wszystko jest na mojej głowie!- kobieta wyszła, ciągnąc za rękę moją dziewczynę, która siłowała się z zapięciem naszyjnika.
Wszystkie trzy były już w pełni gotowe, poprawiając niektóre rzeczy między sobą, dzięki czemu mieliśmy teraz trochę czasu w łazienkach, które odkąd tylko wstałem, były zajęte.
-Trzy kobiety w domu to stanowczo za dużo- zaśmiałem się na słowa ojca, który kręcąc głową, ruszył do swojej sypialni, zaczynając się szykować.
Spojrzałem na zegarek i wiedząc ile czasu mogę poświęcić, wszedłem do łazienki w celu wzięcia prysznica i ogarnięcia się.
Po pół godziny, równo z tatą, wyszliśmy ze swoich pokoi i zeszliśmy na dół do dziewczyn, które nadal poprawiały jakieś nieistniejące niedociągnięcia.
-Możemy już iść? Nie mam ochoty się spóźnić, narażając Nash'a na dodatkowy stres-mruknąłem, widząc, że nie prędko opuścimy naszą posiadłość.
-Tak, tak! Jedziemy- mama klasnęła w dłonie i pokierowała się do wyjścia, a za nią Sierra, Trinity, tata i na końcu ja.
Droga do kościoła minęła nam na kolejnych sprzeczkach i przepychankach, przez które w nieswoich humorach przekroczyliśmy próg budynku.
Od razu podszedłem do rodziców mojego przyjaciela, którzy rozmawiali z proboszczem, a kiedy tylko zorientowali się, że idę, praktycznie rzucili mi się na szyję.
-Cameron! Jak my Cię dawno nie widzieliśmy!
-Dzień dobry państwu- uśmiechnąłem się do nich szeroko, co od razu odwzajemnili i poinformowali mnie co i jak powinienem zrobić, po czym zostawili mnie samemu sobie.
Do samego początku mszy, rozglądałem się, chcąc odszukać dawno przeze mnie nie widzianą osobę, głównie przez którą nie miałem ochoty wracać do Californi. Niestety na marne. Nigdzie jej nie było.
Msza się zaczęła. Nash stał przed ołtarzem, czekając na Mię, która po chwili weszła do kościoła, trzymana za rękę przez swojego ojca i uśmiechająca się od ucha do ucha. Muszę przyznać, że wyładniała, a biała suknia podkreślała jej kształty, o których parę lat temu mogła jeszcze pomarzyć.
Wpatrywałem się w nią z oniemieniem, a kiedy to zauważyła, zaśmiała się pod nosem, sprowadzając tym mnie na ziemię.
Po ceremonii, młodzi pojechali białą limuzyną do restauracji, w której miała odbyć się impreza, a zaraz za nimi ruszyli goście.
-Ta panna młoda wyglądała obłędnie- spojrzałem na uczepioną mojego ramienia brunetkę, która uśmiechała się do mnie szeroko.
-Tak, masz rację, ale pamiętaj, że Ty tu jesteś najpiękniejsza- pocałowałem ją szybko, po czym wsiedliśmy do samochodu, prowadzonego przez mojego tatę.
-Podobała mi się sukienka jej druhny- westchnęła z rozmarzeniem, a ja zaciekawiony przeniosłem na nią wzrok.
-Mia miała druhnę?- dziewczyny zaśmiały się głośno z mojego pytania.
-Nie zauważyłeś jej?- parsknęła Sierra, kręcąc rozbawiona głową -Każdy patrzył na nią z zainteresowaniem.
-Można by było powiedzieć, że przyćmiła pannę młodą.
-Gabie nią była?- dopytałem, na co siostra i mama pokiwały energicznie głowami, na po moim kręgosłupie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Nie zauważyłem jej. A miałem taką okazję.
Przeklnąłem się w myślach, skupiając na drodze przed nami.
Weszliśmy na salę, gdzie zdążyła powstać już spora kolejka do pary młodej, ale nie narzekaliśmy, ponieważ zauważyliśmy, że porusza się bardzo sprawnie, przez co na początku byliśmy już po kilku minutach. Podszedłem najpierw do Nash'a, który mocno mnie przytulił, co odwzajemniłem.
-Proszę Cię, pogadaj z nią i lepiej, żebyś tego nie spieprzył. Nie chcę, żeby zniszczyła sobie życie- spojrzałem na niego niepewnie, ale postanowiłem pogadać z nim o tym później, żeby nie trzymać kolejki.
Stanąłem przed rozpromienioną Mią, której wręczyłem prezent i również przytuliłem.
-Powinna tutaj niedługo być, ale pamiętaj, po raz drugi złamiesz jej serce, ja Ci złamię coś innego- cmoknęła mnie w policzek i wypuściła ze swoich objęć.
Przez całą imprezę siedziałem sam przy stole, popijając whisky z lodem i od czasu do czasu zamieniając kilka słów z przyjaciółmi, którzy świtanie bawili się na parkiecie. Nawet Trinity poszła tańczyć z jakimś gościem, ponieważ ja nie byłem do tego skory. Cały czas poszukiwałem wzrokiem młodej brunetki, której nigdzie nie mogłem zlokalizować.
Po pewnym czasie dostrzegłem, że drzwi do restauracji otwierają się, a do środka wchodzi ona.
Byłem tak zszokowany, że aż wstałem z miejsca i przetarłem oczy, myśląc, że płatają mi figle, ale nic z tych rzeczy.
Krótkie do ramion, ciemne włosy były w artystycznym nieładzie i kontrastowały z jej lekko opaloną skórą. Mocny makijaż idealnie do niej pasował i dodawał kobiecości, tak samo jak czerwona sukienka przed kolano z grubymi ramiączkami zsuniętymi z ramion, która uwidaczniała jej zgrabne kształty.
Była idealna.
Ale jeden fakt mi nie pasował. Mianowicie męska ręka opleciona wokół talii dziewczyny, która kurczowo przyciągała ją do nikogo innego, jak Grześka!
Zachłysnąłem się powietrzem, widząc ich razem, po czym szybkim krokiem ruszyłem w stronę Nash'a, który właśnie miał iść do toalety. Pociągnąłem go za ramię, przez co brunet odwrócił się w moją stronę, posyłając mi pytające spojrzenie.
-Miałeś zamiar mi powiedzieć, że Twoja siostra jest z tym kutasiarzem?!- warknąłem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Nie chciałeś nic o niej wiedzieć, więc w końcu spasowałem- wzruszył ramionami, zmieniając nogę.
-Czemu jej przed tym nie powstrzymałeś?!
-Bo widziałem, że jest z nim szczęśliwa!- syknął w moją stronę, lekko mnie osłupiając -I powiem Ci coś jeszcze...- dodał, rozglądając się na boki, po czy znów na mnie spojrzał, a jego mina nie była za bardzo zadowolona -Za pięć miesięcy biorą ślub- po słowach przyjaciela, musiałem oprzeć się o ścianę, ponieważ nie byłem pewny, czy utrzymam się na nogach -Dlatego chciałem ściągnąć Cię tu już wcześniej! Nie będę kłamał. Nienawidzę gnoja, ale nie mogę jej tego zrobić. Ale Ty tak! Jeszcze może się wszystko zmienić.
-Stary! Myślisz w ogóle?! Ona na pewno mnie nienawidzi! Jak Ty to sobie wyobrażasz, co?! Że do niej teraz podejdę, a ona znów rzuci mi się na szyję?! Niestety, ale to nie jest takie proste! Poza tym, jestem z Trinity i zależy mi na niej.
-Na tej wywłoce, co jakieś piętnaście minut temu wyszła stąd z jakimś gościem?- brunet uniósł brew.
-CO?!- krzyknąłem, nie zwracając uwagi na ludzi, karcących mnie wzrokiem.
-Nie wiem co sobie o niej myślałeś, ale to szmata, lecąca tylko na Twoją kasę- pokręciłem głową z niedowierzaniem, po czym wyminąłem przyjaciela, chcąc się przewietrzyć -Przykro mi stary- odwróciłem się do niego, tylko, żeby posłać mu krótki uśmiech.
-A mi nie- odparłem, po czym ruszyłem w stronę wyjścia.
###
No! Kto się tego spodziewał, co?
Aż sama jestem ciekawa, co będzie dalej :D
Od razu przepraszam, że taki krótki, ale wattpad coś mi świruje i nie mogę nic więcej napisać ;(
Do następnego!
CZYTASZ
Siostra mojego najlepszego przyjaciela || Cameron Dallas || Book two
FanfictionCiąg dalszy historii Gabrielle i Camerona, którzy spotykają się po sześciu latach...