10

3.8K 163 24
                                    

-O! Cameron! Jak dawno Cię nie widziałem!- Kris, dyrektor studia, w którym Shawn nagrywa swoje utwory, stanął mi na drodze, uśmiechając się przy tym szeroko -Co Cię do nas sprowadza?

-Jest Grzesiek?- spytałem, zatrzymując się obok starszego mężczyzny, który wyglądał na zamyślonego moim pytaniem.

-Powinien być u siebie. Ma ostatnio sporo pracy- mruknął niezbyt zadowolony, krzywiąc się przy tym nieznacznie -Coś się stało?

-Poza tym, że to kompletny palant i damski bokser, to tylko mnie wkurwia swoją osobą- wzruszyłem ramionami, ruszając w stronę gabinetu bruneta.

-Powodzenia Cam!- usłyszałem za sobą głośny śmiech Kris'a, ale nie zamierzałem się odwracać.

Z każdym kolejnym krokiem moje ciśnienie wzrastało, a pięści zaciskały się coraz mocniej. Nie mogłem zostawić tej sprawy, jakby nic się nie stało, bo przecież to nieprawda. Ten dupek powinien ponieść konsekwencje podniesienia ręki na bezbronną dziewczynę.

Stanąłem pod dobrze znanymi mi drzwiami i uderzyłem kilka razy w nie pięścią, a kiedy usłyszałem pozwolenie na wejście, otworzyłem drewnianą powłokę i wszedłem do środka.

-Cameron Dallas- usłyszałem jego zdziwiony głos -Cóż Cię do mnie sprowadza?

-Gabie- warknąłem, podchodząc do niego bliżej.

-Moja narzeczona?- spytał zaciekawiony, wstając od swojego biurka -Niby dlaczego? Z tego co słyszałem, masz dziewczynę i zamierzasz się jej oświadczyć- mruknął, podchodząc do mnie bliżej, ale dalej utrzymywał bezpieczną dla siebie odległość -Więc Gabie nie powinna Cię w ogóle obchodzić.

-Ale obchodzi- syknąłem, jeszcze bardziej zaciskając pięści -Wiedziałem, że jesteś chujem, jeśli chodzi o laski, ale nie wiedziałem, że aż takim, żeby posunąć się do uderzenia ich.

-O czym Ty w ogóle mówisz?! Człowieku! Nie było Cię całe pieprzone sześć lat i nagle się pojawiasz i chcesz wszystkimi rządzić?! Niestety, ale Twoje panowania się skończyły! Tak samo jak szansa bycia z Gabie, więc radzę Ci się od niej odwalić!

-Żebyś dalej mógł ją lać?!- krzyknąłem, chwytając go za kołnierz szarej koszuli.

-Uspokój się, bo wezmę ochronę.

-Ochrona gówno Ci zrobi- uśmiechnąłem się do niego chamsko, popychając na ścianę za nim -Byłem u niej dzisiaj i widziałem, co jej zrobiłeś!- przyparłem go do ściany, znów chwytając za materiał koszuli -Gdyby choć trochę Ci na niej zależało, nie dopuściłbyś do tego, nawet gdybyś był nie wiem jak wkurwiony! Co ona Ci takiego zrobiła, co?! Wyzwała Cię od chujów, albo nie zrobiła śniadania?! No! Gadaj!

-Znów powiedziała, że wolałaby, żebyś to Ty był na moim miejscu!- krzyknął, odpychając mnie od siebie, przez co zatoczyłem się do tyłu -Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo to wkurwia! Starasz się, jesteś na każde jej zawołanie, a i tak woli jakiegoś fagasa, który wystawił ją i wyjechał! W dodatku znalazł sobie inną panienkę do ruchania! Przez te sześć lat, to ja byłem przy niej i starałem się wybić jej sobie Ciebie z głowy! Obrzydzić ją do Ciebie, żeby w końcu mogła się podnieść i żyć dalej! Ale Ty musisz zawsze wszystko zepsuć! Zawsze zdobywałeś to, co chciałeś!

-Co?! To Ty zawsze dążyłeś po trupach do celu! Niby taki biedny studencik się znalazł, a tu proszę! Na swojej karcie nielegalne wyścigi, wplątywanie się w jakieś chore gówna, w których nawet trwasz teraz! Nie pozwolę więcej Ci jej skrzywdzić!

-Ona wybrała mnie! To ze mną za parę miesięcy bierze ślub, a Ty znikniesz z jej życia już za kilka dni! Znów wyjedziesz do tego pierdolonego Londynu i zapomnisz o niej! Ja jej mogę dać o wiele więcej, niż Ty! I dobrze o tym wiesz!

Siostra mojego najlepszego przyjaciela || Cameron Dallas || Book twoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz