Po kilku dniach proszenia Gabie, w końcu zgodziłem się na spotkanie z jej byłym narzeczonym.
Nie byłem za bardzo do tego przekonany, ale miałem już stanowczo dość jęczenia o to brunetki, więc dla świętego spokoju oznajmiłem jej, że się z nim spotkam.
-Nie chcesz iść ze mną?- spytałem, kiedy zakładałem na siebie koszulkę, ponieważ wiedziałem, że dziewczyna tylko na to czekała.
-Nie. Nie będę wam przeszkadzać. To ma być taka męska rozmowa, a przecież nie wypali, kiedy tam będę, nie?- rozsiedliśmy się wygodnie na moim łóżku -Ale to nie zwalnia Cię przed opowiedzeniem mi później jak wszystko przebiegło- na jej twarzy zagościł ogromny uśmiech, na który prychnąłem rozbawiony.
-Chyba śnisz! Nic Ci nie powiem- wystawiłem w jej stronę język, a ta to odwzajemniła.
-I tak się wszystkiego dowiem- wywróciłem oczami, o czym wstałem z łóżka.
-Niedługo będę.
-Wracam do siebie. Nie czuję się dobrze sama w Twoim domu- również wstała, zmierzając w stronę korytarza -Wpadniesz do mnie później? Rodzice wyjechali- poruszyła dwuznacznie brwiami, na co cicho parsknąłem.
-Widać, że przez te kilka lat zaostrzyłaś pazurki, moja droga- objąłem ją w pasie, przyciągając tym samym bliżej swojego ciała -Podoba mi się to- cmoknąłem ją w policzek, po czym wypuściłem dziewczynę z objęć i przepuściłem w drzwiach -Odprowadziłbym Cię, gdyby nie to, że ta knajpa znajduje się po drugiej stronie- westchnąłem, przeczesując ręką włosy.
-Daj spokój!- machnęła dłonią, śmiejąc się cicho -Umiem sama trafić od siebie, do Ciebie. Nie martw się. Do później!- pocałowałem ją szybko i każde z nas ruszyło w swoim kierunku.
Po około piętnastu minutach byłem już przy dobrze mi znanym barze, do którego często przychodziliśmy z chłopakami jeszcze za czasów liceum. Wszedłem do środka, od razu podchodząc do baru, za którym stał Dave. Przywitałem się z nim żółwikiem, a po chwili brunet postawił przede mną dość spory kufel piwa.
-Co Cię do mnie sprowadza, synu marnotrawny?- spytał, śmiejąc się ze swoich słów.
Dave to dobrze zbudowany gość, sporo po trzydziestce, który prowadzi ten bar od początku jego powstania, tyle, że jego żona zajmuje się rachunkami i różnymi urzędowymi pierdołami, a on porządkiem i jego stanem. Myślę, że to dobry podział.
Kiedy przychodziliśmy w jego skromne progi, zawsze zajmowaliśmy jeden i ten sam stolik i przesiadywaliśmy tam do późnych godzin, a kiedy nie było zbyt dużego ruchu, dosiadał się do nas i razem gawędziliśmy o wszystkim i o niczym, lub oglądaliśmy mecze z innymi klientami jego baru.
Stare dobre czasy.
-Miałem spotkać się tu z Grześkiem. Przyszedł już?- spytałem, rozglądając się za zbyt dobrze znajomą mi twarzą.
-Nie przychodzi tutaj od lat- mruknął brunet, drapiąc się po gęstej brodzie, której jako gówniarze szczerze mu zazdrościliśmy -Podobno jego narzeczona zerwała zaręczyny i poszła do innego- wzruszył jedynie ramionami -Może to i dobrze? Ten buc i tak nie miał zbytniego poszanowania do kobiet i w końcu to do niego wróciło.
-Ta dziewczyna, o której mówiłeś, była moją dziewczyną zanim wyjechałem sześć lat temu na studia. Zerwałem z nią kontakt, a Grzesiek to wykorzystał i gdybym nie przyjechał do Nash'a na ślub, dopuściłbym, żeby za niego wyszła...
-Nash się ożenił?!- mężczyzna wywalił na mnie swoje duże, ciemne oczy, przeczesując ręką włosy.
-Przecież Cię zaprosił, ale byłeś wtedy z Cassy i maluchami na wakacjach- zaśmiałem się głośno, kiedy ten przypomniał sobie to zdarzenie -Starość nie radość!
-Ty! Młody! Nie podskakuj, bo Cię sznurówki wyprzedzają- wywrócił oczami, kręcąc głową -No i co dalej z tą dziewczyną?
-Gadałem z nią i tak jakby mi wybaczyła to zerwanie kontaktu i tak jakby znów jesteśmy ze sobą. To głównie dlatego teraz jestem tutaj i czekam na tego palanta, bo słyszałem, że chciał ze mną rozmawiać.
-Ech... Młody...- znów pokręcił głową -Ty nie wiesz, że dwa razy do tej samej wody się nie wchodzi?!
-Wiem, ale nic na to nie poradzę, że ją kocham- warknąłem, uderzając pięścią w ladę, przez co moje co chwilę popijane piwo niebezpiecznie się zatrzęsło -Ale może to wszytko znów przepaść... Ona od września zamierza się wyprowadzić z Los Angeles i zacząć kolejny rok studiów gdzieś za granicą. Nie chciała powiedzieć mi gdzie ją nosi, ale obiecała, że kiedyś mi powie. Mam jednak nadzieję, że...
-Że co, Cam? Że jak ona wyjedzie, nikomu nie mówiąc gdzie, dalej będziecie ze sobą?! Coś mało prawdopodobne... Posłuchaj, nie chcę wtrącać się w wasz związek, ale kiedy pozwolisz jej wyjechać, nic nie wiedząc o tej podróży, ona przepadnie, zniknie z Twojego życia raz na zawsze, więc jeśli ją kochasz, dowiedz się gdzie jedzie, zanim postanowienia nie zamienią się w czyny.
Usłyszałem za sobą wołanie mojego nazwiska, więc tylko skinąłem głową do mojego starego znajomego i odwróciłem się do Grześka, który od razu zasiadł w naszej loży.
Westchnąłem ciężko i również pokierowałem się w stronę naszej miejscówki, gdzie zawsze przesiadywaliśmy. Usiadłem na przeciwko bruneta, kładąc swoje niedokończone piwo na stole.
-Nie mam za dużo czasu, więc streszczaj się- mruknąłem, rozsiadając się wygodnie.
-Na samym początku chcę Cię przeprosić, że zachowałem się nie fair w stosunku do Ciebie i Gabie. Wykorzystałem okazję, że zostawiłeś ją tu samą i wyjechałeś do tego pieprzonego Londynu. W sumie to dałeś mi wolną rękę, jeśli o to chodzi. Po roku przestałeś jej odpisywać i wtedy ona potrzebowała odpowiedniego wsparcia i kogoś, kto wyciągnie ją z dołka, którego dla niej przygotowałeś. Było już tak dobrze i wtedy Ty znów się pojawiasz i to była tylko kwestia dwóch, trzech dni, a ona znów była Twoja... Widać stara miłość nie rdzewieje- zaśmiał się smutno -Tak, czy siak cieszę się jej szczęściem i chciałem powiedzieć Ci, że serio mi na niej zależało. Te wszystkie laski mogły tylko schować się w jej aurze, którą roznosiła. I możesz wierzyć mi, lub nie, ale nie miałem zamiaru jej skrzywdzić. Kochałem ją... Nadal ją kocham...- przymknął na chwilę oczy i wziął głęboki wdech, kiedy ja nie zmieniłem swojej pozycji od początku jego monologu, cały czas wpatrując się w niego -Nieważne. Było, minęła. Jakoś trzeba żyć dalej...
-Dostałeś nauczkę- warknąłem zbyt ostro, niż zamierzałem -Ale to dobrze, że przemyślałeś swój błąd.
-Nie chcę kłótni. Chciałbym, żeby było tak, jak kiedyś. Wtedy, kiedy siedzieliśmy właśnie przy tym stole, popijając gorzkie piwo, oglądając mecz i dobrze się ze sobą bawiąc. Bez niepotrzebnych lasek i kłótni, które później i tak powstały w sumie z niczego. Wtedy było tak cholernie idealnie!
Oboje rozejrzeliśmy się dookoła, po czym nasz wzrok spoczął na szerokim uśmiechu Dave'a, pokierowanego w naszym kierunku. Niemrawo odwzajemniliśmy gest, znów powracając do rozmowy.
-Myślę, że już nigdy nie będzie tak, jak kiedyś, ale zawsze można spróbować- wzruszyłem ramionami, siląc się na szczery uśmiech -Jest i tak jeden problem... Duża ilość naszych strych znajomych wyjechała. Ja też niedługo będę musiał wrócić do Londynu. Ale możemy kiedyś wszyscy się zlecieć i spędzić czas, jak za dawnych, starych czasów.
-Myślę, że to będzie dobry pomysł- wymieniliśmy uśmiechy ulgi i podaliśmy sobie ręce na znak pokoju, który od tej pory miał między nami powstać.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym rozeszliśmy się w swoje strony. On do siebie do domu, a ja do Gabie, która zostawiła na moim telefonia z milion wiadomości i nieodebranych połączeń.
Ach te kobiety...
###
Wszystko toczy się w odpowiednim kierunku... Chyba...
Bez zbędnego pisania, do następnego!
Pozdrawiam!
CZYTASZ
Siostra mojego najlepszego przyjaciela || Cameron Dallas || Book two
FanfictionCiąg dalszy historii Gabrielle i Camerona, którzy spotykają się po sześciu latach...