Rozdział 4.

5.1K 438 66
                                    

- Spodziewałem się panów prędzej czy później. - Odezwał się mężczyzna wchodząc do pomieszczenia i siadając na łóżko, a potem popatrzył na czarodziejów spod przymkniętych powiek.

- Kim pan jest? I dlaczego zabrał pan Harry'ego od jego wujostwa? - Albus próbował być spokojny jednak za bardzo się bał o młodego Pottera.

- Zabrałem, ponieważ on mnie o to poprosił, a w dodatku jego rodzina nie potrafiła się nim zająć. Moje imię to Lori, jeśli panom coś to da. - Odparł spokojnym głosem i popatrzył na chłopca, który teraz zainteresowany czekał na dalszy ciąg wydarzeń.

- Co ma pan na myśli? Jestem pewien, że jego wujostwo zadbało o godne warunki życia. - Powiedział niespokojnie Dumbledore czując, że coś umyka mu sprzed nosa.

- Zamykanie w komórce pod schodami to nazywa pan godnymi warunkami do życia? Zamykanie w ciasnym pomieszczeniu bez światła, a na dodatek głodzenie? - Lori miał spokojny głos gdy to mówił jednak jego oczy ciskały pioruny.

- Co? - Wypalił głupio blady Mistrz Eliksirów.

- Ja... Mimo tego, co się dowiedziałem, nie mogę pozwolić panu na przetrzymywanie tu Harry'ego. - Albus westchnął cicho i potarł palcami nasadę nosa.

- Jestem tu z własnej woli. - Wtrącił się spokojnie Harry.

- Ja również nie oddam wam chłopca po tym, co wynikło z jakże waszej troskliwej opieki, a na dodatek Harry'emu to nie przeszkadza. - Warknął mężczyzna, zaskakując swoją nagłą zmianą tonu.

- W takim razie nalegam, abyście przenieśli się do specjalnie przygotowanego dworu razem z jednym z nauczycieli. Wtedy będziemy mieć pewność, że nic złego się nie dzieje.

- Mogę przyjąć tę propozycję. - Powiedział cicho Lori otrzymując zaskoczone spojrzenie od Harry'ego. - Jeśli ten pan... - Wskazał ręką na Snape'a. - Będzie tym nauczycielem.

- Ja... - Zaczął zdezorientowany Severus, lecz urwał, gdy zobaczył karcący wzrok swojego mentora. - Dobrze.

- W takim razie ciesze się, że doszliśmy do porozumienia. - Powiedział Albus uśmiechając się szeroko.

- Może nam pan wysłać list z adresem dworu. - Mężczyzna wstał powoli podszedł do drzwi, otworzył je i uśmiechnął się przymilnie. - Do widzenia.

Czarodzieje wyszli bez słowa zostawiając w pokoju lekki niepokój i zirytowanie.

- Nigdy nie sądziłem, że śmiertelnicy są tacy denerwujący... - Mruknęła do siebie śmierć wywołując cichy śmiech u chłopca na łóżku.

- Dlaczego się zgodziłeś? - Zapytał ciekawy Wybraniec kładąc się na łóżku.

- Dla twego bezpieczeństwa, panie. - Odparł siadając koło niego.

- Myślisz, że powinienem powiedzieć Snape'owi? - Zapytał lekko ziewając.

- Myślę, iż powinieneś spróbować, najwyżej pozbędę się go. - Powiedział uspokajająco i pogłaskał chłopca po głowie.

- Zachowujesz się jak człowiek, dlaczego? - Spytał wybraniec zamykając oczy.

- To, że jestem śmiercią to nie znaczy, że nie mam emocji... - Mruknął cicho. - Szczególnie gdy jesteś moim panem.

- Ach... rozumiem...

*******

- Gdzie musimy się dostać? - Zapytał zaciekawiony Harry poprawiając bluzkę.

- Po prostu złap mnie za rękę. - Odparła śmierć wyciągając do niego dłoń.

- Okey.

Były gryfon posłusznie złapał dłoń starszego mężczyzny, a gdy poczuł nieprzyjemne uczucie przeciskania przez rurkę uwiesił się na jego ramieniu. Gdy jego stopy dotknęły ziemi stracił równowagę, ale na szczęście uwiesił się na śmierci...

- Wszystko w porządku? - Zapytał mężczyzna przekrzywiając głowę w bok.

- Tak, po prostu nie przepadam za teleportacją...

Wybraniec ignorując śmiech swojego towarzysza popatrzył na dużą posiadłość przed nim, która wyglądała jak mały zamek. Harry podbiegł do wielkich brązowych drzwi z mosiężną klamką w kształcie lwa. Położył dłonie na drzwiach z zamiarem otworzenia ich jednak mimo iż wkładał całą swoją siłę w pchanie drzwi się nie ruszyły. Usłyszał za sobą cichy chichot i spojrzał na Lori'ego, który wyglądał na szczerze rozbawionego. Wybraniec nadął policzki udając obrażonego, a gdy towarzysz otworzył drzwi wbiegł do środka. Hol, do którego wszedł był duży, po prawej znajdowała się szafka na ubrania wierzchnie gości, natomiast po lewej były dwie pary podobnych drzwi, które najprawdopodobniej prowadziły do piwnicy albo lochów. Na środku pomieszczenia znajdowały się bogato zdobione schody na pierwsze piętro. Chłopiec z chęcią dał się poprowadzić Lori'emu do salonu.

********

Salon był duży, na środku stał stolik do kawy a między nim znajdowały się dwie czarne kanapy. Jedną z nich zajmował mistrz eliksirów, którego wzrok był skierowany na nich. Severus miał na sobie czarną koszulę z długim rękawem oraz czarne spodnie.

- Witam, ciesze się, że dotarliście cali. - Zaczął cicho Snape mrużąc oczy i oglądając od stóp do głów Harry'ego.

- My też się cieszymy, że udało nam się dotrzeć... - Odparł z uśmiechem Lori.

Harry Potter: Przełamanie słów i czynów. - ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz