Rozdział 18.

2.6K 285 35
                                    

Możecie się przyzwyczaić do moich Nightcore'ów, które będą się pojawiały w każdym rozdziale. Musze się zareklamować, a tutaj to dobry pomysł. Mam nadzieje, że rozdział się spodobał bo pisałam go w bólu, miałam zakładany aparat na zęby, a na dodatek mam powikłania po chorobie w postacie bólu w uchu ;-; Miłego czytania! ~ Lilith.

********************************************************************************************

  Przez cały tydzień słyszał tajemnicze syki jednak nie miał czasu sprawdzić komnaty tajemnic. Za każdym razem, gdy znalazł trochę wolnego czasu i zbliżał się do łazienki ktoś go zatrzymywał. Warknął sfrustrowany, gdy w jego polu widzenia pojawił się Lockhart. Jego lekcje to była istna katorga, na nieszczęście swoją wiedzą zaimponował czarodziejowi i teraz zwracał na niego uwagę wszędzie i zawsze, gdy go dostrzegł.

- Panie Potter, co pan tu robi? - Zapytał konwersacyjnym tonem.

- Tylko szukałem Draco. - Skłamał gładko, unikając spojrzenia profesora. Czuł jak te niebieskie oczy wbijały się w niego, obserwując zawzięcie.

- Może masz teraz czas? Chciałbym wiedzieć jak sobie radzisz w szkole. - Mężczyzna zaproponował mu gestem ręki drogę do swojego gabinetu.

- Przepraszam, ale nie dziś. Muszę zrobić jeszcze bardzo ważne wypracowanie z Transmutacji. - 

Harry poczuł się chory, dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo niebezpieczny jest ten czarodziej dla młodych dzieci. Zaczęło go to przerażać, nie miał pojęcia co zrobić, Lockhart zwracał na niego za dużo uwagi, a jego propozycje miały drugie dno, o którym Potter nie chciał myśleć. Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem odszedł, musiał się powstrzymać od puszczenia się biegiem przez korytarz, byle by być z dala od mężczyzny.

Gdy znalazł się pod wielką salą przystanął i zdecydował się wejść miał nadzieje, że znajdzie tam kogoś z kim mógłby porozmawiać na temat profesora. Wszedł po cichu do sali, w której było kilkanaście uczniów. Rozglądnął się po pomieszczeniu i skupił swój wzrok na rudej głowie, która wystawała za jakąś grubą księgą. Podszedł sztywnym krokiem do chłopaka i usiadł koło niego.

- Harry? Coś się stało? - Zapytał starszy, przyglądając się mu badawczo.

- Nie, nie mogę już z tobą porozmawiać? - Oburzył się unikając spojrzenia Gryfona.

- Nie miałem tego na myśli, przepraszam. - Odparł szybko Percy. - Jesteś blady, nawet bardzo.

- Ach... To nic, tylko zrobiło mi się słabo. - Powiedział speszonym głosem, nalewając sobie do szklanki ponczu. Nie miał pojęcia, że aż tak bardzo po nim widać, że coś się stało.

- Gadaj co się dzieje, nie wierzę ci. Jesteś spłoszony jak sarna, a na dodatek blady jak ściana. - Chłopak momentalnie odłożył wszystko i skupił się na młodszym, żądając wytłumaczenia.

Potter w końcu się przełamał i opowiedział o zachowaniu profesora od OPCM-u. Powiedział mu o tym, że Lockhart zwraca na niego uwagę wszędzie i zawsze, i cały czas proponuje mu spotkanie w jego komnatach lub gabinecie.

- Może profesor chce cię poznać? - Zaproponował gryfon, marszcząc brwi, nie chciał martwić chłopca, ale to zachowanie było... dziwne.

- Nie wiem, ja się po prostu boję.

- Słuchaj, na razie trzymaj się od niego z daleka. - Pochylił się w stronę ślizgona, aby nikt nie usłyszał, o czym mówią. - Jeśli cokolwiek się stanie, jeśli on cokolwiek ci zrobi lub powie przyjdź od razu do mnie.

- Yhm, dobrze. - Zgodził się chłopak.

- Ach... Harry moi bracia chcą cię poznać. - Weasley szybko zmienił temat.

- Bracia? - Zapytał myśląc o całej rodzinie rudzielców.
- Fred i George. - Wyjaśnił.

- Och... Chętnie ich spotkam! - Powiedział radośnie, lubił bliźniaków, zawsze byli inni od reszty rodziny i wiedział, że mogą mu pomóc.  

******************

Postanowił usłuchać się Percy'ego i próbował nie wchodzić w drogę Lockhart'owi. Lekcje były nudne i raczej nie zapowiadało się na coś ciekawego. Po kilku tygodniach udało mu się wejść do łazienki na pierwszym piętrze. Rozglądnął się po pomieszczeniu, wszystko wyglądało tak jak w poprzednim życiu.

- Nie ładnie tak wchodzić do łazienki dla dziewcząt. - Usłyszał piskliwy głos dochodzący z jednej z kabin.

- Nie zwracaj na mnie uwagi. - Odparł nie zwracając dużej uwagi na ducha.

- Jesteś niemiły! Ale bardzo podobny do tego drugiego chłopca, który kiedyś tu był. - Duch patrzył na niego zaciekawiony.

- Tom Marvolo Riddle? Nie jestem do niego podobny Marto. - Powiedział chłodnym głosem, nie podobało mu się, że został porównany do tej gadziny.

- Znasz mnie?! - Wykrzyknęła zaszokowana dziewczyna i patrzyła na niego jak otwiera przejście do komnaty. - Czekaj! Skąd mnie znasz!

Harry zignorował Martę i ze wstrzymanym oddechem skoczył do dziury. Z bolesnym jękiem upadł na szczątki zwierząt. Nigdy nie rozumiał dlaczego Salazar nie zrobił normalnego wejścia tylko dziurę pełną pajęczyn. Ruszył przed siebie na oślep, nie miał pojęcia gdzie jest wejście do dużej komnaty gdzie spoczywał bazyliszek. Może tym razem uda mu się go nie zabijać? To by było ciekawe.

Po kilkunastu minutach znalazł wejście, wysyczał aby się otwarło i pewnym krokiem ruszył przed siebie. Bazyliszka nigdzie nie było, komnata była oświetlona dziwnymi niebieskimi ognikami. Podszedł do posągu bo zauważył, że wystaje tam kawałek pergaminu. Podniósł go i przeczytał na głos " Wezwij mnie". Rozglądnął się po pomieszczeniu jeszcze raz marszcząc brwi, i chcąc zrozumieć o co chodzi. Z pewnym zawahaniem powiedział cicho "Voldemort".

- Muszę przyznać, że trochę ci to zajęło. - Podskoczył i odwrócił się w stronę niskiego głosu.

- Co? To ty tak syczałeś? - Zapytał zmieszany chłopiec rzucając pergamin na podłogę.

- Nie, to bazyliszek. Tak, wypuściłem go. - Odparł Czarny Pan przyglądając mu się badawczo.

- Miałem pewne problemy z dostaniem się tutaj, bo za każdym razem ktoś mi przeszkadzał. - Wyjaśnił opierając dłonie na biodrach.

- Mam dla ciebie propozycje i odpowiedź.


Harry Potter: Przełamanie słów i czynów. - ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz