Rozdział 3.

5K 463 43
                                    


Albus Dumbledore był starym, lecz potężnym czarodziejem. Mało rzeczy mogło go przestraszyć, lecz teraz dyrektor był głęboko zaniepokojony. Od jakiegoś czasu miał złe przeczucie, ale nie wiedział dlaczego. Wszystko się wyjaśniło, gdy jak co tydzień miał sprawdzić, czy młody Harry jest w domu wujostwa. Przed tym, jak zostawił niemowlę pod ich drzwiami rzucił zaklęcie, które ujawniało obecność chłopca w domu lub w ogrodzie. Był w świetnym nastroju, dopóki zaklęcie pokazało tylko wujostwo Harry'ego, a nie znalazło samego chłopca. Dumbledore zbladł i zawołał Severusa do siebie przez kominek.

- Co się stało... - Zaczął zirytowany Mistrz Eliksirów, lecz zauważywszy jak blady jest jego mentor zamilkł.

- Harry zniknął. Nie ma go w domu wujostwa. - Odparł nerwowo Albus. - Chce, abyś pojechał ze mną do Dursley'ów.

- Czemu to ja mam iść z tobą?! Bachor Potter'ów mnie nie obchodzi. - Warknął oburzony Snape.

- Severusie...

********

Stali właśnie przed drzwiami do domu nr 4. Albus żwawo zapukał, a gdy drzwi otworzyły się wszedł do środka. Na korytarzu stała wysoka kobieta z długą szyją i spoglądała na nich dziwnie.

- Petunio gdzie jest Harry? - Zapytał stary czarodziej nie zawracając sobie głowy powitaniem.

- Nie ma go. - Odpowiedziała kobieta, krzywiąc się nieznacznie.

- Jak to go nie ma? - Wtrącił się Severus wchodząc do domu.

- Jakiś mężczyzna przyszedł w nocy i go zabrał... - Mruknęła zmieszania Petunia. - A najdziwniejsze było to...

- Co? - Zapytał głucho dyrektor.

- Że ten mężczyzna nazwał go panem...

Snape zbladł i spojrzał na mentora, który teraz przypominał starego zmęczonego życiem dziadka. Albus tylko rzucił mu sugestywne spojrzenie i wyszedł z domu.

- Co teraz zrobimy? - Odezwał się cicho Mistrz Eliksirów.

- Pójdziemy do ministerstwa i poprosimy o zaklęcie lokalizacyjne. - Mruknął po chwili myślenia Albus.

******

Dotarli do Ministerstwa, gdzie wyjaśnili całą sytuację. Po krótkich negocjacjach udało się przekonać czarownice do rzucenia zaklęcia.

- Proszę. - Powiedziała szorstko jedna z czarownic i wyszła trzaskając drzwiami.

- Gdzie jest?

- W Londynie, w hotelu Granda. - Odpowiedział Dumbledore zyskując nadzieję, że to jednak nie Voldemort.

- Czyli to nie Czarny Pan. - Stwierdził Severus marszcząc brwi.

*******

Dwoje dziwnie ubranych ludzi stało przed hotelem, inni obracali się za nimi, aby popatrzeć na dość niecodzienny widok.

 W recepcji hotelu poszło im sprawnie głównie przez to, że Mistrz Eliksirów przejął dowództwo po tym, jak Albus zaczął wygadywać głupie rzeczy do sekretarki hotelowej. Na szczęście udało im się dostać pod pokój 28 bez żadnych podejrzeń.

Dumbledore wziął kilka głębokich wdechów i zapukał do drzwi. Gdy usłyszał przytłumioną odpowiedź wszedł do środka, a za nim podążył jak cień Snape. Ich oczom ukazał się zwykły pokój hotelowy,a na łóżku po prawej od nich siedział mały chłopiec, był chudy, niski, miał kruczoczarne włosy i zielone duże oczy. Na czole wyróżniała się tajemnicza blizna w kształcie błyskawicy, która połyskiwała lekko w świetle słońca. Chłopiec był ubrany w białą koszulkę i trzy czwarte czarne spodnie, na nogach miał czarne wsuwane buty.

- Dzień Dobry. - Przywitał się zimno.

- Witaj, jestem Albus Dumbledore, a to jest Severus Snape. - Przedstawił się łagodnie dyrektor.

- Ja jestem Harry Potter. - Odparł chłodno, rzucając im znudzone spojrzenie.

- Jesteśmy tu, bo się o ciebie martwimy. Powinieneś być ze swoim wujostwem. - Powiedział Dumbledore próbując zrozumieć, dlaczego chłopiec jest tak zdystansowany.

Jak na zawołanie w drzwiach pojawił się mężczyzna o długich czarnych włosach i równie czarnych oczach, jego skóra była Mleczno-biała. Tajemniczy osobnik patrzył na nich z dziwnym błyskiem w oku.  

Harry Potter: Przełamanie słów i czynów. - ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz