Nie poczułam bólu. Dziwne. Postrzelenie powinno dać mi o sobie znać. Przecież usłyszałam huk. On na pewno strzelił. Otworzyłam powoli oczy. Przede mną stał Patryk. Zdziwiłam się ale i ucieszyłam jednocześnie. Chyba Kuba chybił. Wtedy mój ukochany spojrzał na mnie a ja zrozumiałam co się stało. Osłonił mnie własnym ciałem. Pocisk trafił go w starą ranę, po srebrnym nożu. Z ust Patryka sączyła się krew,jednak miał spokojne oczy.
- Dlaczego?! - krzyczałam przez łzy - dlaczego mnie zasłoniłeś? Dlaczego? Dlaczego?!
- Bo należysz do mnie. - uśmiechnął się blado i upadł na ziemię.
- Patryk!
- Zabiłem go. No cóż. To ty byłaś moim celem. Ostatnio popsułaś mi plany - powiedział Kuba.
- Hubert!
A, więc to tak! To ten porąbany wampir wszedł w umysł naszego przyjaciela. Teraz to wszystko zaczęło układać się w całość. Ta zdrada, te brednie które naopowiadał. To nie był Kuba! Nie miałam jednak czasu się nim przejmować. Mój ukochany leżał właśnie tuż przede mną i ciężko oddychał. Więc jednak żył.
- Mój Boże, Patryczku!
Opadłam na kolana i przerwóciłam chłopaka na plecy, bardzo krawił, był nieprzytomny.
- Czy to nie jest romantyczne? - Głos dochodził gdzieś z góry.
Rozejrzałam się, na gałęzi pobliskiego drzewa stał młody mężczyzna, o tak jasnych włosach, że zdawały się być białe. Nawet z tak sporej odległości widziałam jego bezczelny uśmiech.
- Hubert we własnej osobie ? - warknęłam.
- Cóż. To ostatnia cudowna rzecz jaką zoabaczysz w swoim życiu miała.
Mówiąc to zeskoczył z gracją na ziemie i stanął nade mną. To śmieszne. Rządny mordu wampir- szaleniec wyglądał jak anioł. Miał tak piękną twarz.
- Więc zamierzasz mnie zabić? Cóż za nowość - prychnęłam.
Byłam tak wciekła, że chciałam skoczyć mu do gardła, jednak nie mogłam odsuwać się od Patryka o choćby milimetr. No i wampir zabiłby mnie, zanim zrobiłabym krok w jego kierunku. Taki szczegół.
- Owszem. Gdyby nie ty, już dawno wykończyłbym syna dupka, który zamknął większość wampirów w jaskiniach. Zginął z naszych rąk to prawda. Jednak nie taki był plan.
- Plan?
- Tylko ojciec tego umierającego śmiecia znał pieczęć to jaskiń. Słabe wampiry mogą przez nią przejść, ponieważ nie stanowią wielkiego zagrożenia. Dlatego urządziły polowanie, te kilka lat temu. Miały schwytać syna Wielkiego Alfy, aby ten w końcu powiedział jak otworzyć jaskinie, jednak te debile... Zabiły go. A on zabrał tajemnicę do grobu.
- Więc śmierć Patryka to taka zemsta tak? Bardzo dojrzałe....
- Gdybyś nie śmierdziała tak tymi kundlami, może i bym cię porwał. Twoja krew musi być pyszna. No i ten charakterek - zagwizdał.
Zacisnęłam pięści. Aż gotowałam się ze złości. Hubert za to wydawał się być nad wyraz spokojny. Podszedł jeszcze bliżej, tak, że stał zupełnie nad Patrykiem. Przysięgłam sobie jedno. Jeśli go kopnie, rozerwę go na strzępy. Jednak w tejże chwili Patryk otworzył oczy i z dzikim wrzaskiem uderzył wampira prosto w gardło. Hubert odleciał na kilka metrów i upadł na ziemię.
- Am, biegnij po pomoc. Zatrzymam go ile się da.
- Ale...
- Chociaż ten jeden, jedyny raz mnie posłuchaj dziewczyno!
Posłuchałam, i mimo rozdzierającego serce bólu pobiegłam w stronę osady. Kiedy tylko minęłam pierwsze zabudowania zaczęłam krzyczeć o pomoc. Nagle tuż przede mną jak z pod ziemi wyrósł brązowy wilk z jednym okiem.
- Co się stało?
- Patryk! Hubert! Tam! - wydyszałam.
Basior nie czekał na dalsze wyjaśnienia. Zawył przeciągle i rzucił się we wskazanym przeze mnie kierunku. Wtedy podbiegł do mnie Emil. Pierwszy raz tak bardzo cieszyłam się, że go widzę. Chłopak przytulił mnie i pogładził po plecach.
- Już spokojnie. Połowa wilków z osady biegnie mu na ratunek. Będzie dobrze.
- Niech zgadnę, ty zostajesz mnie pilnować?
- Patryk mi za to podziękuje. Jacek i Paulin także do niego biegną. Spokojnie mała.
Nagle Emil zesztywniał, puścił mnie i kazał się schować za jego plecami. Zrobiłam co mi kazał. Przed nami wylądowały dwa wampiry. Wyglądały równie dziwnie jak ten, który dawno temu mnie zaatakował. Sługusy Anny. Tylko one miały tak szpetne oblicze. Jeden z nich oblizał wargi. Widocznie miał ochotę na małą przekąskę. Na mnie rzecz jasna. Wzdrygnęłam się.
- Trzymaj. Na wszelki wypadek.
Emil wcisnął mi w rękę dwa osikowe kołki. Musiał je wystrugać specjalnie dla mnie. Wilki przecież rozrywały swoje ofiary. Zacisnęłam rękę na mojej nowej broni, nie będąc pewna czy zdołam jej użyć . Wampiry równocześnie zrobiły krok w naszym kierunku. Ja instynktownie cofnęłam się. Mój przyjaciel skoczył i przemienił się w wilka. Zawarczał ostrzegawczo, jednak na naszych przeciwnikach nie zrobiło to wrażenia. Zostało więc tylko atakować.
Emil skoczył i wgryzł się w bark jednego z krwiopijców. Drugi z szybkością światła złapał go za szyję, próbował złamać mu kark. Nie mogłam tak bezczynnie stać. Rzuciłam się, i z zamachem wbiłam kołek w plecy wampira, a ten ugodzony nimi zawył z bólu. Nie zabiłam go jednak. Szkoda. Napastnik z furią obrócił się w moją stronę i zamachnął się. Poczułam ogromny ból w skroni, poleciałam kilka metrów w tył i z impetem upadłam na ziemie. Dzwoniło mi w uszach, a obraz przed oczami zamazał się. Próbowałam wstać. Emil zawarczał dziko, jednak jego przeciwnik nie dawał mu do mnie podjeść. Byłam zdana tylko na siebie. Nie mogłam dać się zabić. Patryk by tego nie przeżył. W końcu udało mi się podnieść. Poczułam, że krew spływa mi po twarzy. Skurczybyk nieźle mnie urządził. W dłoni nadal dzierżyłam drugi kolek.
- Dawaj! - warknęłam
Wampir podskoczył do mnie. W monecie, gdy złapał mnie zimnymi łapskami za gardło ja ugodziłam go moją bronią. Znowu chybiłam.
- Biedna dziewczynka, dobra dziewczynka - wysyczał i wbił kły w moją szyję.
CZYTASZ
Należysz do mnie
Werewolf- Dlaczego?! - krzyczałam przez łzy - dlaczego mnie zasłoniłeś? Dlaczego, dlaczego?! - Bo należysz do mnie - uśmiechnął się blado i upadł na ziemie. 18 miejcie w ,, o wilkołakach " - 11.06 6 miejsce w ,, o wilkołakach " - 22.06 4 miejsce...