Rozdział dwudziesty-piąty. Dwa złamane serca.

9.3K 493 40
                                    


W szpitalu na szczęście spędziłam tylko dwa dni. Nie odniosłam poważnych ran. Patryk jednak od czasu kiedy ponownie do niego trafiłam stał się jakiś markotny. Nie odzywał się, jego oczy były smutne i bez blasku. Cały czas o czymś myślał. Nawet kiedy wróciliśmy do domu nie poprawiło mu się. W końcu zaczęłam się irytować. Ileż można siedzieć w ciszy. Na każdą moją próbę rozbawienia go reagował tylko bladym uśmiechem. Kiedy pytałam go co się stało, odpowiadał, że przesadzam, że wszystko gra. W końcu nie wytrzymałam i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Ileż można, do cholery. Oczywiście nie uszłam daleko. Poczułam, że coś łapie mnie. Po chwili leciałam w powietrzu. Nie zdarzyłam nawet krzyknąć kiedy wylądowałam wysoko, na gałęzi drzewa. Za ramiona trzymał mnie Hubert.

- Cieszę się, że już ci lepiej mała. - uśmiechnął się słodko - Mam mały romans do ciebie.

- Czego chcesz?

- Albo wrócisz teraz do domu i zerwiesz z tym wilkiem, albo za dokładnie pięć minut urwę mu łeb. Jest tutaj sam, ja mam w lesie kilku towarzyszy. Kiedy już wyjdzie z twojego domu będzie bezpieczny, za to ty udasz się ze mną.

- Do czego jestem ci potrzebna?

- Dowiesz się w swoim czasie. Nie bój się słońce. Idź. Masz kilka minut zanim tam wejdę. Jeśli on nie zdąży wyjść. Zginie.

Mówiąc to szybko posadził mnie na ziemi i oddalił się. Byłam w szoku. Miałam zerwać z Patrykiem?

Do swojego pokoju praktycznie wbiegłam. Mój chłopak czytał właśnie jakiś magazyn o samochodach. Spojrzał na mnie i uniósł jedną brew.

- Musimy pogadać - wysapałam.

Byłam pewna, że Hubert nam się przysłuchuje, Musiałam działać

- Coś się stało aniele?

- Nie nazywaj mnie tak. Od teraz już nie.

- Am? Co się stało?

- Mam dość. Ciągle mam jakieś kłopoty. Nie podoba mi się to życie w wiecznym strachu. Ja... Nie chcę być twoja. Wynoś się. - warknęłam.

Patryk zamarł z przerażeniem na twarzy, a ja poczułam jak pęka mi serce. Tak bardzo chciałam to wszystko odwołać. Objąć go i wyjaśnić całą sytuację.

- Domyślałem się, że w końcu to powiesz- przyznał smutno - Od kilku dni o tym myślałem.

Wstał powoli i stanął przede mną. Wpatrywał się chwilę we mnie, nie mrugał. Widać było jak walczy ze sobą.

- Kazałam ci się wynosić. - z całych sił powstrzymywałam płacz.

Chłopak upadł nagle na kolana i złapał moje dłonie.

- Ja wiem, to wszystko jest popieprzone, ale zrobię wszystko, słyszysz?! Wszystko, tylko nie zostawiaj mnie! Przestanę chodzić na patrole. Nie będę alfą! Odetniemy się od tamtego świata. Przyrzekam, będziemy żyli jak zwyczajni ludzie!

- Problem w tym, że nie chcę ciebie. Ciebie!

Patryk opuścił głowę i schował twarz w dłoniach. Wtedy usłyszałam szloch. Mój Boże! On płakał! Czułam, że jeszcze chwila i się złamię.

- Zepsułem kilka chwil, wiem... Przeze mnie już dwa razy wylądowałaś w szpitalu ale... Nie możesz mnie zostawić. Jeśli coś zniszczyłem.... Postaram się naprawić! Należysz do mnie, aniele!

- Nie należę do nikogo. Masz minutę aby wyjść.

Odwróciłam się na pięcie i zamknęłam się w łazience. Żeby nie słyszał jak ryczę, zagryzłam zęby na pięści. Słuchałam jak chłopak bierze kilka swoich rzeczy. Potem trzasnęły drzwi. Opadłam na podłogę. Jeśli wcześniej moje serce pękło, to teraz roztrzaskało się na kawałki. Nigdy nie dane było mi zapomnieć jego wyrazu twarzy. Jego szlochu.

Usłyszałam ciche pukanie. Podskoczyłam i z dziką nadzieją otworzyłam drzwi. Jednak nie zobaczyłam Patryka, a Huberta. Uśmiechał się triumfująco.

- Teraz pójdziesz ze mną. Trzeba cię gdzieś schować.

- Po co? Po co to wszystko?

- Głupia, teraz ten pełen miłości wilczek jest tak łatwym celem, że sobie tego nawet nie wyobrażasz. Ty dawałaś mu chęci do życia. Teraz zabicie go będzie prostsze niż zabranie dziecku lizaka.

- Ty... Oszukałeś mnie!

- Och, przepraszam. Chcesz kwiaty z tej okazji? - prychnął.

Popchnął mnie. Uderzyłam głową o wannę. Potem nastała ciemność. 

Należysz do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz