Rozdział dwudziesty-czwarty. Szpital? Jasne. Cholera.

9.6K 527 14
                                    


Z początku czułam ból. Coś jakby paliło moje żyły. Potem jednak nastała błogość. Czułam się lekko, trochę jakbym była pijana. Wręcz nie chciało mi się już szarpać. Jestem pewna, że nawet uśmiechnęłam się. To dziwne. Nie powinnam czuć się tak dobrze. To co on mi robi chyba nie jest bezpieczne.

- AMELIA!!!

Co? Ktoś mnie wołał? Czy ten ktoś nie mógł zrozumieć, że mi dobrze? To chyba nic złego, taka chwila odprężenia. Chociaż... Ten ktoś, to mnie wołał wydawał się być wystraszony. Ciekawe czemu? Chociaż ociągałam się, uchyliłam powieki. Zobaczyłam szarego wilka walczącego na śmierć i życie nie z jednym a z trzema wampirami. W moment przypomniałam sobie w jak popapranej sytuacji jesteśmy. Znów poczułam ból w szyi, ta pijawka nie zamierzała odpuścić póki nie wysiorbie mojej krwi do ostatniej kropli. Musiałam działać. Nadal trzymałam rękę na kołku, który wbił się tylko czubkiem w pierś wampira. Pchnęłam ją lekko. Napastnik syknął z bólu, jednak nie oderwał się ode mnie. Pięknie.

Nagle wampir po prostu upuścił mnie na ziemię. Dyszałam ciężko. Czułam się wyczerpana. Spojrzałam w górę. Ktoś przebił tego dupka kołkiem. I to porządnie bo upadł obok mnie martwy.

- Łucja?

Nie kryłam zdziwienia, nie było to wręcz możliwe. Nade mną stał nie kto inny jak piękny szef odziału łowców.

- Małe kłopoty jak widzę ? - dziewczyna uśmiechnęła się kpiąco.

Nie miałam siły się jej odszczekać. Zerknęłam za to na Emila. Stał pomiędzy dwoma łowcami nad ciałami reszty wampirów.

- Pewnie ciekawi cię czemu wam pomagamy. Cóż. Tej nocy mamy wspólnego wroga. Tropimy Huberta od dwóch lat. Dostaliśmy cynk, że atakuje was tej nocy. Musimy go złapać. Mów gdzie on jest !

- Dziką chęcią. Jeśli obiecacie, że potem wrócicie do siebie i nie zaatakujecie żadnego wilka.

- Dobrze. Dziś nie musimy, jednak od jutra ponownie będziemy wrogami. To jak?

Podała mi rękę i mrugnęła do mnie. Musiałam jej zaufać. Każdy sojusznik był na wagę złota. Złapałam jej dłoń i pomogła mi wstać. Miałam w głowie straszny helikopter.

- Marnie wyglądasz - burknął Emil.

- Dziękuje. Wspaniały komplement.

- Wskocz na moje plecy. NIe dasz rady iść.

To było dość dziwnę, ale wsiadłam na niego. Złapałam się mocno sierści i starałam się ze wszystkich sił nie spaść.

Kiedy dotarliśmy na polanę, było po wszystkim. Znudzone wilki siedziały lub leżały w cieniu lasu, wokół leżało kilka martwych wampirów. Nigdzie jednak nie widziałam ciała Huberta. Szlag. Gorączkowo rozgadałam się za Patrykiem. Zeskoczyłam z Emila, jednak zachwiałam się i prawie upadłam. Byłam tak słaba... Jednak musiałam dowiedzieć się co z Patrykiem.

- Am!

Odwróciłam się. W moją stronę biegł czarny wilk ze zmartwionymi niebieskimi oczyma. Usłyszałam jak Łucja szepce coś pod nosem, kątem oka dostrzegłam, że wyjmuje broń. Srebrne kule? Nie miałam czasu by ostrzec Patryka. Zostało mi tylko jedno. Pobiegłam w przód i tym razem to ja, osłoniłam go. Jednak w momencie, gdy dziewczyna wystrzeliła ja już nie stałam na ziemi. Patryk z szybkością światła przemienił się w człowieka, złapał mnie i oboje padliśmy na ziemię.

- Co ty odalasz, dziewczyno?! - warknął Emil.

- To ten wilk. To on zabił naszego przyjaciela. Jestem pewna!

Nadal leżałam pod Patrykiem, więc nie mogłam zobaczyć jego wyrazu twarzy jednak coś mi tu nie pasowało. Jeśli nawet zabił łowcę, musiał mieć co do tego powód.

- Pomogliście nam dzisiaj, więc okażemy wam łaskę i damy wam odejść. - rzekł jednooki wilk. - Mamy sporą przewagę. Nie radzę wam podejmować walki.

Łowcy spojrzeli najpierw po sobie, później na swoją przywódczynie. Skinęła lekko głową i oddalili się. Ulżyło mi.

Patryk podniósł się wraz ze mną. Nie wypuszczał mnie z ramion jakby bał się, że upadnę. Cóż. Było to bardzo prawdopodobne.

- Co ty sobie wyobrażasz - warknął. - zasłaniać mnie! Ja jestem od ochraniania ciebie. Nie na odwrót!

- Nie chciałam żeby dwa razy w ciągu jednej nocy cię postrzelili...

- Jak widzisz po pierwszej ranie nie ma już śladu. Kule w pistolecie Kuby nie były srebrne.

- Te owszem.

- Nie sądzę aby mnie zabiły.. Z resztą, to nie zmienia niczego. Nie wolno ci się dla mnie narażać!

- Właśnie co z Kubą? Przerwał nam Jacek.

- Hubert stracił nad nim kontrolę zaraz po tym jak Amelka pobiegła po pomoc. Dlatego żyję. Gdyby oboje się na mnie rzucili...

Patryk westchnął i zamknął oczy. Chciał się uspokoić.

- Moja maleńka - szepnął - Jesteś ranna, a ja na ciebe wrzeszczę.

- Fakt dupek z ciebie - wyszczerzyłam się do niego.

- Zabierzmy ją lepiej do szpitala - mruknął Emil.

Sam nie wyglądał dobrze. Miał sporo ran a w jednym miejscu chyba nawet złapaną łapę. Utykał, i poruszał się na trzech nogach.

- Nie ja nie chcę... Nie lubię.. Przejdzie mi...

Wtedy zobaczyłam wzrok Patryka. W jego oczach zapłonął wręcz ogień. Patrzył na mnie z niemą furią.

- Znaczy, ehem. Jasne. Chodźmy. Kocham szpital i lekarzy!

Mój kochany wziął mnie na ręce i zmierzyliśmy wszyscy w stronę osady. 

Należysz do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz