Rozdział trzydziesty-czwarty. Dotrzymana obietnica.

8.1K 502 66
                                    


Nie spałam nawet chwili. Poprosiłam rodziców i Emila o chwilę dla siebie. Siedziałam na łóżku, cała otępiała. Nie miałam nawet siły płakać. Świat się dla mnie skończył. Marzyłam tylko abym mogła umrzeć, teraz, zaraz. Wzięłam do ręki bluzę Patryka i przytuliłam ją. Pachniała nim. W kieszeni poczułam coś twardego. Wyjęłam nóż wojskowy i otworzyłam go. Jedno pchnięcie i będę z nim. Pogłaskałam zimne ostrze. Wtedy przez drzwi wszedł Kuba. Wyglądał jak śmierć we własnej osobie. Blady, rozczochrany z głęboką raną na czole. Spojrzał na nóż w moich rękach, szybko odłożyłam go na szafkę.

- Przyrzekłem mu, że jeśli go zabraknie zaopiekuje się tobą - szepnął. - Wybacz, musiałaś czekać jednak sam... Nie mogłem sie pozbierać.

Wtedy spostrzegłam jak bardzo zapłakane ma oczy. Patryk był dla niego jak brat. Chłopak usiadł obok mnie. Oparłam głowę o jego ramię.

- To boli.

- Wiem Amelko.

- Cierpiał?

- Chyba tak. - przyznał.

Zmroziło mnie. Przymknęłam oczy i skuliłam się.

- Jednak krótko. podejrzewam, że zmarł z trzecim ciosem.

- Ciała nie ma, może, może....

- Nie Am. Nikt by tego nie przeżył. Nawet on.

- Rozumiem.

- Stał się bochaterem. Uratował nas. Zranił mocno Huberta. Już nas nie zaatakuje.

- Mam to gdzieś - warknęłam - chcę by wrócił! Chcę żeby był przy mnie.

Rozpłakałam się. Pragnęłam usłyszeć jego śmiech. Poczuć jego dotyk. Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że już nigdy go nie zobaczę.

Aby funkcjonować jako tako na pogrzebie wzięłam porządną dawkę leków uspokajających. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że trumna leząca na środku jest pusta jednak cała drżałam. Kuba i Emil stali po moich bokach i podtrzymywali mnie. Czułam się jakbym miała zemdleć. Nie pamiętam większości pogrzebu. Byłam zamroczona. Wielu ludzi płakało. Patryk był dobrym władcą. Zaczęłam ich nienawidzić. Gdyby nie oni, te wilki z osady on by żył. Potem jednak szybko się opamiętałam. Nie zawinili przecież niczym. Po pogrzebie całą paczką poszliśmy nad staw. Wróciły wspomnienia. Bałam się nawet zerknąć na wzgórze, gdzie wyznaliśmy sobie miłość. Ból był zbyt silny. Ola szlochała cicho przytulona do Kuby. On sam wyglądał jakby powstrzymywał się od łez.

- Wiecie co w nim lubiłem?- spytał Paulin - Mimo, że czasami był dupkiem, troszczył się o każdego.

- Tak. Wtedy, gdy Am powiedziała, że gapiłem jej się na cycki uderzył mnie porządnie w nos ale potem spytał czy wszystko okej - zaśmiał się cicho Emil.

- Miał być ojcem chrzestym dla dzidziusia - szepnęła Ola.

Zagryzłam wargi i zamknęłam oczy. Nie musieli tego wszystkiego mówić. Czułam się jeszcze gorzej.

- Pamiętam dzień, w którym dowiedziałem się, że to on będzie alfą naszego stada. Wciekłem się. Był dla mnie zdrajcą. Musiało minąć trochę czasu zanim zobaczyłem jaki jest na prawdę. Przyrzekłem sobie, że skoczę za nim w ogień jeśli będzie trzeba. - mruknął Filip.

- Chyba żaden z nas, oprócz Kuby rzecz jasna nie przepadał za nim z początku. Wybrał sobie Am, jednak nie chciał do niej zagadać przez prawie dwa lata. Był przez to męczący...

- Nie chciał tego zrobic bo bał się o nią - warknął Kuba.

Wszyscy spojrzeli na mnie. Emil westchnął. Musiałam wyglądać koszmarnie. Tak też się czułam. Spojrzałam na wodę. Jej błękit przypominał mi jego oczy. Kiedy patrzyły na mnie zawsze było w nich pełno miłości. Nawet gdy się gniewał.

- Fakt. Miał sporo zalet. Moim zdaniem jednak najważniejszą z nich było... - Filip urwał w pół zdania i niemym zdziwieniem wymalowanym na twarzy spojrzał za siebie.

Każdy z wilków zrobił to co on. Także spojrzałam za siebie.

- Moją najwieszką zaletą jest to, że zawsze, ale to zawsze dotrzymuje słowa...

Nieopodal nas o drzewo opierał się.... Patryk. Cały we krwi z grymasem bólu na twarzy .Trzymał się za ranę na brzuchu i dyszał ciężko.

- Żadne z was, wy jebani kretyni nie pomyślał by mnie szukać - wysapał - Gdybym liczył na was wykrwawiłbym się tam na śmierć...

Kiedy skończył mówić upadł ciężko na plecy. Do razu podbiegliśmy do niego.

- Zawiadom szpital! - Polecił Jackowi Kuba.

Upadłam na kolana i prawie położyłam się na chłopaku. Moje łzy kapały mu na szyje. Otworzył lekko oczy i uśmiechnął się do mnie.

- Obiecałem, że wróćę...

Z jego ust wyleciała stróżka krwi.

- Nie mów już nic, stary! Oszczędzaj się! - warknął Paulin

Nie umiałam wydobyć z siebie żadnego słowa. Szczęście mieszało się ze strachem.

- Jeśli teraz umrzesz, to cię zabije - obiecał Emil.

Patryk roześmiał się, jednak spowodowało to atak kaszlu. Ponownie krew spłynęła po twarzy.

- Patryk! - krzyknął Kuba

- Wybacz... on jest ... idiotą

Wtedy Patryk stracił przytomność. 

Należysz do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz