20 powrót do teraźniejszości

1.7K 173 47
                                    

Środa, półtora tygodnia po naszym nie udanym drugim pierwszyam razie, czy jakoś tak. Mija mi właśnie piąta godzina lekcyjna, a następn będzie matematyka z Panem Parkiem aka moim ukochanym chłopakiem.

Biologia ciągnęła mi się niemiłosiernie powoli, monotonne głos nauczycielki był tragiczny w skutkach dla mojego samopoczucia. Powoli odpływałem do krainy nazwanej cokolwiek, spojrzałem w okno, a tam za szybą, nie spodziewałem się zobaczyć Chanyaola, rozmawiającego z jakąś młodą nauczycielką.

Momentalnie powróciłem do nudnego świata żywych i jeszcze nudniejszej lekcji. Z uwagą śledziłem jej poczynania, gdy układała swoją zadbaną dłoń z czerwonymi pazurami na udzie mojego Chanyeola.

Mogę się założyć, że  moją twarz przybrała odcień ciemnej czerwieni, a para leciała mi uszami, ponieważ szkielet aka moją nauczycielka zapytała o jakieś dziwne coś, czyli rozmnażanie pantofelka.

Co mnie to obchodzi ja się pytam, mam ważniejsze sprawy na głowie niż jakieś bakterie, chociaż tą młodziutką pindę mogę śmiało nazwać zarazkiem. 

Nauczycielka oczywiście ochrzaniła mnie i wysłała do dyrektora, ale to nie istotne. Po tej jakże cudownej wizycie ruszyłem w kierunku skwerku, gdzie przebywała młoda para.

Podszedłem tam pewnym krokiem, ale cała odwaga ze mnie uleciała, gdy zauważyłem jej wkurzony wzrok. Mimo wszystko zebrałem się w sobie, po czym się odezwałem.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale dyrektor panią wzywa - uprzejmość i słodycz  aż ze mnie płynęły, uwierzcie na słowo.

- W jakiej sprawie? - zapytała tleniona blondynka, jakby nie dowierzała moim słowom.

- Przepraszam, ale nie byłem upoważniony do otrzymania tej informacji - uśmiechnąłem się sztucznie, zerkając na Chanyeola. Jego udo nadal było okupowane przez dłoń tej pindy.

Jednak powoli ogarnęła, że wezwanie nie jest żartem z mojej strony, chociaż było, ale nieważne, ważne, że  zadziałało.

Gdy tylko jej szczupła sylwetka zniknęła z mojego pola widzenia, przystąpiłem do ochrzanienia mojego cudownego Pana.

- Co to było Channie? Dlaczego do cholery pozwala są się obmacywać tej młodej pindzie? Czyż nie mówiłeś mi ostatnio, że mnie kochasz? Coś się zmieniło a ja o tym nie wiem? - założyłem ręce na klatce piersiowej, a Chanyeol przyglądał mi się z nikłym uśmiechem. Przysięgam, że go zamorduję.

- Nic Baekhyunnie, nie pozwalałem. Po prostu do mojej byłej dziewczyny nie dociera, że już nie jesteśmy i nigdy nie będziemy razem, ale cieszę się, że  jesteś zazdrosny. To strasznie urocze wiesz?

- Jeszcze zobaczysz jaki potrafię być uroczy, chociaż nie tylko - sarknąłem, czułem się urażony i mimo wszystko chciałem udowodnić, że  jestem od niej lepszy.

Pod każdym względem.

- I tak jestem obrażony - parsknąłem, po czym szybkim krokiem skierowałem się w stronę szkoły.

Zapomniałem o swoich rzeczach, które zostawiłem w sali biologicznej. Do dzwonka pozostało niecałe dziesięć minut, więc bez czekania na przerwę wszedłem do klasy.

- Jednak Panie Byun zaszczycił nas Pan ponownie obecnością - powiedziała nauczycielka, miałem ochotę się zaśmiać.

- Pani wybaczy, ale ja tylko o swoje rzeczy - podszedłem do swojej ławki, za zabrałem torbę i przy akopaniamencie oklasków opusciłem salę.

Miałem przechlapane, czułem to pod skórą, ale ważniejsze dla mnie było uzyskanie swojego wymyslonego na szybko celu aka maksymalne rozproszenie mojego nauczyciela matematyki.

Zemsta będzie słodka Panie Park, chociaż i tak czuję, że skończę na kolanach.

* * *

Teacher (ChanBaek) 《Poprawki》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz