34 konfrontacja

1.2K 138 33
                                    

Chanyeol zaparkował pod moim domem, co wpłynęło bardzo negatywnie na moją osobę, starając się stworzyć pozory wysiadłem, nie czekając na gramolącego się z samochodu Parka, wiedząc, że w końcu i tak do mnie dołączy.

Stanąłem przed drzwiami z wyciągniętą przed siebie ręką, która niemiłosiernie drżała. Bałem się, nie wiedziałem, co takiego mógłby powiedzieć mój ojciec, ale przeczuwałem najgprsze.

Gdy wysoka sylwetka w końcu się obok mnie pojawiła, otworzyłem drzwi. Niepewnie wszedłem do środka, chociaż nie powinno tak być, skoro to mój dom, miejsce gdzie się wychowałem i spędziłem dzieciństwo.

Przeszedłem przez korytarz, skręcając do salonu, gdzie na kanapie siedziała spokojnie starsza wersja mnie, w białej koszuli, eleganckich spodniach i krawacie. W jednej dłoni trzymał kubek z kawą, a w drugiej odpalonego papierosa, którego popiół spadał na podłogę.

Wiedziałem, że mam ogromne kłopoty, ojciec palił tylko i wyłącznie wtedy, gdy był bardzo mocno wyprowadzony z równowagi lub zdenerwowany. Myślę, że w tym wypadku chodziło o to pierwsze.

- Tato? - odezwałem się niepewnie, ten spojrzał na mnie groźnym wzrokiem, po czym odłożył kubek z trzaskiem na blat stolika, rozlewając przy tym czarną ciecz - czyli już wiesz - szepnąłem.

- Wiem o czym? Że mój syn jest chory? Tak wiem, zabiorę Cię do najlepszego lekarza i on Cię z tego wyleczy. Kocham Cię synu i nie pozwolę, żeby on - wskazał dłonią na stojącego za mną Chanyeola - niszczył ci życie.

- Ale tato, on mi nie niszczy życia, jesteśmy parą, jesteśmy razem szczęśliwi, kochamy się... - nie wiedziałem, co mógłbym jeszcze dodać, wzrok mojego ojca był zimny, jak lód, pozbawiony jakichkolwiek emocji.

- To nie jest miłość, to choroba. Miłością jest uczucie pomiędzy kobietą i mężczyzną, a nie dwójką osób tej samej płci.

- Nie rozdziału nas pan, Panie Byun, kocham Pana syna i go nie zostawię, jakkolwiek chciałby nam Pan to utrudnić - czułem ciepło bijące od dłoni Chana ułożonych na moich barkach, czułem się lepiej, ale mimo wszystko chciało mi się płakać.

- Możesz wybrać Baekhyun - zaczął mój ojciec, a ja w nieodwierzaniu kręciłem głową, przecież nie mógł mi kazać wybierać - albo ja, ten dom i spokojne życie z piękną kobietą, albo Pan Park i twoja chora miłość -a jednk to zrobił.

- Nie mogę wybierać między wami, dlaczego nie chcesz, żebym był szczęśliwy? - kilka łez spłynęło po moich zaczerwienionych policzkach, starłem je rękawem bluzy, nawiązując z mężczyzną kontakt wzrokowy.

- Chcę Twojego szczęścia, ale nie z nim - warknął, piorunując mnie wzrokiem - wybieraj Baekhyun.

Nie zostawię miłości mojego życia, przecoez to nielogiczne, mimo wszystko chciałbym nie musieć dokonywać wyboru, ale skoro on jest taki uaprty w swoim postanowieniu, to dobrze, ja również będę.

- Wybieram miłość i szczęście tato, wybieram Chanyeola - splotłem nasze palce razem, czując bijące od Parka wsparcie, niby mały gest, ale dał mi siłę.

- W takim razie wyrzekam się Ciebie, nie jesteś już moim synem i nie będziesz dopóki dopóki z niego nie zrezygnujesz. Wychodzę do pracy, spakuj swoje rzeczy i wynoś się, nie interesuje mnie gdzie, klucze wrzuć do skrzynki na listy. Żegnam Was.

Ostatnie krzywe spojrzenie w naszym kierunku, ostatnie westchnienie i dźwięk zamykających się drzwi. Zostałem sam.

- Będzie dobrze Byunnie, zobaczysz - nikły uśmiech na ustach Chana sprawił, że również się uśmiechnąłem, z nim wszystko może wyglądać inaczej.

* * *






























To ostatni rozdział

Przed nami epilog

Nie martwcie się, teraz ruszę z innymi pracami :)

Teacher (ChanBaek) 《Poprawki》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz