Rozdział 17

24 3 0
                                    

Madzia:

Miałam już się wybierać do domu, ale chciałam jeszcze pogadać z Kubą, bo dzisiaj się do mnie wogule nie odzywał. Jestem ciekawa dlaczego.
Zobaczyłam nieopodal stojącą opartą o ścianę Anię. Postanowiłam zapytać ją czy wie gdzie on jest. W końcu to jej chłopak, więc wypadało by, żeby wiedziała. No chyba, że ma go w nosie co z tego faktu bym się nie zdziwła po tej dziewczynie. Nigdy nie traktowała facetów poważnie. Już nie miałam do tej laski szacunku. Z resztą odbiła mi...mi, a nie ważne. Dobra muszę się pogodzić z tym, że wybrał ją.

- Widziałaś gdzieś Kubę.? - zapytałam z podniesioną głową.

- Co ci jest ?. - odparła ze zdziwieniem na twarzy.

- Nic !. No odpowiadaj, bo nie mam czasu. - podniosłam brew.

- Phhha... - Nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
Co masz mi za złe, że jestem z Kubą ?
Weź przestań.

- A skąd wiesz, że mi nanim zależy?!. Nie zadawaj tyle pytań tylko odpowiadaj.

- Poszedł do szatni. Przed chwilą się z nim żegnałam.

- Okay. Dzięki.- wymamrotałam i poszłam w kierunku szatni.

Jezu co ja wyprawiam i co się ze mną dzieję. Moze na prawdę tak jest i ona ma rację ?. Nie to nie możliwe...

Gdy byłam na miejscu rozejrzałam się, ale nikogo nie było. Podeszłam trochę w głąb i usłyszałam jakieś głosy dobiegające z końca szatni. Schowałam się za ścianą, żeby mnie nie zobaczyli. Podglądnęłam trochę by się dowiedzieć kto to był, a w zasadzie kim byli. Zobaczyłam moją poszukiwaną osobę rozmawiającą z Maćkiem. Dość cicho, więc nie wiele usłyszałam.

- Słuchaj ona nie może się dowiedzieć, że to byłem ja. Ona mnie zabije. Ugh... mogłej jej to powiedzieć inaczej.

- Nie to ty mnie słuchaj. Masz jej to powiedzieć w jak najbliższym czasie.
Ja nie mam zamiaru Cię kryć. To twoja głupota i sam ją naprawisz, bo żal mi tej dziewczyny.

W tym momencie nie wiedziałam co masz zrobić. Przecież ja mu zaufałam. Był taki dobry. Pomógł mi. Po co on mnie okłamał. Zaczęłam płakać. Miałam w sobie tyle emocji które musiałam natychmiast z siebie wypuścić.
Wybiegłam zza kryjówki i zaczęłam krzyczeć i bić kułakami w klatkę piersiową przez płacz.

- Więc ty o wszystkim wiedziałeś. Od początku kiedy na ciebie wpadłam.
Ty...ty perfidnie mnie okłamywałeś.!!!

Usłyszałam za plecami gdy zdążyłam już wybiec.

- Zaczekaj to nie tak! - Nie miałam zamairu odpowiadać.

Na zewnątrz padał deszcz. Wręcz ulewa. No może nie taka bardzo duża, ale można było szybko zmoknąć.
Szłam po chodniku. Patrząc na krople cieczy, które leciały nieustannie. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu. Kątem oka zauważyłam, że jakiś samochód jedzie dość pomau jak na jazdę po drodze. Było to czarne BMW. Stopniowo zwalniał stając obok mojej osoby. Ciągle jechał w tępie jakim ja szłam.

- Wsiadaj!- krzyknął wysuwąc szybę.

- Lepiej jedź bo ruch tamujesz. Po za tym nie mam zamiaru wsiąść do samochodu kłamcy!. - prychnęłam idąc dalej.

Kuba zaklą głośno, po czym zatrzymał samochód i z niego wysiadł. Podszedł do mnie i podniósł mnie, przerzucając mnie sobie przez ramię.

- Co ty kurwa robisz ?! - wrzasnęłam na niego.

- Nie mam zamiaru czekać, aż łaskawie raczysz wsiąść do samochodu. Muszę Ci wszysto wyjaśnić. - warknął.

Chłopak wsadził mnie do auta, a następnie zablokował drzwi, żebym nie mogła wyjść. Sam zajął miejsce kierowcy, głośno zamykając drzwi samochodu.

Jechaliśmy w ciszy, a żadne z nas w tym momencie nie miało zamiaru się odezwać. Uparcie wpatrywałam się w okno, nie zwracając uwagi na Kubę. Po dwudziestu minutach byliśmy pod domem. Chciałam wysiąść, ale moje drzi były wciąż zablokowane.

- Możesz mi łaskawie otworzyć ?- wsrknęłam.

On bez słowa je odblokował, a ja od razu opuściłam samochód. Szybko otworzyłam drzwi i weszłam do domu.

Między nienawiścią a miłościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz