Rozdział 18

20 2 0
                                    

Madzia:

Zobaczyłam, że on idzie za mną. Gdy dzieliło go dosłownie kilka małych kroczków do moich drzwi wejściowych zatrzasnęłam mu je przed nosem. Byłam cała przemoczona. Miałam kierować się w steonę schodów aby iść się ogarnąć i zasnąć . Chciałam wszystko sobie przemyśleć co mnie dzisiaj spotkało. Oczywiście przeszkodził mi w tym pewiem palant, który nie dawał mi spokoju. Nim się obejrzałam zdążył już zdjąć buty i usiąść na kanapie jakby był u siebie.

- Co ty robisz jeżeli mogę wiedzieć ? - zapytałam zaskoczonym tonem.

- Siedzę. Nie widać ? - odpowiedział  obserwując mnie od góry do dołu. Tak ogólnie to nie zamierzam wyjść z tego domu dopuki mnie nie wysłuchasz. - kontynuował.

- jeżeli już jestem na to skazana to dobrze wysłuchałam być morze twoich kolejnych kłamstw. - wypuściłam głośno wcześniej wstrzymany oddech.
Chłopak tylko wystrzeżył oczy i zmarszczył czoło gdy zobaczył, że idę w górę po stopniach schodowych.

- Gdzie idziesz ? - spytał nagle wstając z  kanapy na równe nogi.

- Umyć się, przebrać. To co musi każdy człowiek zrobić jak ją deszcz zaatakuje. - odparłam uśmiechając się lekko.
Spokojnie za chwilę do ciebie zejdę i mi wszystko wytłumaczysz.

Nie czekając na odpowiedź po minucie stałam już przed drzwiami do łazienki. Weszłam do pomieszczenia opierając się rękoma o umywalkę i patrząc w lustro. Czy on już może dać sobie spokój? Nie może odpuścić i za wszelką cenę musi mi się wytłumaczyć wtykając kolejne kłamstwa jakie mu ślina na język przyniesie?
Zadawałam sobie mnustwo pytań nie znając odpowiedzi. Oderwałam się od zamyśleń i się rozebrałam, by móc wziąść prysznic. Weszłam pod ciepły natrysk. Krople wody spływały mi po całym ciele. Uwinęłam się dość szybko, bo zajęło mi to niecałe pięć minut co zwykle zajmuje dwadzieścia, bo nie chce mi się wychodzić. Opatuliłam się miękkim i puchatym ręcznikiem. Następnie poszłam w stronę mojego pokoju aby się przebrać, a potem musiałam pogadać z Kubą.

Siedzieliśmy już obydwoje i miałam wszystkiedo wysłuchać.

- No więc słucham co masz mi do powiedzenia ?- zadałam pytanie.

No więc...

Po pierwsze: Musisz wiedzieć, że ja o niczym nie wiedziałem. Dowiedziałem się tego samego dnia co ty. Sam nie mogłem uwierzyć, że to był on.

Po drugie: Możesz się na mnie gniewać lub nie, ale ja będę walczyć o naszą przyjaźń którą zniszczyło takie coś. Zależy mi na tobie jak na nikim innym.

Po trzecie: Proszę Cię nie zrób jakiegoś głupstwa. Będę przy tobie i zawsze ci pomogę.

- Skończyłeś ? Jak tak to możesz już wyjść.- wstałam i wskazałam na drzwi.

- Ale.. ale.. uwierz mi proszę. ! - był roztrzęsiony. Chociaż wiedziałam, że mówi prawdę nie mogłam mu dać drugiej szansy. Przynajmniej nie teraz. Po prostu nie chce... nie mogę.

- Proszę! Jeżeli cokolwiek dla ciebie znaczę to wyjdź! - byłam bliska płaczu.

- A ja jeszcze coś dla ciebie znaczę ?- spytał na co ja lekko zmarszczyłam czoło i spojrzałam w podłogę odpowiadając:

- Już dla mnie nic nie znaczysz, a uwierz straciłeś wiele w moich oczach - skłamałam.

Zatrzasną za sobą drzwi, że aż podskoczyłam ze strachu. Miałam już tylko jedno wyjście. Ryczeć w poduszkę.

Między nienawiścią a miłościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz