Wciąż trzymając Nadie za rękę, weszłyśmy do ogromnego ciemnoczerwonego namiotu, w którym miał się znajdować starszy oraz wódz. Już z zewnątrz można było zobaczyć, że podzielony na parę pomieszczeń, na które zapewne składały się jadalnia, komnaty wodza oraz starszego. W porównaniu z miejsce mego wychowania był niczym lecz na pustyni jawił się on niczym miejsce z baśni lub też legend.
Na tronie na środku największej z sal stał tron. Zasiadał na nim mężczyzna mający ponad czterdzieści wiosen, lecz wciąż siły życiowe go nie opuszczały. Był wysokim mężczyzno o wysportowanym ciele ubranym w strój podróżny o niecodziennej błękitnej barwie. W pierwszej chwili rzucały się trzy blizny zdobiące jego twarz zadane przed laty przez jakiegoś drapieżnika. Ślady po pazurach Ciągnęły się kącika lewego oka aż do szyi. Miał skórę raczej naturalnie jasno, ale teraz była spalona słońcem. Włosy miał przyprószone siwizno, lecz wciąż było widać ich dawno brązowo barwę. Spoglądały teraz na nas bystre fioletowe oczy, czekając na nasz ruch. Puściłam dłoń dziewczynki, by skłonić się na znak szacunku przed wodzem. Nadia powtórzyła to za mną. Amira skłoniła się tylko lekko, prawie można rzec niedbale. Czyżbym wykazała się za dużo galanterio? Nie sądzę, żeby to Amira go lekceważyła.
W pierwszej kolejności odezwała się wódź.-Witaj przybysze, wiem, kim jesteście i co dla nas uczyniliście. Amira zaświadcza o tym, że możecie przydać się nam zarówno zbrojnym ramieniem, jak i wiedzo i nauko. Innymi słowy, możecie być dla nas pożyteczni, mimo że jesteście obcymi, a to w ostatnim czasie, jest bardzo rzadkie byśmy, przyjmowali kogoś nieznanego. Jednak nie mamy pewności do waszych intencji oraz waszych serc będziecie musieli przejść przez próbę wszystkowidzącego oka-. Wysłuchaliśmy całej przemowy w spokoju. Więc będę musiała się poddać próbie serca oraz mojej duszy? To może być ciekawe przeżycie, wiem, że nie jestem kryształem. Życzę śmierci wiedźmie Al Tamed oraz jej poplecznikom, ale czy to zanieczyszcza moje serce? Odezwałam się do wodza z pełnym szacunkiem:
-Przyjmujemy twe wyzwanie nas próbę. Czy możemy podjąć ją natychmiast? Nie chciałybyśmy wadzić wam, dopóki nie okażemy się godne.-Na te słowa wódz lekko się uśmiechnął.
-Owszem na miejsce próby zaprowadzi was Amira-. Po czym lekko skłonił głowę, pożegnałyśmy się ukłonem i podążyłyśmy za naszą przewodniczko. Opuściliśmy niebawem namiot wodza i kierowałyśmy się przez obóz koczowników, dla których ciągle byliśmy egzotycznymi stworzonkami w ich domu. Wcześniej nie zwróciłam uwagi nie ich wygląd zewnętrzny. Oczywiście wiedziałam, że wszyscy są urodzonymi wojownikami, a co za tym idzie, są wysportowani. Lecz ich kolor skóry oraz oczu nie pasował do tutejszych mieszkańców, tego kraju Graua raczej powinnam, powiedzieć nie pasowali do mieszkańców prowincji Graua cesarstwa Kou. Mieli jasno skórę, brązowe lub blond włosy oraz fiołkowe oczy, niebieskie lub szare. Natomiast większość mieszkańców typem urody przypominał raczej Dinę. Śniada cera, ciemne oczy oraz włosy. Co było tym dziwniejsze, że przecież to właśnie od nazwy ich plemienia wywodziła się nazwa kraju. Później będę musiała zapytać o to Dinę lub Nadima, kiedy przejdę próbę, a może powinnam rzec, jeśli ją przejdę. Szliśmy za Dino przez cało wioskę. Namioty z dalszym trwaniem drogi były coraz uboższe oraz coraz mniej schludne. Czyżby to była ich dzielnica biedy? Zarówno nasza przewodniczka się nie odezwała, jak i towarzysząca mi dziewczynka a ja zdecydowanie, miałam dość tej ciszy, postanowiłam wiec zadać pytanie, by przerwać to nieznośne milczenie:
-Czy jesteśmy obecnie w slumsach?
-Co? Tak to znaczy nie yhm. Jakby to powiedzieć oni nie są tu z powodu biedy, lecz za ich występki, najgorszych przestępców czeka kara śmierci. Średniej wielkości występki karane są wygnaniem, natomiast te drobne są karane zesłane tu. To głównie złodzieje, krzywoprzysięscy oraz tchórze. Spojrzałam na tych ludzi, byli widocznie chudsi i niezadbani. Zobaczyłam wśród nich dzieci proszące o jedzenie i podchodzącą do nich Nadie, która bez wahania oddała im prawie cało żywność, ona pamiętała aż za dobrze, co znaczy głód. Ten widok mnie zbulwersował.:
-A co zrobiły te dzieci, że tu wylądowały, uciekły przed lwem, a może skłamały, że nie posprzątały pokoju? -spytałam ze złością i kpino. Amira widocznie zmieszana i zawstydzona odpowiedziała:
-Nie to dzieci skazańców, które nie chciały zostawić rodziców-. Dalsza droga przebiegła w ciszy jednak teraz była to cisza przed burzą. Niebawem opuściliśmy obszar wioski i zobaczyliśmy mały namiot stojący samotnie. Amira odwróciła się do nas i powiedziała:
-W tym namiocie czeka starszy, który przeprowadzi na was próbę.-Po czym się skłoniła i odeszła w stronę wioski a ja wraz z Nadio ściskając nasze dłonie mocniej,przekraczając granice namiotu.
*****
Kolejna cześć za tydzień w piątek wieczorem. Mam nadzieje, że się podobało i proszę o komentarz:).
CZYTASZ
Magi: Co pozostanie.Księga I
FanfictionHistoria oparta na uniwersum anime Magi. Opowiada historie dziewiątej księżniczki cesarstwa Kou. Od jej dzieciństwa,aż po wszystkie jej przygody.