Rozdział 10 Dal Machyn cześć IV Przesłuchanie

147 20 4
                                    


  Nora/Kouala Ren
Czekałam razem do wieczornej zmiany warty z Amiro chodząc niedaleko fontanny i zachowując się jak typowi podróżnicy . Nie mogłyśmy przecież spytać strażnika bez pośrednio czy pomaga dobrowolnie lub nie porywaczom .Postanowiłyśmy wiec poczekać aż strażnik oddali się od innych i wtedy mamy jakoś szanse. W końcu byłyśmy tylko paro małolat a strażnicy wyglądali na dość silnych. Jednak do wieczoru pozostawała jeszcze około godziny . O ile nasz informator w postaci lokalnej plotkarki się nie mylił . Postanowiłam trochę lepie zapoznać się z moją nowo towarzyszko, gdyż na razie wiedział tylko jak się nazywa i że porwali jej młodszego brata a skoro razem mamy popełnić zbrodnie e porwania i przesłuchania strażnika wypadło by wiedzieć o sobie coś wiecej.
-Z kont pochodzisz ?-

-Z tond ?-

-To znaczy Dal Machyn ?-

-Nie pochodzę z tego państwa a dokładniej z plemienia Grauin- Czyli dziewczyna z włócznio pochodzi z miejsca, do którego chce dotrzeć, co za zbieg okoliczności.


-Słyszałam wiele o waszym plemieniu -


-Nie wszystko, co o nas mówią to prawda. Zwłaszcza odkąd ONI panuj w tym kraju ,my nie chcemy się podporządkować wiec tworzą o nas nie stworzone historie .

-Nie słyszałam żadnych historii poza tym, że wszyscy jesteście wojownikami techniko naśladując naturę- spojrzała na mnie zdziwiona.

-To akurat prawda i żadnych historii, że pożeramy swych wrogów i paramy się czarno magio?-

-Pierwsze słysze-

-Hm musisz nie pochodzić stąd-

-Zgadza się ,podróżuje teraz z karawano do pewnego miejsca-

-acha, a kim jest ta dziewczyna, którą porwano ?-

-Moja przyjaciółko z karawany -Po tych słowach już więcej nie rozmawiałyśmy, gdyż zauważyłyśmy, że zmienia się warta. Pół godziny za wcześnie plotkarka jednak się myliła . Szybko udałyśmy się na wcześniej upatrzone miejsce w wąskiej uliczce,I czekałyśmy . Strażnik szedł podgwizdujoc sobie pod nosem był dość młody i niedoświadczony wiec dobra nasza. Gdy przechodził koło naszej kryjówki szybko walnęłam go w miejsce ,po którego uderzeniu człowiek momentalnie traci przytomność i tak też się stało . Szybko zaciągnęłyśmy go do ślepej uliczki . Związałyśmy go, zasłoniłyśmy mu oczy .Amira wylała na jego głowę wiadro wody , gdy ja przyłożyłam mu mój sztylet do gardła:

-Co wiesz o porwaniach ?-mówiłam zmienionym głosem na bardziej piskliwy.

-Ja, nic nie wiem -Mówił, cały się trzęsąc -

-Wiesz i nam powiesz, bo marny inaczej -Amira natomiast mówiła, dla odmiany próbowała brzmieć męsko. Po czym podstawa wiła mu ostrze włóczni po brzuch i lekko dźgnęła -rozwlekę flaki po całej podłodze.

-Dobrze już dobrze powiem wam -powiedział niemal ze łzami w oczach. Aż zrobiło się mi go szkoda,

-Każą nam nie zwracać uwagi, dowódcy, że podczas opowiadania legendy giną dzieciaki z placu, że to swego rodzaju podatek od przyjezdnych dla miasta-

-I nikt nic nie próbował się sprzeciwić?-spytałam

-Był jeden, miał na imię Kachir i na drugi dzień znaleziono go bez głowy, a jego rodzinę zadźgano-

-Gdzie, zabierają porwanych?-

-Do starego magazynu na przyprawy starego Williego znajdującego się rubieżach miasta, każdy wie, gdzie to jest -

-Nie okłamujesz nas przypadkiem  ? -spytała Amira, trochę mocniej naciskając-

-Nie sam bym pomógł tym dzieciom, ale ja mam rodzinę i nie chce, aby coś im się stało-

-Tu masz zaostrzony gwóźdź -podałam mu go do dłoni. -Uwolnienie się zajmie ci parę minut -

-Więc nie zabijecie mnie?-Lecz nikt mu nie odpowiedział. Biegłyśmy już w stronę rubieży miasta. Dino, nie martw się,pomoc już przybywa.  

************
Kolejna cześć za tydzień w niedziele wieczorem. Mam nadzieje, że się podobało i proszę o komentarz:).  

Magi: Co pozostanie.Księga IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz