-Po co jest ci to potrzebne dziewczynko, nie lepiej wrócić do swojego szlacheckiego domu?- Zwrócił się do mnie Samir po niemal pół godzinnym milczeniu. Skąd wiedział, że z takiego pochodzę przecież nikomu, nic takiego nie mówiłam nikomu w wiosce.
-Skąd pomysł, że z takiego pochodzę ?- Na co spojrzał na mnie i odparł.
-Twoje dłonie są niemal idealne, niesplamione praco. Sposób twego poruszania się i mówieni jest dumny. Tak samo, jak szlachetnych panienek, które widuje czasem w miastach, które mijamy? Wiec pytam po raz kolejny, po co rozpieszczonej smarkuli nasza sztuka walki czyżby mamusi i tatusia nie stać było na strażników?-mówił ze złością.
-Nie znasz mnie, wiec proszę nie,oceniaj mnie- Naprawdę nie chciałam w nim mieć wroga, lecz mi tego nie ułatwiał.Musiałam się naprawdę powstrzymywać od tego, by mu nie odpyskować. Zwykle jestem raczej spokojna, lecz przy nim to wyczyn.Nagle chwycił mnie dość boleśnie za ramię i powiedział.
-A może jesteś szpiegiem cesarstwa co dziewczynko ? Chcesz wykraść nasz naszych zdolności i pokazać im jak nas zniszczyć udając mało niewinną dziewczynkę. -Tego było już dość. Jak on śmiał mnie tak traktować !
-Czy muszę ci przypominać, że uratowałam twojego brata i starszyzna mnie zaakceptowała.- Powiedziałam, niemal krzycząc. Za co on mnie tak nienawidzi? Za co on nienawidzi obcych?Będę musiała o to zapytać się jego siostry.Już chciał mi, odpowiedz, gdy za pobliskich gęstych krzewów dobiegł nas głęboki warkot. Obydwoje odwróciliśmy się w tamtym kierunku. Wyjęłam broń, niewielki ukryty sztylet, który zawsze przy sobie nosze. Z krzaków powoli wysunęła się ogromna biała łapa. I zaraz pojawiła się reszta ogromnego pasiastego kota.
Nie wierzę, to był mauretańskie tygrysy szablo zębny. Ponoć Skaleczenie się ich pazurem lub kłem oznacza natychmiastowo śmierć.Ale co on tutaj robił te, stworzenia nie występują na terenie cesarstwa. Chyba że komuś uciekł handlarzowi zwierząt. Za nim ciągnęła się stróżka krwi, chyba miał zranią któraś z tylnych łap. Zbliżał się powoli w naszym kierunku. W tej chwili usłyszałam głos chłopaka.
-Dziewczynko podejdź tu nie gwałtownie i stań plecami do moich pleców. Mówił cicho, lecz stanowczo. Zrobiłam to, o co mnie prosił, starając co zrobić jak najmniej gwałtownie, i nie treść się ze strachu. Cały czas. Jednak wpatrując się w dzikie zwierzę.-Dobrze teraz połóż swoją broń na Prawym ramieniu ostrzem do prawej strony swojego karku i nie ruszaj się od tej pory.I nawet nie próbuj uciekać. Bo wtedy zginiesz. -Zrobiłam to, co mi kazał zrobić. Zwierze coraz bardziej się do nas zbliżało.Lecz nie atakowało. Przechodził,wokoło naszej dwójki wpatrując się w nas.Był zaledwie dwa metry od nas.Serce kołatało mi jak szalone. Niemal wstrzymałam oddech.Tygrys zaczął się od nas oddalać.
Ruszaliśmy się dopiero po dziesięciu minutach od odejścia wielkiego kota.
-Było blisko, za blisko -Odparł Salim, obalając się ode mnie i patrząc na mnie kierunku.
-Nic ci nie jest, jesteś blada jak kreda? -
-Nie. Skąd on tu się wziął i dlaczego nas nie zaatakował?-na te słowa się lekko uśmiechnął.
-Prawie zapomniałem, że nic nie wiesz o życiu. Wiec słuchaj uważnie, nie zaatakował, gdyż nie widział pleców, one zawsze atakują plecy. Gdy nie mogą to tygrysy prawie zawsze,atakują prawą stronę karku. Ruch mógł go sprowokować do ataku.-Skąd to wszytko wiesz ?-
-Tygrys jest jednym zwierząt, które obserwowałem, gdy uczyłem się naszego stylu walki, poza tym starszy uczył nas jak, atakuje niektóre drapieżniki-.
A teraz już wracajmy. Chyba już nagadałaś się zwierząt i ruszył w kierunku powrotnym.
Zaczęłam iść tuż koło niego.
-Dziękuje- powiedziałam cicho. Na co on kiwnął tylko głowo, że dotarły do niego moje słowa. Ciągle mi nie ufał, ale nie wydawał się już w stosunku do mnie tak agresywny. Drogę powrotną spędziliśmy niemal w idealnej ciszy.Nie spotkaliśmy już po drodze żadnych zwierząt. Rozstaliśmy się niedaleko wioski. On poszedł w stronę centrum wioski ja, natomiast udałam się na mniejsze spotkania koło domu starszego.
Czekał tam już starszy, lecz nie było widać żadnego innej osoby, która dostała to zadanie. Widać ukończyłam je pierwsza.
-Witaj starszy -powiedziałam do niego z szacunkiem.-Witaj moja droga, jak podobało ci się spotkanie z wielkim kotem.-Skąd to wiedział ? Czyżby szpiegował mnie ktoś jeszcze, bo S nie miał chyba okazji się z nim spotkać. A może to jego moc ?Słyszałam przecież, że szeptano o nim w wiosce, że jest on posiadaczem mocy wszystko widzącego oko.Lecz ile w tym było prawdy,sama nie wiem.
-Było zarazem starzenie, jak i fascynująco, trudno to opisać- Odparłam, na co starzec tylko kiwnął głowo i rzekł .
-Po twej twarzy widzę, że masz do mnie wiele pytania prawda moje dziecko?
--Owszem skąd wiedziałeś,co mi się przytrafiło?I z kąndwiesz kim jestem?Dlaczego S mnie tak nienawidzi?
-Na pierwsze dwa pytania znasz, odpowiedz. Słyszałaś zapewne plotki w wiosce, a na ostanie on sam kiedyś ci odpowie o ile, uzna cię za godną. Mogę ci tylko powiedzieć, że w jego młodym życiu ktoś go skrzywdził. A teraz idź dziecko, odpocznij jutro, przyjdź tu. Po następną lekcję. Pożegnałam się ze starcem i udałam w stronę domu Amiry, nie wiem, co miało mnie to wszystko nauczyć, ale mam nadzieje, że zrozumiem to w przyszłości.
*****************************************
Mam nadziej, że cześć się podobała. Proszę o wrażenie krytyki pozytywnej lub negatywnej w komentarzach. Ps.Jak spotkacie,tygrysa to wiecie co robić :).
Dalsze części będą się pojawiać w Magi: Co pozostanie.Księga II
https://www.wattpad.com/myworks/127551263-magi-co-pozostanie-ksi%C4%99ga-ii
CZYTASZ
Magi: Co pozostanie.Księga I
FanfictionHistoria oparta na uniwersum anime Magi. Opowiada historie dziewiątej księżniczki cesarstwa Kou. Od jej dzieciństwa,aż po wszystkie jej przygody.